Salm Bräu to browar restauracyjny położony niedaleko centrum Wiednia, zaraz przy Dolnym Belwederze. Wchodzi się dość ciekawie, bo przez małe podwórko, które latem pewnie robi za ogródek.
Sam lokal to kilka sal przechodnich na parterze, dość długich i wąskich, oraz sale w piwnicach (część restauracyjna i destylarnia, browar produkuje jakieś wynalazki mocnoalkoholowe - brandy i whisky).
Wystrój wnętrz jest dość typowy dla browarów restauracyjnych w krajach niemieckojęzycznych - sporo drewna, pewna przaśność, ale kontrolowana, w jednej z sal trochę "wciśnięte" kadzie miedziane.
W piątkowy wieczór sporo ludzi, większość stolików ma rezerwację. Dużo gości zagranicznych, jak to w Wiedniu, słychać wiele języków, polski też. Niektórzy goście z psami, niektórzy z niemowlakami w wózkach.
Żarcie również typowe dla browaru restauracyjnego w obszarze dominacji języka niemieckiego - daje radę, ale nie porywa. Dla wegetarian też coś się znajdzie (kluchy, naleśniory), gorzej z pożywieniem typu "light". No dobra, są jakieś sałatki...
Objętościowo dania główne raczej dla piwoszy zaprawionych w bojach. Przy piwie włącza mi się ssanie, a ledwo dałem radę pokonać Knoblauchrahmsuppe mit Speckcrôutons i Jäger-Pfandl (saftiges Wildragout in Rotwein-Pilzsauce mit Kräuterspätzle) .
Cenowo..., na ja, Wiedeń nigdy nie był szczególnie tanią miejscówką... . W temacie stricte piwnym: na miejscu serwują pilsa, hellesa, pszenicę, marcowe i fajne piwo typu "polotmave" o nazwie Böhmisch G´mischt.
Obsługa kelnerska sprawna i bez fochów, co w Wiedniu oczywiste nie jest. Aha, z kronikarskiego obowiązku - kibelek w porządku . Piwa niebawem opiszę gdzie trzeba.
Sam lokal to kilka sal przechodnich na parterze, dość długich i wąskich, oraz sale w piwnicach (część restauracyjna i destylarnia, browar produkuje jakieś wynalazki mocnoalkoholowe - brandy i whisky).
Wystrój wnętrz jest dość typowy dla browarów restauracyjnych w krajach niemieckojęzycznych - sporo drewna, pewna przaśność, ale kontrolowana, w jednej z sal trochę "wciśnięte" kadzie miedziane.
W piątkowy wieczór sporo ludzi, większość stolików ma rezerwację. Dużo gości zagranicznych, jak to w Wiedniu, słychać wiele języków, polski też. Niektórzy goście z psami, niektórzy z niemowlakami w wózkach.
Żarcie również typowe dla browaru restauracyjnego w obszarze dominacji języka niemieckiego - daje radę, ale nie porywa. Dla wegetarian też coś się znajdzie (kluchy, naleśniory), gorzej z pożywieniem typu "light". No dobra, są jakieś sałatki...
Objętościowo dania główne raczej dla piwoszy zaprawionych w bojach. Przy piwie włącza mi się ssanie, a ledwo dałem radę pokonać Knoblauchrahmsuppe mit Speckcrôutons i Jäger-Pfandl (saftiges Wildragout in Rotwein-Pilzsauce mit Kräuterspätzle) .
Cenowo..., na ja, Wiedeń nigdy nie był szczególnie tanią miejscówką... . W temacie stricte piwnym: na miejscu serwują pilsa, hellesa, pszenicę, marcowe i fajne piwo typu "polotmave" o nazwie Böhmisch G´mischt.
Obsługa kelnerska sprawna i bez fochów, co w Wiedniu oczywiste nie jest. Aha, z kronikarskiego obowiązku - kibelek w porządku . Piwa niebawem opiszę gdzie trzeba.
Comment