Troszkę przypadkiem udało się trafić na jeden dzień do Odense – trzecim co do wielkości mieście Danii. Rozpytując znajomych, dowiedziałem się, że nie jest ono zbyt atrakcyjne. I rzeczywiście, jeśli chodzi o ciekawe miejsca piwne, to udało mi się znaleźć dwa, a czasu starczyło na wizytę w jednym.
Całkiem sympatyczna i dość mała knajpa znajdująca się w urokliwym pasażu na terenie starówki. W środku pełno ludzi, 19 kranów i pomp. Wystrój całkiem przyjemny, taki troszkę bardziej tradycyjny. W piwnicy sala dla palących i automaty do gry – pasujące do całości jak sok do piwa. Ale może to moja nieznajomość duńskich zwyczajów.
Wybór dość szeroki, zaczynając na tradycyjnym pszenicznym i pilsie, poprzez ipy-sripy, aż po imperialne stouty czy szkockie ale. Zaskoczeniem są ceny – o kilka koron drożej niż w centrum Kopenhagi. Aczkolwiek biorąc pod uwagę duńskie ceny, różnica niezauważalna…
Dodatkowo całkiem spory wybór wiekowych whisky oraz rumu. Do jedzenia tylko chipsy, ciepłych napojów brak.
Całkiem sympatyczna i dość mała knajpa znajdująca się w urokliwym pasażu na terenie starówki. W środku pełno ludzi, 19 kranów i pomp. Wystrój całkiem przyjemny, taki troszkę bardziej tradycyjny. W piwnicy sala dla palących i automaty do gry – pasujące do całości jak sok do piwa. Ale może to moja nieznajomość duńskich zwyczajów.
Wybór dość szeroki, zaczynając na tradycyjnym pszenicznym i pilsie, poprzez ipy-sripy, aż po imperialne stouty czy szkockie ale. Zaskoczeniem są ceny – o kilka koron drożej niż w centrum Kopenhagi. Aczkolwiek biorąc pod uwagę duńskie ceny, różnica niezauważalna…
Dodatkowo całkiem spory wybór wiekowych whisky oraz rumu. Do jedzenia tylko chipsy, ciepłych napojów brak.