Troszkę temat zboczył na temat nazewnictwa knajpy ale ja chciałbym nie o tym.
Byłem tam 17 lipca będąc w Częstochowie jeden tylko dzień. A że byłem pociągiem wracając na dworzec chciało się w ciepły dzień ugasić pragnienie. Zmierzając w kierunku przydworcowych parasoli (TYSKIE ) nagle zauważyłem Bavarianhaus i mimo tego że ceny jak dla mnie nie najmniejsze musiałem iść tam piwa popróbować.
Na pierwszy ogień poszedł Weihenstephaner dla mnie, Paulaner dla narzeczonej
I na tym zamierzaliśmy poprzestać gdyż pociąg do Gliwic miał już być podstawiany ale...
Takiego piwa jeszcze nie piłem, a i atmosfera w knajpie niecodzienna - kelnerzy w strojach Bawarskich, muzyczka z tamtych stron, wystrój też niczego sobie. Piwo ubywało mi ze szklanki w szybkim tempie, tak że oczy już wypatrywały następnego do spróbowania(a i z towarzyszką się na parę łyków wymieniłem). Pociąg następny był za godzinę. Gotówki już przy sobie nie miałem na kolejne, więc pora by wracać. Wtem podchodzi do stolika pewien pan, który od razu wydawał się właścicielem, żeby zabrać pustą szklankę i pyta czy smakowało(widząc że smakowało). Ja mu na to że bardzo i że takiej knajpy jeszcze w Polsce nie widziałem. I on zaczyna opowiadać historię piwa, które właśnie wypiłem i proponuje mi następne. Nie zastanawiając się dłużej uznaliśmy że warto poczekać na następny pociąg i zamówiliśmy Oktoberfest dla mnie, Lowenbrau dla niej - nawet kufel mogłem wybrać!!! Narzeczona(z własnej inicjatywy) poszła do bankomatu, a ja wdałem się w miłą pogawędkę z właścicielem.
I to mi się tam podobało najbardziej - indywidualne podejście do każdego klienta.
O smaku piwa nie będę pisał - niech każdy spróbuje WARTO!!!
A atmosfera jak dla mnie iście regionalna.
Przy wyjściu jeszcze raz zagadnął nas właściciel zapraszając na pyszną golonkę po Bawarsku - żal było wychodzić. Napewno tam wrócę.
Aha piwo podawane było z chlebem oblanym ciepłym roztopionym smalcem z przyprawami.
Kto tylko będzie w Częstochowie powinien tam zajrzeć.
Pozdrawiam
Byłem tam 17 lipca będąc w Częstochowie jeden tylko dzień. A że byłem pociągiem wracając na dworzec chciało się w ciepły dzień ugasić pragnienie. Zmierzając w kierunku przydworcowych parasoli (TYSKIE ) nagle zauważyłem Bavarianhaus i mimo tego że ceny jak dla mnie nie najmniejsze musiałem iść tam piwa popróbować.
Na pierwszy ogień poszedł Weihenstephaner dla mnie, Paulaner dla narzeczonej
I na tym zamierzaliśmy poprzestać gdyż pociąg do Gliwic miał już być podstawiany ale...
Takiego piwa jeszcze nie piłem, a i atmosfera w knajpie niecodzienna - kelnerzy w strojach Bawarskich, muzyczka z tamtych stron, wystrój też niczego sobie. Piwo ubywało mi ze szklanki w szybkim tempie, tak że oczy już wypatrywały następnego do spróbowania(a i z towarzyszką się na parę łyków wymieniłem). Pociąg następny był za godzinę. Gotówki już przy sobie nie miałem na kolejne, więc pora by wracać. Wtem podchodzi do stolika pewien pan, który od razu wydawał się właścicielem, żeby zabrać pustą szklankę i pyta czy smakowało(widząc że smakowało). Ja mu na to że bardzo i że takiej knajpy jeszcze w Polsce nie widziałem. I on zaczyna opowiadać historię piwa, które właśnie wypiłem i proponuje mi następne. Nie zastanawiając się dłużej uznaliśmy że warto poczekać na następny pociąg i zamówiliśmy Oktoberfest dla mnie, Lowenbrau dla niej - nawet kufel mogłem wybrać!!! Narzeczona(z własnej inicjatywy) poszła do bankomatu, a ja wdałem się w miłą pogawędkę z właścicielem.
I to mi się tam podobało najbardziej - indywidualne podejście do każdego klienta.
O smaku piwa nie będę pisał - niech każdy spróbuje WARTO!!!
A atmosfera jak dla mnie iście regionalna.
Przy wyjściu jeszcze raz zagadnął nas właściciel zapraszając na pyszną golonkę po Bawarsku - żal było wychodzić. Napewno tam wrócę.
Aha piwo podawane było z chlebem oblanym ciepłym roztopionym smalcem z przyprawami.
Kto tylko będzie w Częstochowie powinien tam zajrzeć.
Pozdrawiam
Comment