Miałem pewne wątpliwości czy opisywać ten browarek gdyż nie figuruje on w oficjalnych spisach w Czechach. Dowiedziałem się o jego istnieniu od naszych kolegów z Czech, Borisa i Libora - kolejarzy i piwowarów domowych, którzy znaleźli go w czasie swoich wędrówek po przepięknych Górach Hostyńskich (Hostýnské vrchy). Mam też nadzieję, że czescy urzędnicy nie czytają polskiego forum piwnego, a nasi forumowicze nie polecą ze skargą do tamtejszej skarbówki.
Korzystając z pięknej pogody postanowiliśmy wybrać się w wycieczkę po górach i odnaleźć to niecodzienne piwne miejsce. Tereny są tu istotnie prześliczne, widoki zapierają dech w piersiach, a że najwyższy szczyt Čerňava ma 844 m npm. szlaki piesze nie są zbyt trudne nawet dla niezbyt wprawnych turystów. Dokładnego adresu browarek nie ma, mieliśmy wskazówki od naszych kolegów i dalej informować się u miejscowych. Niby można dojechać do Liptálu jednym z 3 autobusów dziennie i potem dojść do Háju, my jednak postanowiliśmy odetchnąć świeżym górskim powietrzem idąc pieszo z mapą w ręku. Będąc już w okolicach celu radą służyli miejscowi i o dziwo każdy kolejny z zapytanych wiedział o co chodzi, starając się obrazowo wytłumaczyć dojście. No i trafiliśmy, choć łatwo nie było. Mała, drewniana, górska chata z namalowaną farbą tablicą PIVO, przed nią duży drewniany stół i ławy z pociętych, surowych bali. Powitał nas pan sládek i jego małżonka, ludzie serdeczni i bardzo rozmowni, nieco zdziwieni w jaki sposób ich znaleźliśmy. Wyjaśnili, że właściwie chata łączy funkcje warsztatu, browarku i małej gospody, gośćmi są tylko miejscowi ceniący sobie wyroby pana piwowara, który jest właściwie amatorem w tym fachu, pracującym na co dzień jako murarz i mechanik. Nie było przeszkód by obejrzeć urządzenia browarku, miło gawędziło się o piwnych smakach i upodobaniach. Nim pan sládek udał się do pracy ("muszę iść bo mi beton zaschnie"), wyjaśnił, że warzy na co dzień jasne piwo o 11,5 - 12° Blg, a na Boże Narodzenie i Wielkanoc czarne 18 - 19° Blg. Później gdy go już nie było, pani sládkowa ze śmiechem przyznała się, że raz wypiła 2 ciemne i mimowolnie skończyła biesiadę.
Jasne, które piliśmy było rzeczywiście wyśmienite. Barwy złotej, całkowicie mętne.
Piana przepiękna, koloru kremowego, bardzo gęsta, tworząca trwałą czapkę. Pozostawała przez cały czas picia conajmniej 2 cm warstwą aż do dna, tworząc kręgi i firankę na szkle.
Piwo lane prosto z tanku pieniło się mocno, już po wypiciu połowy trzeba było zacząć nalewać następny kufel by nie czekać za długo.
Zapach wyraźny, piękna drożdżowość, chlebowość i chmiel.
W smaku mocna, orzeźwiająca chmielowa goryczka, świeża drożdżowość z nutami chlebowymi i brzoskwiniowo - bananowej owocowości. Bardzo ciekawa kompozycja smakowa, pyszne piwo. Pan sládek przyznał, że lubi dodać szczyptę słodu barwiącego i pszenicznego. Kosztowało 20 kč.
3 godziny minęły nam jak z bicza strzelił, napełniliśmy jeszcze PET i pośpiesznym krokiem zeszliśmy z góry do Liptálu na ostatni autobus o 15.40. Trzeba będzie tu koniecznie wrócić by spróbować świątecznej czarnej 19°.
Fotki w galerii:
Korzystając z pięknej pogody postanowiliśmy wybrać się w wycieczkę po górach i odnaleźć to niecodzienne piwne miejsce. Tereny są tu istotnie prześliczne, widoki zapierają dech w piersiach, a że najwyższy szczyt Čerňava ma 844 m npm. szlaki piesze nie są zbyt trudne nawet dla niezbyt wprawnych turystów. Dokładnego adresu browarek nie ma, mieliśmy wskazówki od naszych kolegów i dalej informować się u miejscowych. Niby można dojechać do Liptálu jednym z 3 autobusów dziennie i potem dojść do Háju, my jednak postanowiliśmy odetchnąć świeżym górskim powietrzem idąc pieszo z mapą w ręku. Będąc już w okolicach celu radą służyli miejscowi i o dziwo każdy kolejny z zapytanych wiedział o co chodzi, starając się obrazowo wytłumaczyć dojście. No i trafiliśmy, choć łatwo nie było. Mała, drewniana, górska chata z namalowaną farbą tablicą PIVO, przed nią duży drewniany stół i ławy z pociętych, surowych bali. Powitał nas pan sládek i jego małżonka, ludzie serdeczni i bardzo rozmowni, nieco zdziwieni w jaki sposób ich znaleźliśmy. Wyjaśnili, że właściwie chata łączy funkcje warsztatu, browarku i małej gospody, gośćmi są tylko miejscowi ceniący sobie wyroby pana piwowara, który jest właściwie amatorem w tym fachu, pracującym na co dzień jako murarz i mechanik. Nie było przeszkód by obejrzeć urządzenia browarku, miło gawędziło się o piwnych smakach i upodobaniach. Nim pan sládek udał się do pracy ("muszę iść bo mi beton zaschnie"), wyjaśnił, że warzy na co dzień jasne piwo o 11,5 - 12° Blg, a na Boże Narodzenie i Wielkanoc czarne 18 - 19° Blg. Później gdy go już nie było, pani sládkowa ze śmiechem przyznała się, że raz wypiła 2 ciemne i mimowolnie skończyła biesiadę.
Jasne, które piliśmy było rzeczywiście wyśmienite. Barwy złotej, całkowicie mętne.
Piana przepiękna, koloru kremowego, bardzo gęsta, tworząca trwałą czapkę. Pozostawała przez cały czas picia conajmniej 2 cm warstwą aż do dna, tworząc kręgi i firankę na szkle.
Piwo lane prosto z tanku pieniło się mocno, już po wypiciu połowy trzeba było zacząć nalewać następny kufel by nie czekać za długo.
Zapach wyraźny, piękna drożdżowość, chlebowość i chmiel.
W smaku mocna, orzeźwiająca chmielowa goryczka, świeża drożdżowość z nutami chlebowymi i brzoskwiniowo - bananowej owocowości. Bardzo ciekawa kompozycja smakowa, pyszne piwo. Pan sládek przyznał, że lubi dodać szczyptę słodu barwiącego i pszenicznego. Kosztowało 20 kč.
3 godziny minęły nam jak z bicza strzelił, napełniliśmy jeszcze PET i pośpiesznym krokiem zeszliśmy z góry do Liptálu na ostatni autobus o 15.40. Trzeba będzie tu koniecznie wrócić by spróbować świątecznej czarnej 19°.
Fotki w galerii:
Comment