Wybrałem się do tego przybytku zachęcony informacjami o nowym sposobie przechowywania/podawania Tyskiego. Nie żebym był aż tak wielkim fanem tego piwa, ale człowiek ciekawy jest nowości...
Sama knajpa mocno się zmieniła od czasu mojego ostatniej tam bytności. Kilkanaście lat temu, jak jeszcze nazywało się to "frykasem", to było to typowe miejsce w które chodzi się upodlić, a nie kulturalnie się napić. Teraz jest to troszeczkę wyżej pozycjonowane miejsce. Z orkiestrą grającą do tańca (co prawda jednoosobową, ale to szczegół), klientela też się zmieniła - teraz jest to miejsce pełne emerytowanych górników z małżonkami, szalejących na parkiecie.
A Tyskie prosto z tanka? Cóż, nie mam porównania z "oryginalną" wersją, bo nie piłem jej od ładnych kilku lat - ale widać że jest mniej gazowane i troszkę łagodniejsze w smaku - bez takie typowej tępej goryczy cechującej ten rodzaj piwa. Do tego podawane jest z dedykowanych kuflach i z waflami opisującymi wyjątkowość tego piwa. Oba bardzo szybko zbierane ze stołów przez barmanki - ponoć mało ich dostali. Swoją drogą, chyba jeszcze panie nie były na szkoleniu z nalewania piwa. Po pierwsze nalewak był często maczany w nalewanym piwie, a po drugie - jak się pani przyznała - drugi kran był nieużywany, ponieważ "sama piana z niego leciała"... Cena: 5,30 za duże, 4,30 małe.
Sama knajpa mocno się zmieniła od czasu mojego ostatniej tam bytności. Kilkanaście lat temu, jak jeszcze nazywało się to "frykasem", to było to typowe miejsce w które chodzi się upodlić, a nie kulturalnie się napić. Teraz jest to troszeczkę wyżej pozycjonowane miejsce. Z orkiestrą grającą do tańca (co prawda jednoosobową, ale to szczegół), klientela też się zmieniła - teraz jest to miejsce pełne emerytowanych górników z małżonkami, szalejących na parkiecie.
A Tyskie prosto z tanka? Cóż, nie mam porównania z "oryginalną" wersją, bo nie piłem jej od ładnych kilku lat - ale widać że jest mniej gazowane i troszkę łagodniejsze w smaku - bez takie typowej tępej goryczy cechującej ten rodzaj piwa. Do tego podawane jest z dedykowanych kuflach i z waflami opisującymi wyjątkowość tego piwa. Oba bardzo szybko zbierane ze stołów przez barmanki - ponoć mało ich dostali. Swoją drogą, chyba jeszcze panie nie były na szkoleniu z nalewania piwa. Po pierwsze nalewak był często maczany w nalewanym piwie, a po drugie - jak się pani przyznała - drugi kran był nieużywany, ponieważ "sama piana z niego leciała"... Cena: 5,30 za duże, 4,30 małe.
Comment