Miasto Cahul, tak ni z gruchy ni z pietruchy urosło do rangi piwnego potentata w Mołdawii nr.2 oczywiście po Kiszyniowie.
No bo trzy browary, i to każdy jakby z innego rodzaju.
Przemysłowy, rzemieślniczy i brewpub (jeden z dwóch w całej Mołdawii)
Dosłownie za płotem browaru Unitanc, mieści się zbudowany w 1946 roku, kompleks piekarniczy.
Jak to w dawnym Sajuzie bywało, skala produkcji była spora, pieczywo z tego zakładu dostarczano do całego rejonu.
Po przekształceniach w latach 90-tych ubiegłego wieku, wiele zakładów spożywczych splajtowało, ale ten zakład jak i pobliski browar szczęśliwie przebrnął przez rafy i mielizny przemian ekonomicznych.
Obecnie jest to prężnie działające przedsiębiorstwo, z szeroką gamą produktów.
To nie tylko chleb czy pieczywo, ale ciastka, ciasteczka, torty, makarony...
Naprawdę jest w czym wybierać, a miejscowe produkty można zakupić nawet w sąsiedniej Rumunii.
Nie sposób tu nie wspomnieć o osobie która jest jakby mózgiem całego przedsięwzięcia, o panu Janie Kuszpicie. ( Mołd. Ivan Kushpita)
W takim miejscu szefem jest Polak!
I to nie przerwanie od 1977 roku.
Obecnie na emeryturze, ale dalej jest dyrektorem.
Widać efekty ekonomiczne wzbudzają uznanie u udziałowców.
Pan Jan urodzony na Ukrainie, jest aktywnym działaczem miejscowej Polonii, która w tym regionie nie należy do specjalnie licznej.
Jak mogła wyglądać nasza wizyta u rodaka, mogą wiedzieć tylko bywalcy na ziemiach na wschód od naszych granic.
Nie było lekko, dosłownie i w przenośni.
Bardzo ciekawym doświadczeniem była wizyta w części produkcyjnej różnych słodkości do chrupania.
Nigdy nie miałem możliwości odwiedzin w zakładzie o takim profilu.
Taśmy z pachnącymi precelkami wręcz kusiły do spróbowania.
Wszystko pięknie i smacznie, ale celem był osobny budynek w którym mieścił się niewielki browar.
Z rozmowy dla mnie wynikało, ze sam pomysł wzbogacenia produkcji o piwo miał chyba bardziej koleżeński aspekt niż stricte finansowy.
Dobry znajomy pana Jana, piwowar z sąsiedniego Unitancu, po 30 latach pracy tamże, po prostu odszedł z browaru.
Gość o takim doświadczeniu został zagospodarowany przez dyrektora, w związku z czym zbudowano nowy budynek, a w 2006 roku zakupiono technologie z czeskiej firmy Destila.
Piwo zaczęto warzyć w 2007 roku i trwa to do dzisiaj.
Moce tego browarku to ok. 22.000 hl rocznie, ale to raczej teoria.
W praktyce produkcja ''na full'' czasem jest tylko w lecie.
Dużym atutem jest własne ujęcie bardzo dobrej jakościowo wody.
Co ciekawe nawet podczas wizyty w Unitancu, podkreślano że nie są dla siebie konkurentami.
Po prostu skala produkcji jest zupełnie inna i raczej nie podkładają sobie kłód pod nogi.
Od początku nie robiono eksperymentów z rodzajami piwa, chociaż ponoć był jednorazowy wystrzał ciemnego lagera, ale nie było na niego chętnych.
Jedynym rodzajem piwa, jest jasny lager o nazwie Dion, 12*, 4,5% warzony ze słodu czeskiego.
Porównując produkcje browaru zza płotu, do tego z Cahulpanu, niewątpliwie smaczniejszy jest Dion.
Nie dodają do niego ryżu jak w tym przemysłowym.
Piwo o dosyć pełnym smaku, słabo nachmielone, co jest w sumie tamtejszą normą, chociaż przydało by się może ciut zwiększyć ekstrakt.
Ale nie ma co narzekać, próbowane na na miejscu w formie oczywiście niefiltrowanej, wchodziło jak masło.
Piwo sprzedaje się wyłącznie w beczkach.
Widziałem je w rozliwajce w Kiszyniowie, więc wychodzi również poza region.
Przy zakładzie, przed bramą wjazdową jest firmowy bar, w którym można do woli konsumować miejscowe piwo.
Otwarte codziennie w godz. 10.00 - 20.00
Kilka godzin spędzonych w zakładzie zleciało jak z bicza strzelił.
Pragnę w tym miejscu podziękować panu Janowi za ciepłe przyjęcie i życzę dalszych sukcesów w prowadzeniu firmy.
W końcu Cahulpanem zarządza nie byle jaki PAN!
P.S. Gdyby ktoś przypadkiem albo i nie wybierał się do Cahulu, dysponuję osobistym kontaktem do pana Jana.
Rodacy są tam mile widziani.
Fotki:
No bo trzy browary, i to każdy jakby z innego rodzaju.
Przemysłowy, rzemieślniczy i brewpub (jeden z dwóch w całej Mołdawii)
Dosłownie za płotem browaru Unitanc, mieści się zbudowany w 1946 roku, kompleks piekarniczy.
Jak to w dawnym Sajuzie bywało, skala produkcji była spora, pieczywo z tego zakładu dostarczano do całego rejonu.
Po przekształceniach w latach 90-tych ubiegłego wieku, wiele zakładów spożywczych splajtowało, ale ten zakład jak i pobliski browar szczęśliwie przebrnął przez rafy i mielizny przemian ekonomicznych.
Obecnie jest to prężnie działające przedsiębiorstwo, z szeroką gamą produktów.
To nie tylko chleb czy pieczywo, ale ciastka, ciasteczka, torty, makarony...
Naprawdę jest w czym wybierać, a miejscowe produkty można zakupić nawet w sąsiedniej Rumunii.
Nie sposób tu nie wspomnieć o osobie która jest jakby mózgiem całego przedsięwzięcia, o panu Janie Kuszpicie. ( Mołd. Ivan Kushpita)
W takim miejscu szefem jest Polak!
I to nie przerwanie od 1977 roku.
Obecnie na emeryturze, ale dalej jest dyrektorem.
Widać efekty ekonomiczne wzbudzają uznanie u udziałowców.
Pan Jan urodzony na Ukrainie, jest aktywnym działaczem miejscowej Polonii, która w tym regionie nie należy do specjalnie licznej.
Jak mogła wyglądać nasza wizyta u rodaka, mogą wiedzieć tylko bywalcy na ziemiach na wschód od naszych granic.
Nie było lekko, dosłownie i w przenośni.
Bardzo ciekawym doświadczeniem była wizyta w części produkcyjnej różnych słodkości do chrupania.
Nigdy nie miałem możliwości odwiedzin w zakładzie o takim profilu.
Taśmy z pachnącymi precelkami wręcz kusiły do spróbowania.
Wszystko pięknie i smacznie, ale celem był osobny budynek w którym mieścił się niewielki browar.
Z rozmowy dla mnie wynikało, ze sam pomysł wzbogacenia produkcji o piwo miał chyba bardziej koleżeński aspekt niż stricte finansowy.
Dobry znajomy pana Jana, piwowar z sąsiedniego Unitancu, po 30 latach pracy tamże, po prostu odszedł z browaru.
Gość o takim doświadczeniu został zagospodarowany przez dyrektora, w związku z czym zbudowano nowy budynek, a w 2006 roku zakupiono technologie z czeskiej firmy Destila.
Piwo zaczęto warzyć w 2007 roku i trwa to do dzisiaj.
Moce tego browarku to ok. 22.000 hl rocznie, ale to raczej teoria.
W praktyce produkcja ''na full'' czasem jest tylko w lecie.
Dużym atutem jest własne ujęcie bardzo dobrej jakościowo wody.
Co ciekawe nawet podczas wizyty w Unitancu, podkreślano że nie są dla siebie konkurentami.
Po prostu skala produkcji jest zupełnie inna i raczej nie podkładają sobie kłód pod nogi.
Od początku nie robiono eksperymentów z rodzajami piwa, chociaż ponoć był jednorazowy wystrzał ciemnego lagera, ale nie było na niego chętnych.
Jedynym rodzajem piwa, jest jasny lager o nazwie Dion, 12*, 4,5% warzony ze słodu czeskiego.
Porównując produkcje browaru zza płotu, do tego z Cahulpanu, niewątpliwie smaczniejszy jest Dion.
Nie dodają do niego ryżu jak w tym przemysłowym.
Piwo o dosyć pełnym smaku, słabo nachmielone, co jest w sumie tamtejszą normą, chociaż przydało by się może ciut zwiększyć ekstrakt.
Ale nie ma co narzekać, próbowane na na miejscu w formie oczywiście niefiltrowanej, wchodziło jak masło.
Piwo sprzedaje się wyłącznie w beczkach.
Widziałem je w rozliwajce w Kiszyniowie, więc wychodzi również poza region.
Przy zakładzie, przed bramą wjazdową jest firmowy bar, w którym można do woli konsumować miejscowe piwo.
Otwarte codziennie w godz. 10.00 - 20.00
Kilka godzin spędzonych w zakładzie zleciało jak z bicza strzelił.
Pragnę w tym miejscu podziękować panu Janowi za ciepłe przyjęcie i życzę dalszych sukcesów w prowadzeniu firmy.
W końcu Cahulpanem zarządza nie byle jaki PAN!
P.S. Gdyby ktoś przypadkiem albo i nie wybierał się do Cahulu, dysponuję osobistym kontaktem do pana Jana.
Rodacy są tam mile widziani.
Fotki: