Pidipivovar Pod Kalousem to obecnie bodajże najmniejszy spośród legalnie działających browarów w Czechach. Mieliśmy go odwiedzić jeszcze w marcu, ale ,corona, pokrzyżował nam plany .
Browar znajduje się w małym prywatnym domku we wsi Žerotín. Kiedy podjechaliśmy pod bramę, nawet nie zdążyliśmy użyć dzwonka, a drzwi uchylił i stanął w nich bardzo sympatyczny, tryskający dobrym humorem właściciel i piwowar zarazem Martin Trokan.
Mój imiennik zaprosił nas na swoje włości od razu skierowaliśmy się na tyły małej chałpki. Tam w równie małej i ciasnej kuchni stoi filigranowa warzelnia. Składa się ona tylko z jednego pojemnika o pojemności 50 litrów. Kociołek jest mobilny i stoi na podstawce wyposażonej w kółka. Po skończeniu gotowania do kociołka podpina się wężyki i wkręca się je do zaworków umieszczonych w ścianie. Specjalnie przygotowane przelotki prowadzą na dół, do chłodnicy, i dalej do tanków znajdujących się w piwnicy. Mieliśmy jeszcze okazję zobaczyć poprzednią warzelnię, która obecnie stoi pod zlewem.
Martin to pasjonat piwa, ale przede wszystkim kolekcjoner etykiet i cały czas opowiadając o swoich pasjach zaprowadził nas do piwnicy. Bardzo wąskimi schodkami ze schyloną głową schodzimy do bajkowej piwniczki. Tam po bokach ustawiono lodówki, sprzęt do butelkowania piwa, oraz firmowe kegi. Na wprost pod półokrągłym sufitem z kamienia stoją chłodnica, oraz cztery 25 litrowe tanko fermentatory. Aby się tam dostać bez rozbicia sobie głowy musimy podejść pojedynczo podejść specjalnym kanałem.
Wszystko poupychane w małych pomieszczeniach, ale zrobiono to logicznie i do tego całość prezentuje się bajkowo. Warzeniem piwa gospodarz zajmuje się od dwóch lat, a legalnie ruszył w tym roku w lutym. W stałej ofercie zawsze są dwa piwa, a kupić je możemy w litrowym plastiku w cenie 70 Kc. za butelkę. Owszem Martin eksperymentuje z nowymi piwami, ale jak mówił: zanim je zacznę sprzedawać, muszę je dopracować i póki co nowych piw próbuje sam. Stała oferta to dwa piwa i o dziwo nie ma ,lezaka,:
- Žerotínský kalous 13 -ka to według niego polotmave, mocne piwo typy IPA, w którym dominują cytrusy i goryczka
- Dark Callous to ciemna 13 -ka. Tu dopiero miały być fajerwerki. Nuty karmelu, czekolady i owocowy aromat, fiu, fiu....
Oczywiście po jednogarnkowej warzelni i piwie z ,gotowców, wiele dobrego się nie spodziewałem, ale tak w duszy po cichu liczyłem na cud. Cud się nie ziścił, natomiast było gorzej niż się spodziewałem. Szkoda że muszę to napisać, ale takie są fakty. Piwa są po prostu wstrętne, paskudne o bardzo dziwnym smaku. Oba smakują praktycznie tak samo i zaliczam je do jednych z najgorszych jakie piłem nie tylko w Czechach, ale i w swoim życiu. Dziw bierze, że w kraju dobrego piwa ktoś to kupuje i jeszcze wraca po repetę.
Kupiliśmy po 5 butelek, wypiliśmy 4, a reszta prawdopodobnie pójdzie w kanalizę.
Myślę, że lepiej nie będzie, ale oczywiście chciałbym się mylić, bo Martin to miły i gościnny człowiek, ale póki co powinien jednak pozostać przy zbieraniu etykiet, a warzeniem piwa niech zajmą się inni. Zdjęcia w galerii:
Browar znajduje się w małym prywatnym domku we wsi Žerotín. Kiedy podjechaliśmy pod bramę, nawet nie zdążyliśmy użyć dzwonka, a drzwi uchylił i stanął w nich bardzo sympatyczny, tryskający dobrym humorem właściciel i piwowar zarazem Martin Trokan.
Mój imiennik zaprosił nas na swoje włości od razu skierowaliśmy się na tyły małej chałpki. Tam w równie małej i ciasnej kuchni stoi filigranowa warzelnia. Składa się ona tylko z jednego pojemnika o pojemności 50 litrów. Kociołek jest mobilny i stoi na podstawce wyposażonej w kółka. Po skończeniu gotowania do kociołka podpina się wężyki i wkręca się je do zaworków umieszczonych w ścianie. Specjalnie przygotowane przelotki prowadzą na dół, do chłodnicy, i dalej do tanków znajdujących się w piwnicy. Mieliśmy jeszcze okazję zobaczyć poprzednią warzelnię, która obecnie stoi pod zlewem.
Martin to pasjonat piwa, ale przede wszystkim kolekcjoner etykiet i cały czas opowiadając o swoich pasjach zaprowadził nas do piwnicy. Bardzo wąskimi schodkami ze schyloną głową schodzimy do bajkowej piwniczki. Tam po bokach ustawiono lodówki, sprzęt do butelkowania piwa, oraz firmowe kegi. Na wprost pod półokrągłym sufitem z kamienia stoją chłodnica, oraz cztery 25 litrowe tanko fermentatory. Aby się tam dostać bez rozbicia sobie głowy musimy podejść pojedynczo podejść specjalnym kanałem.
Wszystko poupychane w małych pomieszczeniach, ale zrobiono to logicznie i do tego całość prezentuje się bajkowo. Warzeniem piwa gospodarz zajmuje się od dwóch lat, a legalnie ruszył w tym roku w lutym. W stałej ofercie zawsze są dwa piwa, a kupić je możemy w litrowym plastiku w cenie 70 Kc. za butelkę. Owszem Martin eksperymentuje z nowymi piwami, ale jak mówił: zanim je zacznę sprzedawać, muszę je dopracować i póki co nowych piw próbuje sam. Stała oferta to dwa piwa i o dziwo nie ma ,lezaka,:
- Žerotínský kalous 13 -ka to według niego polotmave, mocne piwo typy IPA, w którym dominują cytrusy i goryczka
- Dark Callous to ciemna 13 -ka. Tu dopiero miały być fajerwerki. Nuty karmelu, czekolady i owocowy aromat, fiu, fiu....
Oczywiście po jednogarnkowej warzelni i piwie z ,gotowców, wiele dobrego się nie spodziewałem, ale tak w duszy po cichu liczyłem na cud. Cud się nie ziścił, natomiast było gorzej niż się spodziewałem. Szkoda że muszę to napisać, ale takie są fakty. Piwa są po prostu wstrętne, paskudne o bardzo dziwnym smaku. Oba smakują praktycznie tak samo i zaliczam je do jednych z najgorszych jakie piłem nie tylko w Czechach, ale i w swoim życiu. Dziw bierze, że w kraju dobrego piwa ktoś to kupuje i jeszcze wraca po repetę.
Kupiliśmy po 5 butelek, wypiliśmy 4, a reszta prawdopodobnie pójdzie w kanalizę.
Myślę, że lepiej nie będzie, ale oczywiście chciałbym się mylić, bo Martin to miły i gościnny człowiek, ale póki co powinien jednak pozostać przy zbieraniu etykiet, a warzeniem piwa niech zajmą się inni. Zdjęcia w galerii: