Od 3 września br. ruszył wyszynk piwa trzynieckiego w budynku, w którym od 2008 roku mieści się trzyniecki minibrowar. Do tej pory piwa z Karpentnej można się było napić jedynie w kilku lokalach w okolicy, a przez ostatni rok w ogóle nie można go było nigdzie znaleźć. Dlatego mile zaskoczyła mnie informacja znaleziona na Beerborcu i PivniInfo o otwarciu lokalu przy samym browarze. Po doinformowaniu się u Borisa z Czeskiego Cieszyna w sprawie kilku istotnych szczegółów postanowiłem zbadać wszystko na miejscu.
Lokal, jak już wcześniej wspomniałem, zlokalizowano w budynku browaru, a właściwie kotłowni, pośrodku miniosiedla składającego się z 4 budynków mieszkalnych w Karpentnej, będącej zaolziańską dzielnicą Trzyńca. Najlepiej tam dojść trzymając się zielonego szlaku turystycznego prowadzącego ze stacji kolejowej w Bystrzycy (Bistřice) na Ostry. Zajęło mi to niecałe 45 minut, więc pewnie będzie to jakieś 3 km. Można też dojechać autobusem z Trzyńca i wysiąść na przystanku Třinec,Karpentná,sídliště.
Knajpa czynna jest codziennie od 10 do 22. „Trzyniecka”, jasna 12° w cenie 26 kč za 0,5l i 17 kč za 0,3l. Piwko naprawdę świetne, o jasnozłotej barwie, orzeźwiające, z wyczuwalnym posmakiem drożdży i lekką goryczką, zaserwowane za każdym razem z potężną czapą piany, zostawiającej charakterystyczne pierścienie po upiciu. Podane w firmowych kuflach, z których jeden, po bardzo długim i żmudnym „ugadywaniu” kelnerki udało mi się zakupić w cenie 95 kč. Pomogła mi chyba trochę informacja wisząca na drzwiach do budynku, o możliwości zakupu kufli z firmowym logiem (najwidoczniej już nieaktualna, ale koniec końców poskutkowało). Co do podstawek to kilka firmowych z „trzynieckiego” można znaleźć przy barze, ale są już niestety dość mocno sfatygowane. Na stołach leżą głównie podstawki z „Bernarda”, którego również się tu serwuje. Co do jedzenie podaje się tu raczej drobne przekąski (frytki, warkoczyki serowe, minipizza, smażony hermelin itp.), wypisane na tablicy przed wejściem oraz na szybie.
Wystrój lokalu myślę dość typowy i nie odbiegający od widoku klasycznych czeskich pivnic. Korzystając z ostatniego dnia prawdziwie letniej pogody tej jesieni zająłem jednak miejsce na zewnątrz, przyglądając się spokojnemu, wręcz flegmatycznemu życiu mieszkańców tego małego przysiółka. Widok chyba normalny dla godzin wczesno-popołudniowych w normalny dzień tygodnia, aczkolwiek mam nadzieję, że okoliczni mieszkańcy wpadają tam czasem na jedno, dwa tutejsze piwa, a miejscowy minibrowar nie będzie miał już tak długich przerw w warzeniu „třineckéj kvasnicovéj” 12°.
Lokal, jak już wcześniej wspomniałem, zlokalizowano w budynku browaru, a właściwie kotłowni, pośrodku miniosiedla składającego się z 4 budynków mieszkalnych w Karpentnej, będącej zaolziańską dzielnicą Trzyńca. Najlepiej tam dojść trzymając się zielonego szlaku turystycznego prowadzącego ze stacji kolejowej w Bystrzycy (Bistřice) na Ostry. Zajęło mi to niecałe 45 minut, więc pewnie będzie to jakieś 3 km. Można też dojechać autobusem z Trzyńca i wysiąść na przystanku Třinec,Karpentná,sídliště.
Knajpa czynna jest codziennie od 10 do 22. „Trzyniecka”, jasna 12° w cenie 26 kč za 0,5l i 17 kč za 0,3l. Piwko naprawdę świetne, o jasnozłotej barwie, orzeźwiające, z wyczuwalnym posmakiem drożdży i lekką goryczką, zaserwowane za każdym razem z potężną czapą piany, zostawiającej charakterystyczne pierścienie po upiciu. Podane w firmowych kuflach, z których jeden, po bardzo długim i żmudnym „ugadywaniu” kelnerki udało mi się zakupić w cenie 95 kč. Pomogła mi chyba trochę informacja wisząca na drzwiach do budynku, o możliwości zakupu kufli z firmowym logiem (najwidoczniej już nieaktualna, ale koniec końców poskutkowało). Co do podstawek to kilka firmowych z „trzynieckiego” można znaleźć przy barze, ale są już niestety dość mocno sfatygowane. Na stołach leżą głównie podstawki z „Bernarda”, którego również się tu serwuje. Co do jedzenie podaje się tu raczej drobne przekąski (frytki, warkoczyki serowe, minipizza, smażony hermelin itp.), wypisane na tablicy przed wejściem oraz na szybie.
Wystrój lokalu myślę dość typowy i nie odbiegający od widoku klasycznych czeskich pivnic. Korzystając z ostatniego dnia prawdziwie letniej pogody tej jesieni zająłem jednak miejsce na zewnątrz, przyglądając się spokojnemu, wręcz flegmatycznemu życiu mieszkańców tego małego przysiółka. Widok chyba normalny dla godzin wczesno-popołudniowych w normalny dzień tygodnia, aczkolwiek mam nadzieję, że okoliczni mieszkańcy wpadają tam czasem na jedno, dwa tutejsze piwa, a miejscowy minibrowar nie będzie miał już tak długich przerw w warzeniu „třineckéj kvasnicovéj” 12°.
Comment