Euro Pub, ul. Mielęckiego
Po wskazówkach Adama 16, który wspomniał, że mają tam Bonera, krótkim błądzeniu i konsultacjach z miejscową ludnością trafiliśmy z Wiktorią do tegoż pubu. Znajduje się on na parterze w starej kamienicy o numerze chyba 28 (na przeciwko znajdują się brzydkie wieżowce). Wspinamy się po paru stopniach i wchodzimy nie do jakiegoś tam modnego klubu (co sugeruje nazwa), lecz do szynku w starym stylu składajacym się z dwóch izb. Na podłodze linoleum, ściamy w tanich panelach z przymocowanymi kinkietami, łuszcząca się i odpadajace farba na suficie. W każdym z pomieszczeń po kilka okrągłych stolików, na których rozłożone są wafle, a zużycie ich wskazuje, że są niezbyt często zmienane. Niektóre stoliki okupuje starsza, swojska kientela, prawiąca opowieści "z mchu i paproci". Podchodzimy do baru, na prawo od niego na ścianie wisi niewielka kolekcja banknotów. Nalewaki sa trzy: na pierwszym napisane piwo mocne, drugi rozlewa wyroby Ostrovinu, a na trzecim na zwykłym sznurku wisi kartka z napisem: LANY PORTER. Oniemieliśmy . Pytamy, jaki porter? Skąd? Barmanka: No porter, nie wiem skąd, ja tu tylko nalewam. - No ale może coś jest napisane, albo przyklejone na beczce? - Nic nie jest napisane. No dobra, odpuściliśmy śledztwo i na początek zamówiliśmy Bonera Mocnego za 2,50 PLN. Już w trakcie nalewania po kolorze poznałem, że słowo mocne to tylko tzw. chwyt marketingowy. Smak to potwierdził - w beczce był normalny bonerowy full, zresztą niezbyt udana warka. No to czas na tajemniczego portera po 3,60 złocisza. Był pyszny, świeżutki, wytrawny z mocnymi nutami kawowymi. Nie jestem znawcą porterów, ale po "burzy mózgów" wyszło, że mamy tu do czynienia z prawie na pewno porterkiem witnickim. Jakby potwierdzeniem tej tezy były nalepki Bossa na murku szynkwasu.
Nie ma teraz innego wyjścia - sekcja górnoślaska musi potwierdzić te spostrzeżenia.
Aha, wucet nie najnowszy, ale w miarę schludny, a z innych piw to można jeszcze nabyć butelkowe Gronie i Dębowe. Są też mocniejsze napoje wyskokowe.
Po wskazówkach Adama 16, który wspomniał, że mają tam Bonera, krótkim błądzeniu i konsultacjach z miejscową ludnością trafiliśmy z Wiktorią do tegoż pubu. Znajduje się on na parterze w starej kamienicy o numerze chyba 28 (na przeciwko znajdują się brzydkie wieżowce). Wspinamy się po paru stopniach i wchodzimy nie do jakiegoś tam modnego klubu (co sugeruje nazwa), lecz do szynku w starym stylu składajacym się z dwóch izb. Na podłodze linoleum, ściamy w tanich panelach z przymocowanymi kinkietami, łuszcząca się i odpadajace farba na suficie. W każdym z pomieszczeń po kilka okrągłych stolików, na których rozłożone są wafle, a zużycie ich wskazuje, że są niezbyt często zmienane. Niektóre stoliki okupuje starsza, swojska kientela, prawiąca opowieści "z mchu i paproci". Podchodzimy do baru, na prawo od niego na ścianie wisi niewielka kolekcja banknotów. Nalewaki sa trzy: na pierwszym napisane piwo mocne, drugi rozlewa wyroby Ostrovinu, a na trzecim na zwykłym sznurku wisi kartka z napisem: LANY PORTER. Oniemieliśmy . Pytamy, jaki porter? Skąd? Barmanka: No porter, nie wiem skąd, ja tu tylko nalewam. - No ale może coś jest napisane, albo przyklejone na beczce? - Nic nie jest napisane. No dobra, odpuściliśmy śledztwo i na początek zamówiliśmy Bonera Mocnego za 2,50 PLN. Już w trakcie nalewania po kolorze poznałem, że słowo mocne to tylko tzw. chwyt marketingowy. Smak to potwierdził - w beczce był normalny bonerowy full, zresztą niezbyt udana warka. No to czas na tajemniczego portera po 3,60 złocisza. Był pyszny, świeżutki, wytrawny z mocnymi nutami kawowymi. Nie jestem znawcą porterów, ale po "burzy mózgów" wyszło, że mamy tu do czynienia z prawie na pewno porterkiem witnickim. Jakby potwierdzeniem tej tezy były nalepki Bossa na murku szynkwasu.
Nie ma teraz innego wyjścia - sekcja górnoślaska musi potwierdzić te spostrzeżenia.
Aha, wucet nie najnowszy, ale w miarę schludny, a z innych piw to można jeszcze nabyć butelkowe Gronie i Dębowe. Są też mocniejsze napoje wyskokowe.
Comment