Jest to pierwszy minibrowar z odwiedzonych przez nas w Albanii. Miejsce, choć jest od razu knajpką, gdzie można coś zjeść, jest praktycznie nie do odnalezienia. Można przejechać obok ulicą i nie zauważyć. Nas poprowadził tam swoim autem zagadnięty w centrum Albańczyk. Jechaliśmy za nim kilka kilometrów od centrum, aż do wylotu z miasta. Na miejscu gość zaanonsował nas, usiedliśmy w ogródku i od razu wjechały 3 kufelki zimnego, bardzo smacznego, lekkiego pilsa, takiego, jakiego w naszym kraju zdecydowanie brakuje. Niestety po wypiciu swojego piwa gość pojechał dalej, a był jedyną osobą, która mówiła choć trochę po angielsku. Podobno właściciel umie po rosyjsku, ale nie było go.
Ponieważ było dopiero wczesne popołudnie, po zwiedzeniu browaru, wypiciu kilku piwek i pobraniu kilku następnych do peta, udaliśmy się w dalszą drogę (Ada13 usiadła za kierownicą). Gdy chcieliśmy zapłacić, okazało się, że obsługa ani myśli przyjąć od nas zapłaty, aż głupio się czuliśmy, tym bardziej, że nie mieliśmy nic, czym moglibyśmy się odwdzięczyć za taką gościnność.
Zdjęcia wkrótce.
Ponieważ było dopiero wczesne popołudnie, po zwiedzeniu browaru, wypiciu kilku piwek i pobraniu kilku następnych do peta, udaliśmy się w dalszą drogę (Ada13 usiadła za kierownicą). Gdy chcieliśmy zapłacić, okazało się, że obsługa ani myśli przyjąć od nas zapłaty, aż głupio się czuliśmy, tym bardziej, że nie mieliśmy nic, czym moglibyśmy się odwdzięczyć za taką gościnność.
Zdjęcia wkrótce.
Comment