Ktoś kto tu jeszcze nie był, a został w ten rejon Prahy przywieziony z zawiązanymi oczami, nigdy by nie uwierzył, że jest w stołecznym mieście. Dość wąska, około 6-kilometrowa dolina (Prokopské údolí), którą płynie Dalejský potok to przyrodnicza perełka zachodnich rubieży Prahy. Wielkie pionowe skały, góry sięgające 313 m n.p.m, gęsty las, jaskinie, miejsca widokowe, przyciągają do spacerów licznymi turystycznymi ścieżkami mieszkańców okolicznych, coraz bardziej rozrastających się osiedli, a z pewnością i pozostałych Prażan.
I w takiej to pięknej scenerii można napić się piwa w powstałym w lutym 2020 browarze. Dojechać tu można w 8 minut kursującymi wzdłuż doliny (co pół godziny) pociągami ze Stacji Praha-Smíchov. Należy wysiąść na przystanku Praha-Holyně, po czym odbyć prawie kilometrowy spacer bądź to wzdłuż potoku po lewej stronie toru, bądź górą przez las po prawej (cofając się w kierunku z którego przyjechaliśmy). My użyliśmy jednej drogi tam a drugiej wracając. Inną opcją jest dojazd tramwajem do pętli Sídliště Barrandov i dojście również niecały kilometr leśną ścieżką.
Położone pomiędzy zalesionym stokiem a potokiem budynki mają długą historię. Od 1909 roku powstał tu hostinec założony przez Antonína Kosa (pracowała tu również jego rodzina), a istniał do początku wojny. Wchodząc na teren przez drewniany most na potoku, jest to główny budynek po prawej. Na nim w górnej części pod dachem wciąż jest widoczna nazwa "U Kosů" wykonana w tynku z wypukłych liter oraz rok budowy. Budynek po lewej obecnie mieszczący browar i restaurację został wybudowany w połowie lat 20-ych i służył jako sala koncertowa i taneczna. Po wojnie komuniści umieścili tu różne magazyny i firmy, a do pierwotnej funkcji restauracji (i nowej jako browar) po długim remoncie przywrócili dopiero w 2020 roku obecni właściciele. Bardzo dbają o pamięć o tych, którzy to miejsce stworzyli i długie lata tu pracowali. Nazwy większości piw upamiętniają rodzinę Kosů - począwszy od taty poprzez dzieci do stryja i cioci, a ich wizerunki są na etykietach oraz podkładkach. W restauracji umieszczono stare zdjęcia przedstawiające pana Antonína i jego rodzinę, a także ówczesny wygląd budynków i okolicznych terenów. Sama sala jest w stylu lat 20-ych, dominuje ciemne drewno ze snycerskimi rzeźbieniami, ściany białe. Dookoła wzdłuż ścian siedzimy na jednolitej długiej ławie z szerokim, również drewnianym oparciem. Dwie takie ławy są też na środku sali ale oczywiście krótsze i dwustronne ze wspólnym oparciem. Z drugiej strony stołów siedzi się na czarnych drewnianych krzesłach w kształtach z epoki początku 20 wieku. oświetlenie punktowe w postaci zwisających nad stołami prostych "talerzowych" lamp. Drewniany bar ma dwie stylowe kolumny złotego koloru, po 4 krany każda. Leje się zawsze 7 piw, w tym 3 są stałe a 4 sezonowe, ostatni kran zajmuje beczkowa Kofola.
Sala restauracji sąsiaduje przez ścianę z browarem, można tam zerknąć przez okienka. I tyle tylko nam pozostało bo przyjechaliśmy do Prokopáka z 1,5 godzinnym opóźnieniem, w tym czasie pan sládek zdążył już wyjść i zacząć świętować weekend (był piątek). Takie są skutki gdy z 5-osobowej ekipy 4 są po raz pierwszy w Pradze i oprowadzani (przeze mnie oczywiście) po centrum co chwila trafiają na jakiś browar i koniecznie chcą w każdym spróbować piwa. No cóż, na zwiedzanie browaru trzeba się będzie umówić z panem sládkem przy innej okazji. Z tego co dojrzałem warzelnia wygląda na 10 hl, a tankofermentory na 20 hl. Worki ze słodem były ze słodowni Klusáček z Kounic.
17.06.2022 gdy odwiedziliśmy to miejsce była piękna letnia pogoda z nie za dużym upałem. Wiec zrozumiale, że wewnątrz w restauracji nie było nikogo a spora liczba gości konsumowała na dworze. Do dyspozycji są ławy na tarasie od razu przy wyjściu z sali lub te rozstawione na terenie ogrodu (a właściwie już lasu) dalej od budynku. Tych drugich jest znacznie więcej, częściowo są wyposażone w parasole Kofoli. Najdalsze ławy znajdują się w blisko zagrody gdzie mieszkają wesołe kózki. Jeśli przyszliśmy tylko na piwo nie trzeba czekać na kelnera, można je sobie przynieść z výčepu umieszczonego w małej przybudówce na dole dokładnie naprzeciw mostka, którym wchodzimy na teren. Asortyment piwny ten sam co na barze w restauracji, są też butelki na wynos.
Koledzy zamawiali również dania, więc korzystaliśmy z obsługi (bardzo sprawnej) pań kelnerek. Ja spróbowałem takich piw:
- Kluk světlé výčepní10°. Jasno żółte, prawie klarowne z piękną, wysoką, gęstą pianą. Świetna chlebowość idealnie zharmonizowana z dużą dawką chmielowej goryczki. Treściwe, pyszne piwo, takie 10° tylko w Czechach. Użyto chmieli Premiant i Harmonie. 47 kč/0,5 l.
- Holka Summer ALE 10°. Żółte, lekko mętne, piana bardzo gęsta, mocna i wysoka. Pachnie bardzo wyraźnie chmielowo, do tego pestki dyni i lekkie masełko. Ale w smaku diacetylu już nie wyczułem, jest wyraźna słodowość również z domieszką dyni lub słonecznika. Goryczka bardzo przyjemna i wyraźna, typowo australijska, jako że użyto chmielu Eclipse. Kolejna bardzo dobra, treściwa 10°. 56 kč/0,4 l.
- Teta Red ALE 11°. Gdy podano, widząc czerwoną barwę tego piwa pomyślałem, że to jakieś owocowe, na szczęście już słodowy i wyraźnie chmielowy zapach rozwiał te obawy. W smaku pełne, chlebowa słodowość, nuty żywiczne, cytrusowe ale i silna goryczka użytego tu jako jedyny chmielu Galaxy. Barwę zaś zawdzięcza słodowi Carared. Bardzo dobre, 58 kč/0,4 l.
- Tatin světlý ležák 12°. Jasno złote, lekko mętne, piana wysoka i mocna, bąble średniej wielkości. Przykład idealnie klasycznej czeskiej 12°, leciutki diacetyl, chlebek, lekka kwiatowa nuta, idealnie uzupełnione goryczką pojawiającą się na podniebieniu i długo je pieszcząca. Jak się można było domyślać użyto chmieli Žatecký poloraný črveňák i Premiant. Nic dodać nic ująć, bardzo dobre, 54 kč/0,5 l.
- Děvenka NEIPA 13°. Słomkowo żółte, całkowicie mętne, piana wysoka, mocna, gęsta jak krem. Deklarowane chmiele to Nelson Sauvin i Sabro jednak aromat jest raczej bardziej słodowy, mało owocowo-cytrusowy. W smaku chmiele trochę bardziej się uwydatniają szczególnie pod koniec ale owocowość jest słodka w stylu bardzo dojrzałych brzoskwiń. Treściwe, smaczne ale cięższe piwo. 66 kč/0,4 l.
Na kranach były jeszcze tego dnia:
- Panímáma polotmavý ležák 12°, 54 kč/0,5 l,
- Milostpaní ALE 12°, 58 kč/0,4 l
a koledzy zapodali z butelki
- Černý Petr Imperial Stout 22,9°, 9,9%, 180 kč/0,75 l. Jak wynikało z etykiety piwo uwarzone we współpracy z browarem Máša Řevničov ale nie wiadomo czy tam czy tu. Spróbowałem łyk i bardzo mi smakowało, jednak w większej dawce przy takiej pogodzie mogło spowodować trudności w poruszaniu się.
Jak się dało zauważyć z powyższego, piwa dolnej fermentacji są podawane w pojemności 0,5 l (lub 0,3 l) w kuflach, a górniaki tylko 0,4 l (szklanki pintówki). Podkładki są dostępne na stołach.
Duży plus za dokładne opisy użytych słodów i chmieli umieszczone w bardzo ładnym, stylizowanym na stare, menu.
Na wynos piwa są do kupienia w szklanych butelkach 0,75 l za 80-130 kč (tylko wspomniany Černý Petr za 180 kč).
Jedzenia sporo, można wybrać spośród kilkunastu dań tradycyjnej kuchni czeskiej, a co za tym idzie jedynym bezmięsnym jest smažený sýr. Ceny nie są przesadzone, choć przecież formalnie jesteśmy w Pradze, W ramach "polední menu" od poniedziałku do piątku w godzinach 11-15 można zjeść w niższych cenach + zupa.
Miejsce jest przepiękne, pełne zieleni, właściwie w lesie, idealnie się tu odpoczywa przy bardzo dobrym piwie. Przy pobycie w Pradze wizyta konieczna.
Czynne: pon-czw.+ nd 11-21.30, pt, sob. 11-22.
Na fotkach: 1. Wejście przez mostek. Po prawej pierwszy budynek hostinca z 1909 roku, naprzeciw výčep, po lewej budynek restauracji i browaru. 2. Pierwsze drzwi - browar, drugie (otwarte) restauracja. 3. Ogródek pod lasem 4. Sala restauracji, przez okienka w ścianie można zajrzeć do browaru.
I w takiej to pięknej scenerii można napić się piwa w powstałym w lutym 2020 browarze. Dojechać tu można w 8 minut kursującymi wzdłuż doliny (co pół godziny) pociągami ze Stacji Praha-Smíchov. Należy wysiąść na przystanku Praha-Holyně, po czym odbyć prawie kilometrowy spacer bądź to wzdłuż potoku po lewej stronie toru, bądź górą przez las po prawej (cofając się w kierunku z którego przyjechaliśmy). My użyliśmy jednej drogi tam a drugiej wracając. Inną opcją jest dojazd tramwajem do pętli Sídliště Barrandov i dojście również niecały kilometr leśną ścieżką.
Położone pomiędzy zalesionym stokiem a potokiem budynki mają długą historię. Od 1909 roku powstał tu hostinec założony przez Antonína Kosa (pracowała tu również jego rodzina), a istniał do początku wojny. Wchodząc na teren przez drewniany most na potoku, jest to główny budynek po prawej. Na nim w górnej części pod dachem wciąż jest widoczna nazwa "U Kosů" wykonana w tynku z wypukłych liter oraz rok budowy. Budynek po lewej obecnie mieszczący browar i restaurację został wybudowany w połowie lat 20-ych i służył jako sala koncertowa i taneczna. Po wojnie komuniści umieścili tu różne magazyny i firmy, a do pierwotnej funkcji restauracji (i nowej jako browar) po długim remoncie przywrócili dopiero w 2020 roku obecni właściciele. Bardzo dbają o pamięć o tych, którzy to miejsce stworzyli i długie lata tu pracowali. Nazwy większości piw upamiętniają rodzinę Kosů - począwszy od taty poprzez dzieci do stryja i cioci, a ich wizerunki są na etykietach oraz podkładkach. W restauracji umieszczono stare zdjęcia przedstawiające pana Antonína i jego rodzinę, a także ówczesny wygląd budynków i okolicznych terenów. Sama sala jest w stylu lat 20-ych, dominuje ciemne drewno ze snycerskimi rzeźbieniami, ściany białe. Dookoła wzdłuż ścian siedzimy na jednolitej długiej ławie z szerokim, również drewnianym oparciem. Dwie takie ławy są też na środku sali ale oczywiście krótsze i dwustronne ze wspólnym oparciem. Z drugiej strony stołów siedzi się na czarnych drewnianych krzesłach w kształtach z epoki początku 20 wieku. oświetlenie punktowe w postaci zwisających nad stołami prostych "talerzowych" lamp. Drewniany bar ma dwie stylowe kolumny złotego koloru, po 4 krany każda. Leje się zawsze 7 piw, w tym 3 są stałe a 4 sezonowe, ostatni kran zajmuje beczkowa Kofola.
Sala restauracji sąsiaduje przez ścianę z browarem, można tam zerknąć przez okienka. I tyle tylko nam pozostało bo przyjechaliśmy do Prokopáka z 1,5 godzinnym opóźnieniem, w tym czasie pan sládek zdążył już wyjść i zacząć świętować weekend (był piątek). Takie są skutki gdy z 5-osobowej ekipy 4 są po raz pierwszy w Pradze i oprowadzani (przeze mnie oczywiście) po centrum co chwila trafiają na jakiś browar i koniecznie chcą w każdym spróbować piwa. No cóż, na zwiedzanie browaru trzeba się będzie umówić z panem sládkem przy innej okazji. Z tego co dojrzałem warzelnia wygląda na 10 hl, a tankofermentory na 20 hl. Worki ze słodem były ze słodowni Klusáček z Kounic.
17.06.2022 gdy odwiedziliśmy to miejsce była piękna letnia pogoda z nie za dużym upałem. Wiec zrozumiale, że wewnątrz w restauracji nie było nikogo a spora liczba gości konsumowała na dworze. Do dyspozycji są ławy na tarasie od razu przy wyjściu z sali lub te rozstawione na terenie ogrodu (a właściwie już lasu) dalej od budynku. Tych drugich jest znacznie więcej, częściowo są wyposażone w parasole Kofoli. Najdalsze ławy znajdują się w blisko zagrody gdzie mieszkają wesołe kózki. Jeśli przyszliśmy tylko na piwo nie trzeba czekać na kelnera, można je sobie przynieść z výčepu umieszczonego w małej przybudówce na dole dokładnie naprzeciw mostka, którym wchodzimy na teren. Asortyment piwny ten sam co na barze w restauracji, są też butelki na wynos.
Koledzy zamawiali również dania, więc korzystaliśmy z obsługi (bardzo sprawnej) pań kelnerek. Ja spróbowałem takich piw:
- Kluk světlé výčepní10°. Jasno żółte, prawie klarowne z piękną, wysoką, gęstą pianą. Świetna chlebowość idealnie zharmonizowana z dużą dawką chmielowej goryczki. Treściwe, pyszne piwo, takie 10° tylko w Czechach. Użyto chmieli Premiant i Harmonie. 47 kč/0,5 l.
- Holka Summer ALE 10°. Żółte, lekko mętne, piana bardzo gęsta, mocna i wysoka. Pachnie bardzo wyraźnie chmielowo, do tego pestki dyni i lekkie masełko. Ale w smaku diacetylu już nie wyczułem, jest wyraźna słodowość również z domieszką dyni lub słonecznika. Goryczka bardzo przyjemna i wyraźna, typowo australijska, jako że użyto chmielu Eclipse. Kolejna bardzo dobra, treściwa 10°. 56 kč/0,4 l.
- Teta Red ALE 11°. Gdy podano, widząc czerwoną barwę tego piwa pomyślałem, że to jakieś owocowe, na szczęście już słodowy i wyraźnie chmielowy zapach rozwiał te obawy. W smaku pełne, chlebowa słodowość, nuty żywiczne, cytrusowe ale i silna goryczka użytego tu jako jedyny chmielu Galaxy. Barwę zaś zawdzięcza słodowi Carared. Bardzo dobre, 58 kč/0,4 l.
- Tatin světlý ležák 12°. Jasno złote, lekko mętne, piana wysoka i mocna, bąble średniej wielkości. Przykład idealnie klasycznej czeskiej 12°, leciutki diacetyl, chlebek, lekka kwiatowa nuta, idealnie uzupełnione goryczką pojawiającą się na podniebieniu i długo je pieszcząca. Jak się można było domyślać użyto chmieli Žatecký poloraný črveňák i Premiant. Nic dodać nic ująć, bardzo dobre, 54 kč/0,5 l.
- Děvenka NEIPA 13°. Słomkowo żółte, całkowicie mętne, piana wysoka, mocna, gęsta jak krem. Deklarowane chmiele to Nelson Sauvin i Sabro jednak aromat jest raczej bardziej słodowy, mało owocowo-cytrusowy. W smaku chmiele trochę bardziej się uwydatniają szczególnie pod koniec ale owocowość jest słodka w stylu bardzo dojrzałych brzoskwiń. Treściwe, smaczne ale cięższe piwo. 66 kč/0,4 l.
Na kranach były jeszcze tego dnia:
- Panímáma polotmavý ležák 12°, 54 kč/0,5 l,
- Milostpaní ALE 12°, 58 kč/0,4 l
a koledzy zapodali z butelki
- Černý Petr Imperial Stout 22,9°, 9,9%, 180 kč/0,75 l. Jak wynikało z etykiety piwo uwarzone we współpracy z browarem Máša Řevničov ale nie wiadomo czy tam czy tu. Spróbowałem łyk i bardzo mi smakowało, jednak w większej dawce przy takiej pogodzie mogło spowodować trudności w poruszaniu się.
Jak się dało zauważyć z powyższego, piwa dolnej fermentacji są podawane w pojemności 0,5 l (lub 0,3 l) w kuflach, a górniaki tylko 0,4 l (szklanki pintówki). Podkładki są dostępne na stołach.
Duży plus za dokładne opisy użytych słodów i chmieli umieszczone w bardzo ładnym, stylizowanym na stare, menu.
Na wynos piwa są do kupienia w szklanych butelkach 0,75 l za 80-130 kč (tylko wspomniany Černý Petr za 180 kč).
Jedzenia sporo, można wybrać spośród kilkunastu dań tradycyjnej kuchni czeskiej, a co za tym idzie jedynym bezmięsnym jest smažený sýr. Ceny nie są przesadzone, choć przecież formalnie jesteśmy w Pradze, W ramach "polední menu" od poniedziałku do piątku w godzinach 11-15 można zjeść w niższych cenach + zupa.
Miejsce jest przepiękne, pełne zieleni, właściwie w lesie, idealnie się tu odpoczywa przy bardzo dobrym piwie. Przy pobycie w Pradze wizyta konieczna.
Czynne: pon-czw.+ nd 11-21.30, pt, sob. 11-22.
Na fotkach: 1. Wejście przez mostek. Po prawej pierwszy budynek hostinca z 1909 roku, naprzeciw výčep, po lewej budynek restauracji i browaru. 2. Pierwsze drzwi - browar, drugie (otwarte) restauracja. 3. Ogródek pod lasem 4. Sala restauracji, przez okienka w ścianie można zajrzeć do browaru.
Comment