Akurat dla mnie jest to nie mniej ważny element. Natomiast pisanie jako anonim niestety podważa wiarygodność.
"Nie myśl o tym, że wszystko się kończy. Myśl, że wszystko się dopiero zaczyna. To, co powinno być życiem: spokój, wolność i cisza" M. Hłasko, "Ósmy dzień tygodnia"
Byłem tam wczoraj po prawie rocznej przerwie. Trafiłem na sezonowe - bursztynowe - świetne! Próbowałem też ciemnego - całkiem inny niż przed rokiem kiedy był taki orzechowo-słodki - i w sumie takisobie. Ten wczorajszy ciemnieczek chyba zawierał nieco podwędzanych słodów i generalnie był wytrawny - porównałbym go do Nakourenego Svihaka. Spróbowałem też łyczka pszennego -trzyma poziom. Lokal polecam zdecydowanie - spokojne (mimo tego że w centrum) miejsce ze świetnym piwem. Niby dość drogo ale na odległym o ok. 300 metrów Rynku koncerniaki sa tylko o 1/2 zł tańsze.
Zajrzeliśmy tam z Młodym na kolację w trakcie transferu Sudety - Beskidy.
W środku cicho, chłodno, sympatycznie, mimo doskwierającego w środku betonowo-asfaltowego miasta upału.
Jedliśmy sałatę Cezara i sznycel po wiedeńsku z jajkiem - smaczne! Przetestowaliśmy piwa na miejscu, kupiliśmy litrowe flasze "na drogę". Ładne szkło, firmowe wafelki, miła obsługa - czegóż więcej chcieć?
Zajechaliśmy tam po meczu z Piastem, dlatego wizyta długa nie była ale spostrzeżenia są. Dla mnie - za jasno, za sterylnie, za mało piwnie. Co do piwa - smaczne ciemne z wyraźną kawowością, słodkawe i bezpłciowe jasne, orzeźwiająca lekka pszenica.
Vienna Lager czeka na test. Generalnie biorąc pod uwagę ceny, nie byłbym częstym gościem.
Generalnie to ja mam jakiegoś pecha do tych browarów - co nie przyjadę to nie ma nic specjalnego. zawsze mijam te wszystkie wędzone, portery, marcowe, stouty, ipy itp.. A trafiam na style które owszem lubię ale nie ma w nich miejsca ani na fajerwerki ani nie są też czymś drastycznie różnym od klasycznej oferty. Tym razem podobnie, nie udało się trafić na nic specjalnego a jedynie na wiedeński lager. Nie ma w tym winy browaru oczywiście a tylko mój pech.
"Nie myśl o tym, że wszystko się kończy. Myśl, że wszystko się dopiero zaczyna. To, co powinno być życiem: spokój, wolność i cisza" M. Hłasko, "Ósmy dzień tygodnia"
Po prostu "MajEr" jest troszkę inaczej "sfokusowany" albo "stargetyzowany" - to browar przylegający do dość wypasionego hotelu, więc wystrój klasycznej piwiarni chyba by tam mało pasował...
A co do atrakcji - nie narzekaj, cała Polska słyszała o "okołomeczowych" atrakcjach przy okazji spotkania Widzew-Piast...
Co do atrakcji to w Gliwicach było głośno ale miło i przyjemnie A o wydarzeniach w Katowicach i Zawierciu radzę poczytać więcej - bo trochę już spojrzenia innego niż policyjna propaganda się pojawiło na portalach.
"Nie myśl o tym, że wszystko się kończy. Myśl, że wszystko się dopiero zaczyna. To, co powinno być życiem: spokój, wolność i cisza" M. Hłasko, "Ósmy dzień tygodnia"
Chciałam przypomnieć, że temat ten dotyczy browaru, a nie kibiców. Proszę przy temacie MajEra pozostać, a tematy kibicowskie poruszać sobie w piłce kopanej.
Kolacja w browarze MajEr w trakcie powrotu z nart pozwoliła mi zachować twarz.
Po pierwsze, przypadkiem na nocleg wybrałem hotel, w którym nigdy więcej nie zanocuję , było mi wstyd i potrzebowałem rehabilitacji w oczach najbliższych.
Po drugie, moja żona przekonała się, że kolacja w browarze nie musi oznaczać golonki albo żeberek w zawiesistym sosie czy innych knedli albo gulaszu.
Nie dość, że piliśmy bardzo smaczne piwa (pale ale, ciemne i jasne), to jeszcze oddaliśmy się gastronomicznemu szaleństwu (królik, jagnięcina, krewetki i inne takie... ).
Wszystko było świetnie podane (nawet nieco za szybko!) i bardzo smaczne, nie twierdzę, że tanie, ale jakość musi kosztować .
Po pierwsze, przypadkiem na nocleg wybrałem hotel, w którym nigdy więcej nie zanocuję , było mi wstyd i potrzebowałem rehabilitacji w oczach najbliższych.
Comment