Narva ze względu na pięknie położony nad rzeką o tej samej nazwie zamek, jest jednym z nielicznych turystycznych celów w Estonii. Samo miasto bardzo przeciętne, ale kiedy pozna się jego dzieje podczas ostatniej wojny, można zrozumieć dlaczego tak jest. Do tego dochodzi fakt, że języka estońskiego w ogóle nie słyszałem.
W takim miejscu na zachodzie zapewne działał by jakiś mikrus, co by wyciągnąć nieco kasy z kieszeni turystów. tutaj jednak jest inaczej.
Co prawda od 2014 roku działa browar rzemieślniczy, ale nie ma własnej knajpy a o jego istnieniu wiedzą tylko miejscowi.
Mieści się w kompleksie handlowym w centrum miasta. Jednak wejście do niego nie jest od ulicy, tylko trzeba wejść na podwórze. Za ścianą jest restauracja Parl, ale z tego co wiem, nie ma tam nalewanego piwa z lokalnego mikrusa.
Technologia zajmuje trzy bardzo małe pomieszczenia. Po schodkach na pięterku urzęduje szef, u którego pracownik musiał dostać pozwolenie na moje fotki.
Warzelnia i za nią pomieszczenie z tankami gdzie ręcznie napełniano petki. W nich o pojemności 1 litr, można kupić miejscowe piwo.
Jest jeszcze magazynek słodu i chmielu gdzie stoi lodówka z piwami na sprzedaż. To wszystko.
Nie widziałem tabliczek znamionowych, ale warzelnia z takimi charakterystycznymi uszkami na górze, przypominała mi produkty węgierskiej firmy z lat 90-tych.
Surowce do produkcji są wszystkie z importu.
Asortyment klasyczny bez żadnych wystrzałów nowo falowych. Wszakże klientela miejscowa nie ma ochoty na jakieś eksperymenty.
Podczas mojej wizyty w lodówce stały następujące piwa:
* Bumblebee czyli miodowe- 5,2% ( o ekstrakcie piw nie uzyskałem informacji)
* Ginger imbirowe- 4,6%
* Marzen- 5,2%
* Premium Lager-4,5%
* Baltic Porter- 7,1%
Dodatkowo na moją prośbę nalano mi z tanku petke z pszenicą która ma nazwę- Narwenweizbier- 5,5%.
Natomiast z etykiet które dostałem zauważyłem że jeszcze były kiedyś:
Cherry wiśniowe- 4,5% i Fresh Hop Pilsner-4,2%.
Wybór nawet całkiem solidny.
Jednak degustowane później w/w piwa rozczarowały mnie. Czułem w nich jakieś dziwne posmaki jakby stęchlizny. Coś jakby sprawa złego słodu.
Jedynie porter był jak dla mnie całkiem udany.
Piwa na miejscu kosztują 4€ za litrową petke i 4,50€ za portera i miodowe. Jak na warunki estońskie, całkiem znośnie.
Można tam zaglądnąć codziennie, od niedzieli do czwartku w godzinach 10.00- 20.00 a w piątki i soboty nawet do 22.00.
Na fotkach:
Ogólny wygląd z zewnątrz i warzelnia.
W takim miejscu na zachodzie zapewne działał by jakiś mikrus, co by wyciągnąć nieco kasy z kieszeni turystów. tutaj jednak jest inaczej.
Co prawda od 2014 roku działa browar rzemieślniczy, ale nie ma własnej knajpy a o jego istnieniu wiedzą tylko miejscowi.
Mieści się w kompleksie handlowym w centrum miasta. Jednak wejście do niego nie jest od ulicy, tylko trzeba wejść na podwórze. Za ścianą jest restauracja Parl, ale z tego co wiem, nie ma tam nalewanego piwa z lokalnego mikrusa.
Technologia zajmuje trzy bardzo małe pomieszczenia. Po schodkach na pięterku urzęduje szef, u którego pracownik musiał dostać pozwolenie na moje fotki.
Warzelnia i za nią pomieszczenie z tankami gdzie ręcznie napełniano petki. W nich o pojemności 1 litr, można kupić miejscowe piwo.
Jest jeszcze magazynek słodu i chmielu gdzie stoi lodówka z piwami na sprzedaż. To wszystko.
Nie widziałem tabliczek znamionowych, ale warzelnia z takimi charakterystycznymi uszkami na górze, przypominała mi produkty węgierskiej firmy z lat 90-tych.
Surowce do produkcji są wszystkie z importu.
Asortyment klasyczny bez żadnych wystrzałów nowo falowych. Wszakże klientela miejscowa nie ma ochoty na jakieś eksperymenty.
Podczas mojej wizyty w lodówce stały następujące piwa:
* Bumblebee czyli miodowe- 5,2% ( o ekstrakcie piw nie uzyskałem informacji)
* Ginger imbirowe- 4,6%
* Marzen- 5,2%
* Premium Lager-4,5%
* Baltic Porter- 7,1%
Dodatkowo na moją prośbę nalano mi z tanku petke z pszenicą która ma nazwę- Narwenweizbier- 5,5%.
Natomiast z etykiet które dostałem zauważyłem że jeszcze były kiedyś:
Cherry wiśniowe- 4,5% i Fresh Hop Pilsner-4,2%.
Wybór nawet całkiem solidny.
Jednak degustowane później w/w piwa rozczarowały mnie. Czułem w nich jakieś dziwne posmaki jakby stęchlizny. Coś jakby sprawa złego słodu.
Jedynie porter był jak dla mnie całkiem udany.
Piwa na miejscu kosztują 4€ za litrową petke i 4,50€ za portera i miodowe. Jak na warunki estońskie, całkiem znośnie.
Można tam zaglądnąć codziennie, od niedzieli do czwartku w godzinach 10.00- 20.00 a w piątki i soboty nawet do 22.00.
Na fotkach:
Ogólny wygląd z zewnątrz i warzelnia.
Comment