Waidhofen to śliczne, zabytkowe miasteczko nad rzeką Ybbs w Dolnej Austrii ze starym, obronnym zamkiem. Co godzinę kursują tu pociągi z Amstetten, stacji na głównej magistrali Wiedeń - Linz. Dojście z dworca do browarku zajmie około 5 min. Po wyjściu z budynku stacji przekraczamy jeszcze tor wąskotorówki, i idąc w dół po 50 m jesteśmy już na Wiener Straße, w którą skręcamy w lewo. Po 300 m jesteśmy na miejscu.
Budynek w którym mieści się browarek jest dosyć duży, stoi pomiędzy ulicą a wysokim, urwistym brzegiem rzeki Ybbs. Niestety, była niedziela godz. 14.20 a okazało się że restauracja jest czynna DO godz. 14 Baliśmy się że obejdziemy się smakiem. Zaglądając przez okna podziwialiśmy obszerne, stylowo, w drewnie w ludowym stylu, urządzone sale restauracyjne. Nasze zainteresowanie zostało zauważone, pojawiła się pani która sprzątała, i otworzywszy drzwi poinformowała że od 16-ej piwa możemy się napić w Bierkarussell czyli piwnej karuzeli. Istotnie, obok budynku mieści się mały, sześciokątny domek z zielonym dachem mieszczący okrągły bar. Wnętrze ozdabiają różne piwne gadżety, siedzieć można przy barze lub pod oknami. Z tyłu za "karuzelą" znajduje się drewniany, zadaszony taras wysunięty nad nurtem przepływającej jakieś 20 m niżej rzeki. Świetne miejsce na piwkowanie w ciepłe dni, lecz nie dla mających lęk wysokości.
Pocieszeni, że jednak piwka spróbujemy poszliśmy zwiedzić miasteczko i o 16-ej zameldowaliśmy się na tarasie. Siedzieliśmy do 16.30 i rzedły nam miny bo oprócz kota pieszczocha nikt się nie pojawiał. Dopiero o 16.40 otworzyły się drzwi browaru, wyjrzał jakiś pan i widząc nas czym prędzej zaczął otwierać Bierkarussell. Przyjęliśmy to z radosnym okrzykiem bo i dzień bardzo ciepły był a nam gardła wyschły już mocno. Pan okazał się szefem i piwowarem, bardzo przepraszał za spóźnienie, tłumacząc się że w niedzielę o tej porze rzadko kto się pojawia. Rzeczywiście, siedzieliśmy przy piwach jeszcze 1,5 godz. tylko w towarzystwie szefa, który okazał się bardzo miłym człowiekiem. Opowiadał o swoich piwach, objaśniał pochodzenie pamiątek i zdjęć w "karuzeli" i oczywiście nie omieszkał puścić jej w ruch. Rzeczywiście, choć powoli, to cały domek się kręcił!
Były dostępne 2 rodzaje piw:
- Hell, według szefa o ekstrakcie "trochę ponad 12°". Barwy jasno żółtej, lekko mętne. Piana bardzo gęsta i wysoka, po paru łykach dała się trochę okiełznać ale i tak oblepiała cały kufel. Zapach intensywnie słodowy, smak takiż z nutą chlebową i lekką goryczką. Smaczne i orzeźwiające piwo, poszło nam bardzo szybko.
- Dunkel Weizen, 13°. Kolor ciemnobursztynowy, mętne. Piana nie za duża, szybko się redukuje do obrączki pozostawiając nieregularne ślady. Zapach słodowy z dziwną kwaskową nutą, zapewne drożdżową. Smak mocno słodowy, ciężki, pszenicę przypominający dopiero po chwili gdy pojawi się lekko bananowo - kwaskowy posmak. Dla mnie jednak za słodkie. Jednak nie często się takie piwo spotyka i warto spróbować.
Po spróbowaniu obu piw poprosiliśmy o powtórkę jasnego. Przedtem zapytałem jeszcze szefa o widziane przez okno w restauracji wypisane kredą na tablicy piwo Feuer Spezial. Powiedział że mieli jakieś święto i warzy to piwo tylko czasami i w tej chwili nie ma. Jednak nie nalał kolejnych hellesów tylko zniknął w drzwiach do podziemi browarku by po paru minutach przynieść półciemnego Feuer,a. Podobno ma 11,8°, jest brązowej barwy, klarowne. Tu też piana nie trzymała się długo ale pozostawały ładne obręcze po każdym łyku. Zapach słodowy lecz niezbyt intensywny, smak stanowił ładnie zharmonizowany bukiet słodowo - owocowy z lekką goryczką. Bardzo ciekawe i chyba najlepsze z tutaj pitych piw. Wszystkie piwa były w przystępnej jak na Austrię cenie 2,80 €/0,5 l.
Chętnie byśmy kontynuowali biesiadę ale czas odjazdu pociągu się zbliżał. Zapytaliśmy oczywiście o możliwość zakupu kufli firmowych do kolekcji (dość nietypowych) na co szef powiedział z uśmiechem "geschenk". Wobec czego poprosiliśmy o nalanie jeszcze po jasnym na drogę i tak zaopatrzeni podążyliśmy na stację. Szkoda tylko że nie było firmowych podkładek.
Fotki w galerii:
Budynek w którym mieści się browarek jest dosyć duży, stoi pomiędzy ulicą a wysokim, urwistym brzegiem rzeki Ybbs. Niestety, była niedziela godz. 14.20 a okazało się że restauracja jest czynna DO godz. 14 Baliśmy się że obejdziemy się smakiem. Zaglądając przez okna podziwialiśmy obszerne, stylowo, w drewnie w ludowym stylu, urządzone sale restauracyjne. Nasze zainteresowanie zostało zauważone, pojawiła się pani która sprzątała, i otworzywszy drzwi poinformowała że od 16-ej piwa możemy się napić w Bierkarussell czyli piwnej karuzeli. Istotnie, obok budynku mieści się mały, sześciokątny domek z zielonym dachem mieszczący okrągły bar. Wnętrze ozdabiają różne piwne gadżety, siedzieć można przy barze lub pod oknami. Z tyłu za "karuzelą" znajduje się drewniany, zadaszony taras wysunięty nad nurtem przepływającej jakieś 20 m niżej rzeki. Świetne miejsce na piwkowanie w ciepłe dni, lecz nie dla mających lęk wysokości.
Pocieszeni, że jednak piwka spróbujemy poszliśmy zwiedzić miasteczko i o 16-ej zameldowaliśmy się na tarasie. Siedzieliśmy do 16.30 i rzedły nam miny bo oprócz kota pieszczocha nikt się nie pojawiał. Dopiero o 16.40 otworzyły się drzwi browaru, wyjrzał jakiś pan i widząc nas czym prędzej zaczął otwierać Bierkarussell. Przyjęliśmy to z radosnym okrzykiem bo i dzień bardzo ciepły był a nam gardła wyschły już mocno. Pan okazał się szefem i piwowarem, bardzo przepraszał za spóźnienie, tłumacząc się że w niedzielę o tej porze rzadko kto się pojawia. Rzeczywiście, siedzieliśmy przy piwach jeszcze 1,5 godz. tylko w towarzystwie szefa, który okazał się bardzo miłym człowiekiem. Opowiadał o swoich piwach, objaśniał pochodzenie pamiątek i zdjęć w "karuzeli" i oczywiście nie omieszkał puścić jej w ruch. Rzeczywiście, choć powoli, to cały domek się kręcił!
Były dostępne 2 rodzaje piw:
- Hell, według szefa o ekstrakcie "trochę ponad 12°". Barwy jasno żółtej, lekko mętne. Piana bardzo gęsta i wysoka, po paru łykach dała się trochę okiełznać ale i tak oblepiała cały kufel. Zapach intensywnie słodowy, smak takiż z nutą chlebową i lekką goryczką. Smaczne i orzeźwiające piwo, poszło nam bardzo szybko.
- Dunkel Weizen, 13°. Kolor ciemnobursztynowy, mętne. Piana nie za duża, szybko się redukuje do obrączki pozostawiając nieregularne ślady. Zapach słodowy z dziwną kwaskową nutą, zapewne drożdżową. Smak mocno słodowy, ciężki, pszenicę przypominający dopiero po chwili gdy pojawi się lekko bananowo - kwaskowy posmak. Dla mnie jednak za słodkie. Jednak nie często się takie piwo spotyka i warto spróbować.
Po spróbowaniu obu piw poprosiliśmy o powtórkę jasnego. Przedtem zapytałem jeszcze szefa o widziane przez okno w restauracji wypisane kredą na tablicy piwo Feuer Spezial. Powiedział że mieli jakieś święto i warzy to piwo tylko czasami i w tej chwili nie ma. Jednak nie nalał kolejnych hellesów tylko zniknął w drzwiach do podziemi browarku by po paru minutach przynieść półciemnego Feuer,a. Podobno ma 11,8°, jest brązowej barwy, klarowne. Tu też piana nie trzymała się długo ale pozostawały ładne obręcze po każdym łyku. Zapach słodowy lecz niezbyt intensywny, smak stanowił ładnie zharmonizowany bukiet słodowo - owocowy z lekką goryczką. Bardzo ciekawe i chyba najlepsze z tutaj pitych piw. Wszystkie piwa były w przystępnej jak na Austrię cenie 2,80 €/0,5 l.
Chętnie byśmy kontynuowali biesiadę ale czas odjazdu pociągu się zbliżał. Zapytaliśmy oczywiście o możliwość zakupu kufli firmowych do kolekcji (dość nietypowych) na co szef powiedział z uśmiechem "geschenk". Wobec czego poprosiliśmy o nalanie jeszcze po jasnym na drogę i tak zaopatrzeni podążyliśmy na stację. Szkoda tylko że nie było firmowych podkładek.
Fotki w galerii: