Po zmianie właściciela lokalu zmieniły się również obyczaje. Zmiana piwa => tutaj może bym nie narzekał bo napić się Bernarda z kija to rzadkość ale za to jaka przyjemność. I z przyjemnych rzeczy to by było na tyle. Wraz z poprzednim właścicielem (Jackiem) zniknął klimat wszelako rozumianej swobody, zniknęły piotrkowskie piwa, zniknęły przystępne ceny. Pojawił się za to wszechobecny monitoring i zarośnięty pan (być może prywatnie mąż nowej właścicielki), który włada świetną polszczyzną ("wziełem", itp.) i spode łba nachalnie obserwuje wszystkich gości lokalu dając do zrozumienia swoim zachowaniem, że są intruzami. Szkoda. Chodze tam jeszcze tylko ze wzgledu na miłość do Bernarda i dzieki temu, że obsługa stara się nie dopasowywać do "nowych" standardów.
P.S. Ostatnio chciałem kupić oryginalny kufel Bernarda i mimo, że powiedziałem, że jestem w stanie zapłacić prawie każdą cenę właścicielka powiedziała "nie". Dlaczego? "Bo nie."
P.S. Ostatnio chciałem kupić oryginalny kufel Bernarda i mimo, że powiedziałem, że jestem w stanie zapłacić prawie każdą cenę właścicielka powiedziała "nie". Dlaczego? "Bo nie."
Comment