Trzeci z tirańskich browarów znajduje się na jeszcze dalszych peryferiach albańskiej stolicy, co widać także po dziwacznym adresie. Jednak nauczeni doświadczeniami z poszukiwań browaru Kaon http://www.browar.biz/forum/showthre...062#post998062 nie mieliśmy zamiaru dotrzeć tam z centrum na własnych nogach. Zadanie było na tyle ułatwione, że jadąc dzień wcześniej do Tirany wypatrzyłem browar z pociągu. Tor przechodzi zaraz za jego murami lecz niestety w pobliżu nie ma żadnej stacji i trzeba dojechać do stacji końcowej w centrum. Przy pomocy kartki z wydrukiem z beerme, od razu przy dworcu kolejowym zaczęliśmy rozpytywać kierowców autobusów o możliwość dojazdu. Czytali uważnie, drapali się w głowę, kartkę przekazywali kolegom, ci dalszym, aż w końcu wieloosobowe konsylium wskazało nam wykrzykującego coś młodzieńca. Okazało się, że to naganiacz współpracujący z prywatnymi busami. Z naszą kartką "przewodniczką" podprowadził nas do jednego z busów gdzie przekazał w ręce kierowcy i "konduktora". Ci po wspólnej dyskusji wskazali nam miejsca i po zwerbowaniu maksymalnej liczby pasażerów ruszyliśmy. Jazda takim pojazdem po zatłoczonych ulicach Tirany ma wiele wspólnego z atrakcjami karuzeli łańcuchowej w wesołym miasteczku, tudzież rajdu samochodowego. Wyprzedzanie z każdej strony, slalom pomiędzy innymi autami, jazda pod prąd i na skróty są normą. Gdy trafia się kilkaset metrów bez korka, kierowca stara się osiągać maksymalne przewidziane przez producenta prędkości, a głównym urządzeniem w tym pomagającym jest klakson. Co ciekawe "konduktor" praktycznie wisi w tym czasie wychylony przez okno i głośno nawołuje kolejnych potencjalnych pasażerów. Nieważne, że siedzących miejsc już nie ma, będą siedzieć po dwóch na jednym siedzeniu lub na stołkach pomiędzy, albo po prostu stać. Jednak już po 15 minutach takiej szaleńczej jazdy obsługa busa jeszcze raz popatrzyła na naszą kartkę i rozglądając się dokoła zastanawiali się gdzie nas wysadzić. Udało się trafić bezbłędnie. Płaci się przy wysiadaniu, mieliśmy odliczone 150 lek, było nas trzech a naganiacz pokazywał 5 palców czyli byliśmy przekonani, że płacimy po 50 lek każdy. Jednak nie było tak łatwo, "konduktor" zakwestionował wysokość zapłaty i po negocjacjach na migi zapłaciliśmy 150 lek ale od osoby. Niby 3 krotnie drożej ale nie są to duże pieniądze (4,50 zł) a i tak byliśmy zadowoleni, że dotarliśmy na miejsce, a w dodatku cali i zdrowi. Nadmienię tylko, że bilet na przejazd pociągiem Durres - Tirana w obie strony kosztuje 110 lek.
Zgrabnie przeskoczyliśmy przydrożny rów i podążyliśmy około 400 m ulicą wśród przemysłowej zabudowy w kierunku widocznego na jej końcu dużego napisu Stefani&Co, znajdującego się nad bramą wjazdową do browaru. I tak jak w przypadku Kaon'u, nagle wśród nieciekawego terenu weszliśmy jakby do oazy. Ujrzeliśmy wielki, futurystyczny parterowy budynek restauracji z wejściem stylizowanym na logo browaru, otoczony ładnie skomponowaną zielenią i fontannami. Obok za płotem znajdują się nowoczesne zabudowania browaru z umieszczonymi na ścianach pod dachem ciekawymi "rzeźbami" ze skrzynek od piwa.
Budynek restauracji jest połączony z dość luksusowym hotelem, którego goście mają do dyspozycji spory odkryty basen i duży teren pełen atrakcji dla dzieci. Dalej, w osobnym budynku jest kryty basen z widownią a na jego dachu taras z widokiem na cały browar i tereny rekraacyjne. Z obu stron restauracji znajdują się obszerne letnie ogródki nad którymi rozpięto składane zadaszenia. Szczególnie miło siedzi się w tym sąsiadującym z browarem, mogąc czuć piękne zapachy warzonego piwa. Sala wewnątrz jest bardzo pojemna, wystrój w przytulnej ciemnej zieleni, stoły i krzesła z ciemnego drewna. Bar w kształcie wielkiej beczki, jest też scena dla występujących na żywo zespołów. Pracującym kucharzom można patrzeć na ręce gdyż kuchnia znajduje się za wielką przeszkloną ścianą. Obsługa sprawna, jest jej bardzo dużo, kelnerzy w ładnych firmowych strojach, niektórzy nawet mówią po angielsku. Niestety, menu tylko po albańsku ale ze zdjęciami, tak więc można się zorientować w daniach. Jedzenie w cenach 350 - 500 lek czyli normalnie jak na Albanię a dla Polaka tanio, szczególnie gdy się weźmie pod uwagę poziom tego ośrodka.
Oczywiście zaczęliśmy od piwa:
- Stela Pils E: bd, alk: 4,8%
Kolor złoty, klarowne.
Piana słabiutka, niejednorodna, bąble jak z mydła. Praktycznie nie było jej już w momencie podania, została jedynie cieniutka obwódka (nawet bez kożuszka).
Zapach dość wyraźny i przyjemny, słodowy z lekką kwiatowościa.
Smakowo bez fajerwerków ale dość treściwe, umiarkowanie słodowe z lekkim posmakiem owocowym. Goryczka wyczuwalna w dalekim tle ale raczej grejfrutowa niż chmielowa.
Na upalne dni może być.
- Stela Krudo
Kolor złoty, całkiem mętne. Na dnie osadzają się drożdże.
Tu piana jeszcze słabsza, wielkie bąble znikły po chwili bez śladu, nawet nie dając szans na zrobienie zdjęcia.
Zapach bardzo przyjemny, słodowy ze świeżą chlebowością.
Smak drożdżowy z owocowymi nutami, miło komponujący się z lekką słodowością.
Nie spodziewałem się, że wypiję tu niefiltra, a jeszcze do tego smacznego. Czy to niefiltrowana wersja pilsa - nie udało mi się dowiedzieć.
Oba te piwa były w cenach 60/120/200 lek za 0.25/0,5/1 l. Można zamówić także "żyrafę" 2,5 l za 500 lek.
W karcie były też Çek Pilsener, Strong i Stela Dark lecz były dostępne tylko w wersjach butelkowych w cenach odpowiednio 100, 120, 110 lek.
Nie było problemu gdy poprosiliśmy o napełnienie PET-a na wynos, kelner nawet się nie zdziwił gdy wręczyliśmy mu pusty.
Są 3 rodzaje szkła firmowego: grube, kanciaste szklanki 0,25 l, kufle 0,5 l oraz identyczne jak w naszej Bierhalli lub Grill de Brasil o pojemności 1 l. Niestety nie można ich kupić, kelnerzy konsultowali się ale grzecznie odmówili. Podkładek nie ma wcale.
Miejsce bardzo fajne, pomyślane z dużym rozmachem, warte odwiedzenia. Podobało nam się nawet bardziej niż w Kaon. Bardzo miło zaskoczył nas lany niefilter.
Trochę obawialiśmy się jak uda nam się dostać z powrotem na dworzec kolejowy do centrum Tirany. Wróciliśmy do głównej drogi, znów przeskoczyliśmy rów, potem pokonaliśmy barierki oddzielające oba pasma i stanęliśmy na poboczu. Po paru minutach zatrzymał się autobus (oczywiście przystanku tam nie było), który za 50 lek od osoby zawiózł nas na stację. Zapas czasowy nie został wykorzystany więc już na peronie można było opróżnić PET-y z niefiltrowanym.
Fotki w galerii:
Zgrabnie przeskoczyliśmy przydrożny rów i podążyliśmy około 400 m ulicą wśród przemysłowej zabudowy w kierunku widocznego na jej końcu dużego napisu Stefani&Co, znajdującego się nad bramą wjazdową do browaru. I tak jak w przypadku Kaon'u, nagle wśród nieciekawego terenu weszliśmy jakby do oazy. Ujrzeliśmy wielki, futurystyczny parterowy budynek restauracji z wejściem stylizowanym na logo browaru, otoczony ładnie skomponowaną zielenią i fontannami. Obok za płotem znajdują się nowoczesne zabudowania browaru z umieszczonymi na ścianach pod dachem ciekawymi "rzeźbami" ze skrzynek od piwa.
Budynek restauracji jest połączony z dość luksusowym hotelem, którego goście mają do dyspozycji spory odkryty basen i duży teren pełen atrakcji dla dzieci. Dalej, w osobnym budynku jest kryty basen z widownią a na jego dachu taras z widokiem na cały browar i tereny rekraacyjne. Z obu stron restauracji znajdują się obszerne letnie ogródki nad którymi rozpięto składane zadaszenia. Szczególnie miło siedzi się w tym sąsiadującym z browarem, mogąc czuć piękne zapachy warzonego piwa. Sala wewnątrz jest bardzo pojemna, wystrój w przytulnej ciemnej zieleni, stoły i krzesła z ciemnego drewna. Bar w kształcie wielkiej beczki, jest też scena dla występujących na żywo zespołów. Pracującym kucharzom można patrzeć na ręce gdyż kuchnia znajduje się za wielką przeszkloną ścianą. Obsługa sprawna, jest jej bardzo dużo, kelnerzy w ładnych firmowych strojach, niektórzy nawet mówią po angielsku. Niestety, menu tylko po albańsku ale ze zdjęciami, tak więc można się zorientować w daniach. Jedzenie w cenach 350 - 500 lek czyli normalnie jak na Albanię a dla Polaka tanio, szczególnie gdy się weźmie pod uwagę poziom tego ośrodka.
Oczywiście zaczęliśmy od piwa:
- Stela Pils E: bd, alk: 4,8%
Kolor złoty, klarowne.
Piana słabiutka, niejednorodna, bąble jak z mydła. Praktycznie nie było jej już w momencie podania, została jedynie cieniutka obwódka (nawet bez kożuszka).
Zapach dość wyraźny i przyjemny, słodowy z lekką kwiatowościa.
Smakowo bez fajerwerków ale dość treściwe, umiarkowanie słodowe z lekkim posmakiem owocowym. Goryczka wyczuwalna w dalekim tle ale raczej grejfrutowa niż chmielowa.
Na upalne dni może być.
- Stela Krudo
Kolor złoty, całkiem mętne. Na dnie osadzają się drożdże.
Tu piana jeszcze słabsza, wielkie bąble znikły po chwili bez śladu, nawet nie dając szans na zrobienie zdjęcia.
Zapach bardzo przyjemny, słodowy ze świeżą chlebowością.
Smak drożdżowy z owocowymi nutami, miło komponujący się z lekką słodowością.
Nie spodziewałem się, że wypiję tu niefiltra, a jeszcze do tego smacznego. Czy to niefiltrowana wersja pilsa - nie udało mi się dowiedzieć.
Oba te piwa były w cenach 60/120/200 lek za 0.25/0,5/1 l. Można zamówić także "żyrafę" 2,5 l za 500 lek.
W karcie były też Çek Pilsener, Strong i Stela Dark lecz były dostępne tylko w wersjach butelkowych w cenach odpowiednio 100, 120, 110 lek.
Nie było problemu gdy poprosiliśmy o napełnienie PET-a na wynos, kelner nawet się nie zdziwił gdy wręczyliśmy mu pusty.
Są 3 rodzaje szkła firmowego: grube, kanciaste szklanki 0,25 l, kufle 0,5 l oraz identyczne jak w naszej Bierhalli lub Grill de Brasil o pojemności 1 l. Niestety nie można ich kupić, kelnerzy konsultowali się ale grzecznie odmówili. Podkładek nie ma wcale.
Miejsce bardzo fajne, pomyślane z dużym rozmachem, warte odwiedzenia. Podobało nam się nawet bardziej niż w Kaon. Bardzo miło zaskoczył nas lany niefilter.
Trochę obawialiśmy się jak uda nam się dostać z powrotem na dworzec kolejowy do centrum Tirany. Wróciliśmy do głównej drogi, znów przeskoczyliśmy rów, potem pokonaliśmy barierki oddzielające oba pasma i stanęliśmy na poboczu. Po paru minutach zatrzymał się autobus (oczywiście przystanku tam nie było), który za 50 lek od osoby zawiózł nas na stację. Zapas czasowy nie został wykorzystany więc już na peronie można było opróżnić PET-y z niefiltrowanym.
Fotki w galerii:
Comment