Nie wiem kto nakłonił na pomysł założenia minibrowaru na takim odludziu, pana Rene Binara, bo minibrowar w lesie, to nowum jak dla mnie.
Wysiadamy z kolegą z autobusu w Brezovej, i drogą wśród pól, idziemy do Leskovca.
Taka Zima, nie Zima.
Nie ma śniegu ,jest dość ciepło i trochę wieje.
Na horyzoncie widać Śląskie Beskydy, a w nosie wierci ostry zapach z pobliskiej hodowli tuczników.
Zawsze to jakaś odmiana po wizytach w miejskich browarkach.
Cisza i spokój, z rzadka przejeżdża samochód.
W Leskovcu jedyna knajpka zamknięta, a grupa gości uczestnicząca w stypie, która wyszła puścić dymka, pilnie nas obserwuje.
Na wsi ,nic nie ujdzie uwadze.
Idziemy, kończy się wieś, a na horyzoncie las.
Wcześniej szukałem w różnych źródłach informacje o browarku, i wiedziałem że to musi być gdzieś tam.
Zardzewiała brama, zdradza pochodzenie.
To była jednostka wojskowa wojsk rakietowych, nieźle ukryta przed ciekawskimi, i na pewno przed dwudziestoma laty, wizyta tam nie mogła się skończyć przyjemnie.
Wojska już nie ma, a kilka baraczków, jest zagospodarowanych przez tartak.
Jednakże całość nie wygląda zachęcająco.
Na jednym z baraków, jak się później okazało byłej kantynie, wisi napis ''Pivovar Slezan''.
Oj trochę jest tam do zrobienia, rozsypujące się schody, odpadające tynki..
Malutkie pomieszczenie w środku z trzema stoliczkami z ceratką.
Tylko tyle i aż tyle.
Za pultem stoi pan Rene,i z uśmiechem pyta co podać.
Tak jakby było coś innego oprócz piwa.
Dzisiaj mamy 13-stke jasną i 13-stke ciemną.
Szkło firmowe jest, a my kupujemy kufelki za co prawda dość drogą cenę 110 koron, ale wzór jest dosyć oryginalny i nam się podoba.
Jasne piwo było po prostu świetne.
Gruba czapa piany, piękny kolor i ten chlebowy posmak, do którego mam słabość.
Ciemne choć dobre, nieco mnie rozczarowało, bo było za zimne, i piana dośc szybko znikała, i odczucia smakowe jak na 13- stkę, trochę za płytkie.
Ale nie było złe.
Pan Rene pokazał nam warzelnie, w której jednorazowo warzy 200 l. piwa, i ochoczo nam wszystko wytłumaczył.
Minibrowar powstał w 2006 roku. Produkcja to ok. 480 hl. rocznie.
Najdziwniejsze są godziny otwarcia: Piątek 18-22 i Sobota 16-22.
Czyli dwa razy w tygodniu, w sumie 10 godzin. Ciekawe, bo oprócz chwilowej współpracy z restauracją w Opavie ,która jest już tylko historią, nigdzie poza Leskovcem nie sprzedaje się tego piwa.
Jak mówił, pan Rene, warzy tylko piwa od 11-stki wzwyż, bo lubi konkretny smak, i żadne tam 10-tki nie podniecają go.
Piwo jest tanie, bo kosztuje 17.50 Kc. jasne, a 19 Kc. ciemne za pół litra.
Podczas naszej 3- godzinnej obecności, przychodziło, a raczej przyjeżdżało kilkanaście osób, które kupowały troche litrów w Petach i Krachlach.
Byli też tacy, którzy zamawiali beczke na jakąś imprezke.
Grupa starszych osób, która siedziała przy piwku, z rozrzewnieniem wspominała, jakie to dobre kiedyś było piwo, i jak te jest podobne do niego.
Widać że jest stała grupa odbiorców, a i nowych nie brakuje.
Fajnie się siedzi a zegar na ścianie wyjątkowo dla zmyłki chodzi do tyłu, ale cóż,trzy godziny zleciały jak z bicza strzelił. Kilka Petów w plecaku dociąża je, pan Rene dostaje butelkę Łódzkiego Mocnego i Portera ,na pamiątkę i czas wyruszyć w droge powrotną, bo z Brezovej za godzinę odjeżdża ostatni autobus, a droga zajęła nam ok. 50 minut.
Podobno gdyby była żona, to bez problemu, by nas zawiozła samochodem....
Na drogę do kufelków nalane po piwie.
Na zewnątrz już ciemno, w oddali migają światełka, krwisty pasek na niebie, wskazuje miejsce, gdzie zaszło słońce, a my z kuflem w ręku, wędrujemy wśród tej wszechobecnej ciszy.
W Brezovej, kierowca autobusu wszystkich wita po kolei, widać sami swoi.
Kogoś jeszcze brak, no tak z pobliskiej gospody wypada chwiejący się mocno gość, kładzie pieniądze i mówi- ,,do domu,, po czym zasypia.
Tak, tak czas do domu....
Link browaru: http://www.pivovarslezan.cz/
Wysiadamy z kolegą z autobusu w Brezovej, i drogą wśród pól, idziemy do Leskovca.
Taka Zima, nie Zima.
Nie ma śniegu ,jest dość ciepło i trochę wieje.
Na horyzoncie widać Śląskie Beskydy, a w nosie wierci ostry zapach z pobliskiej hodowli tuczników.
Zawsze to jakaś odmiana po wizytach w miejskich browarkach.
Cisza i spokój, z rzadka przejeżdża samochód.
W Leskovcu jedyna knajpka zamknięta, a grupa gości uczestnicząca w stypie, która wyszła puścić dymka, pilnie nas obserwuje.
Na wsi ,nic nie ujdzie uwadze.
Idziemy, kończy się wieś, a na horyzoncie las.
Wcześniej szukałem w różnych źródłach informacje o browarku, i wiedziałem że to musi być gdzieś tam.
Zardzewiała brama, zdradza pochodzenie.
To była jednostka wojskowa wojsk rakietowych, nieźle ukryta przed ciekawskimi, i na pewno przed dwudziestoma laty, wizyta tam nie mogła się skończyć przyjemnie.
Wojska już nie ma, a kilka baraczków, jest zagospodarowanych przez tartak.
Jednakże całość nie wygląda zachęcająco.
Na jednym z baraków, jak się później okazało byłej kantynie, wisi napis ''Pivovar Slezan''.
Oj trochę jest tam do zrobienia, rozsypujące się schody, odpadające tynki..
Malutkie pomieszczenie w środku z trzema stoliczkami z ceratką.
Tylko tyle i aż tyle.
Za pultem stoi pan Rene,i z uśmiechem pyta co podać.
Tak jakby było coś innego oprócz piwa.
Dzisiaj mamy 13-stke jasną i 13-stke ciemną.
Szkło firmowe jest, a my kupujemy kufelki za co prawda dość drogą cenę 110 koron, ale wzór jest dosyć oryginalny i nam się podoba.
Jasne piwo było po prostu świetne.
Gruba czapa piany, piękny kolor i ten chlebowy posmak, do którego mam słabość.
Ciemne choć dobre, nieco mnie rozczarowało, bo było za zimne, i piana dośc szybko znikała, i odczucia smakowe jak na 13- stkę, trochę za płytkie.
Ale nie było złe.
Pan Rene pokazał nam warzelnie, w której jednorazowo warzy 200 l. piwa, i ochoczo nam wszystko wytłumaczył.
Minibrowar powstał w 2006 roku. Produkcja to ok. 480 hl. rocznie.
Najdziwniejsze są godziny otwarcia: Piątek 18-22 i Sobota 16-22.
Czyli dwa razy w tygodniu, w sumie 10 godzin. Ciekawe, bo oprócz chwilowej współpracy z restauracją w Opavie ,która jest już tylko historią, nigdzie poza Leskovcem nie sprzedaje się tego piwa.
Jak mówił, pan Rene, warzy tylko piwa od 11-stki wzwyż, bo lubi konkretny smak, i żadne tam 10-tki nie podniecają go.
Piwo jest tanie, bo kosztuje 17.50 Kc. jasne, a 19 Kc. ciemne za pół litra.
Podczas naszej 3- godzinnej obecności, przychodziło, a raczej przyjeżdżało kilkanaście osób, które kupowały troche litrów w Petach i Krachlach.
Byli też tacy, którzy zamawiali beczke na jakąś imprezke.
Grupa starszych osób, która siedziała przy piwku, z rozrzewnieniem wspominała, jakie to dobre kiedyś było piwo, i jak te jest podobne do niego.
Widać że jest stała grupa odbiorców, a i nowych nie brakuje.
Fajnie się siedzi a zegar na ścianie wyjątkowo dla zmyłki chodzi do tyłu, ale cóż,trzy godziny zleciały jak z bicza strzelił. Kilka Petów w plecaku dociąża je, pan Rene dostaje butelkę Łódzkiego Mocnego i Portera ,na pamiątkę i czas wyruszyć w droge powrotną, bo z Brezovej za godzinę odjeżdża ostatni autobus, a droga zajęła nam ok. 50 minut.
Podobno gdyby była żona, to bez problemu, by nas zawiozła samochodem....
Na drogę do kufelków nalane po piwie.
Na zewnątrz już ciemno, w oddali migają światełka, krwisty pasek na niebie, wskazuje miejsce, gdzie zaszło słońce, a my z kuflem w ręku, wędrujemy wśród tej wszechobecnej ciszy.
W Brezovej, kierowca autobusu wszystkich wita po kolei, widać sami swoi.
Kogoś jeszcze brak, no tak z pobliskiej gospody wypada chwiejący się mocno gość, kładzie pieniądze i mówi- ,,do domu,, po czym zasypia.
Tak, tak czas do domu....
Link browaru: http://www.pivovarslezan.cz/
Comment