Fulda to 60-tysięczne zabytkowe miasto (12 wiek) położone w Hesji, właściwie w środku Niemiec, przy ważnej magistral kolejowej, więc świetnie skomunikowane właściwie z całym krajem. Od dworca kolejowego idziemy Bahnhofstraße cały czas w dół, potem koło kościoła przez centrum starówki. Gdy się już nie da iść bardziej w dół, po lewej mijamy Kaufland, po prawej starą fabrykę z czerwonej cegły z wysokim kominem zamieszkałym na samym wierzchołku przez bocianią rodzinę. Tu zaczynają się rozległe zielone tereny nad meandrującą i tworzącą jeziorka rzeką Fuldą. No a jeśli jest rzeka to już nie trudno znaleźć młyn.
Początek jego funkcjonowania datuje się już na początek 14 wieku jako część majątku kościelnego. Tak było długie wieki, dopiero w 19 został sprzedany i sukcesywnie unowocześniany, a istniejące do dziś przestronne zabudowania służyły nie tylko młynarstwu ale i innej działalności (rolnictwo, stolarnia, olejarnia, włókiennictwo). I tak aż do 1960 roku, potem obiekty popadały w ruinę aż gdy w 1988 roku wykupiła je prywatna firma i rozpoczęła remont z pietyzmem odtwarzając dawny wygląd budynków. Największe w Europie młyńskie koło (średnica 7 m, masa 55 ton) ruszyło znów w 1990 roku i służy do dziś jako generator prądu (60-80 kW/h zależnie od stanu wody) zasilającego cały kompleks, czyli browar, hotel i restaurację. A są to niemałe budynki - hotel ma 27 pokoi a sale restauracyjne pomieszczą 200 osób, jest też sala konferencyjna. Jednak rekordowa liczba gości bo aż 500 zmieści się w przestronnym, częściowo zadaszonym ogrodzie od strony podwórza i wśród zieleni w dalszej części terenu. Biesiadując na zewnątrz z jednej strony w przeszklonej przybudówce możemy podziwiać pracę kucharzy i opalany drewnem piec do pizzy, z drugiej zaś zajrzeć do nowej leżakowni. Jednak trzeba przyznać, że obie z tych nowych części dobudowano z zachowaniem stylu starych budynków - użyto bordowej cegły i czerwonej dachówki na spadzistym dachu.
Wnętrze sal restauracji jest bardzo przyjemne w rustykalnym stylu. Pierwsza jest jaśniejsza, oświetlona zwisającymi stylowymi lampami, białe sufity i ściany częściowo pokryte kamieniem, także płytki podłogi są kamienne. Stoły ciosane z grubego litego jasnego drewna, siedziska krzeseł podobnie, ale ich nogi to już robota snycerza.
Przyległa sala z barem jest dużo wyższa a strop tworzą konstrukcję belkową częściowo pokrytą deskami tworzącymi w 1/3 powierzchni antresolę. Bar półokrągły, cały w jasnym drewnie stylizowany na beczkę przed nim dwie solidne wysokie ławy z litego drewna z wyściełanymi siedziskami. Są też stoły takie jak w pierwszej sali ale wzdłuż okien goście siedzą na wysokich stołkach przy dużych drewnianych beczkach z zainstalowanymi okrągłymi blatami.
Po lewej od baru mona podziwiać pięknie błyszczącą miedzianym płaszczem warzelnię (wybicie 500 l) częściowo otoczoną drewnianą konstrukcją z blatem. Fermentownia znajduje się w pomieszczeniu za warzelnią. Są tam 4 okrągłe kadzie otwartej fermentacji, które można przez przeszkloną ścianę obserwować siedząc przy 8-osobowych stołach w kolejnej, dość wąskiej i najmniejszej salce. Oprócz fermentorów, bliżej od warzelni umieszczono zbiornik wody gorącej, a w głębi są również tanki leżakowe. Jak dobrze policzyłem jest ich razem z tymi w nowej leżakowni 14 stojących i 4 poziome. Sprzęt pochodzi z firmy BrauKon.
Odwiedziliśmy Wiesenmühle 24.07.2023. Jak to jest w Niemczech w zwyczaju różne style piw warzy się tu sezonowo, a jedynym stałym jest tylko Helles. Na tablicy przed wejściem były wypisane kredą 3 piwa:
- Wiesenmühlenbier 5,1%, to właśnie jasny lager. Ciemnożółty, dość mętny, piana na 5 cm z "czapką" ponad kufel ale dość szybko opadła do dużych bąbli. Pachnie mocno słodowo, w smaku fajny wiejski chlebek z chrupiącą skórką, po przełknięciu pojawia się lekka goryczka. Gdyby chmielenie było większe można by sądzić, że pijemy 12° w jakimś czeskim browarku, tu dawka chmielu jednak jest bliższa niemieckim lagerom. Ale piwo bardzo smaczne. 4,70 €.
- Hip 4 Hops, 5,4%. Barwa nieco ciemniejsza od poprzedniego piwa, mętność podobna. Spodziewałem się, że to będzie górniak ale kelner twierdził, że to mocno chmielony lager na czterech chmielach. No i trochę większą chmielowość było czuć już w aromacie, choć nie brakowało również słodowości. I właśnie tu smakowo od razu mogło by uchodzić mi za czeską 12,9°, bo jest wyraźnie chlebowe, a bardzo przyjemna chmielowa goryczka pojawia się na języku i pieści podniebienie po przełknięciu. Jak dla nas to norma ale jak na Niemcy duża dawka. Bardzo mi smakowało. 4,80 €.
Trzecim piwem miał być Weizen ale kelner powiedział, że nie ma bo to piwo sezonowe. Z tym się musiałem zgodzić, tak też było napisane przy nim w karcie -"nur im Sommer!" - "Lipiec to przecież lato więc gdzie to piwo"? - powiedziałem do kelnera. - "No nie ma, ale jest Radler" - odpowiedział. Takich specyfików akurat nie pijam więc druga kolejka była powtórkami opisanych wyżej piw.
Z innych sezonowych w karcie można było znaleźć Pils(!), IPA, Alt, Bock, Rauchbier, Starkbier (alk.9,5%). Eh, spróbowało by się tego i owego, no ale cóż taki system...
Piwa są podawane w kuflach firmowych z fajnym logo, podkładki dostępne na stołach. Całoroczne czyli Wiesenmühlenbier i Radler są w cenach 3,60/ 4,70/ 9,40 € za 0,3/ 0,5/ 1 l, sezonowe 3,70/ 4,80/ 9,60 €, czyli różnica prawie żadna. Jedynie Starkbier kosztuje 14 € za 1 litr i jest podawany w butelce z krachlą wraz ze szkłem degustacyjnym.
W butelkach na wynos piwa są połowę tańsze: stałe 4,40 € za 1 litr (+ 4 € kaucja), sezonowe 4,50 €. Oczywiście można sobie zamówić również w kegach o pojemności 10-15-20-30-50 l i wypożyczyć osprzęt do nalewania. Im więcej tym taniej, w przypadku kega 50 l jedno piwo 0,5 l kosztuje nas już tylko 1,83 lub 1,88 €.
Z gadżetów można było kupić koszulki (22 €), breloki, otwieracze i szkło firmowe (3,50-4,50).
Jedzenie oczywiście jest, chociaż typowo niemieckich dań tylko kilka w cenach 13-18 € + zakąski w postaci kiełbasek, precli i sałatki kartoflanej (7-8 €). Dominuje pizza w kilkunastu rodzajach (8-14 €), choć pasuje w tym miejscu jak wół do karety, to jest robiona w piecu opalanym drewnem i podobno smaczna.
Miejsce bardzo fajne, rustykalne, niby w mieście ale jakby na wsi. Pełno dzikiej zieleni, wijąca się rzeka, niesamowite koło młyńskie nie od parady ale pracujące jako elektrownia wodna, do którego można dojść z sal restauracji wewnątrz starych budynków pokonując wąskie przejścia, schodki, niskie drzwi jak sprzed wieków.
Piwa bardzo dobre, szkoda tylko że trzeba by przyjeżdżać co 1-2 miesiące by spróbować wszystkiego co tu warzą.
Czynne: pon-czw. 11-23, pt,so 11-24, nd. 10-22
Na fotkach: 1. Podjazd od strony ulicy, browar i restauracja jest w części po lewej, hotel po prawej a za nim wejście na mostek do młyńskiego koła 2. Warzelnia 3. Kadzie fermentacyjne, za nimi leżaki 4. Zbiornik wody gorącej 5. Myjka do kegów
Początek jego funkcjonowania datuje się już na początek 14 wieku jako część majątku kościelnego. Tak było długie wieki, dopiero w 19 został sprzedany i sukcesywnie unowocześniany, a istniejące do dziś przestronne zabudowania służyły nie tylko młynarstwu ale i innej działalności (rolnictwo, stolarnia, olejarnia, włókiennictwo). I tak aż do 1960 roku, potem obiekty popadały w ruinę aż gdy w 1988 roku wykupiła je prywatna firma i rozpoczęła remont z pietyzmem odtwarzając dawny wygląd budynków. Największe w Europie młyńskie koło (średnica 7 m, masa 55 ton) ruszyło znów w 1990 roku i służy do dziś jako generator prądu (60-80 kW/h zależnie od stanu wody) zasilającego cały kompleks, czyli browar, hotel i restaurację. A są to niemałe budynki - hotel ma 27 pokoi a sale restauracyjne pomieszczą 200 osób, jest też sala konferencyjna. Jednak rekordowa liczba gości bo aż 500 zmieści się w przestronnym, częściowo zadaszonym ogrodzie od strony podwórza i wśród zieleni w dalszej części terenu. Biesiadując na zewnątrz z jednej strony w przeszklonej przybudówce możemy podziwiać pracę kucharzy i opalany drewnem piec do pizzy, z drugiej zaś zajrzeć do nowej leżakowni. Jednak trzeba przyznać, że obie z tych nowych części dobudowano z zachowaniem stylu starych budynków - użyto bordowej cegły i czerwonej dachówki na spadzistym dachu.
Wnętrze sal restauracji jest bardzo przyjemne w rustykalnym stylu. Pierwsza jest jaśniejsza, oświetlona zwisającymi stylowymi lampami, białe sufity i ściany częściowo pokryte kamieniem, także płytki podłogi są kamienne. Stoły ciosane z grubego litego jasnego drewna, siedziska krzeseł podobnie, ale ich nogi to już robota snycerza.
Przyległa sala z barem jest dużo wyższa a strop tworzą konstrukcję belkową częściowo pokrytą deskami tworzącymi w 1/3 powierzchni antresolę. Bar półokrągły, cały w jasnym drewnie stylizowany na beczkę przed nim dwie solidne wysokie ławy z litego drewna z wyściełanymi siedziskami. Są też stoły takie jak w pierwszej sali ale wzdłuż okien goście siedzą na wysokich stołkach przy dużych drewnianych beczkach z zainstalowanymi okrągłymi blatami.
Po lewej od baru mona podziwiać pięknie błyszczącą miedzianym płaszczem warzelnię (wybicie 500 l) częściowo otoczoną drewnianą konstrukcją z blatem. Fermentownia znajduje się w pomieszczeniu za warzelnią. Są tam 4 okrągłe kadzie otwartej fermentacji, które można przez przeszkloną ścianę obserwować siedząc przy 8-osobowych stołach w kolejnej, dość wąskiej i najmniejszej salce. Oprócz fermentorów, bliżej od warzelni umieszczono zbiornik wody gorącej, a w głębi są również tanki leżakowe. Jak dobrze policzyłem jest ich razem z tymi w nowej leżakowni 14 stojących i 4 poziome. Sprzęt pochodzi z firmy BrauKon.
Odwiedziliśmy Wiesenmühle 24.07.2023. Jak to jest w Niemczech w zwyczaju różne style piw warzy się tu sezonowo, a jedynym stałym jest tylko Helles. Na tablicy przed wejściem były wypisane kredą 3 piwa:
- Wiesenmühlenbier 5,1%, to właśnie jasny lager. Ciemnożółty, dość mętny, piana na 5 cm z "czapką" ponad kufel ale dość szybko opadła do dużych bąbli. Pachnie mocno słodowo, w smaku fajny wiejski chlebek z chrupiącą skórką, po przełknięciu pojawia się lekka goryczka. Gdyby chmielenie było większe można by sądzić, że pijemy 12° w jakimś czeskim browarku, tu dawka chmielu jednak jest bliższa niemieckim lagerom. Ale piwo bardzo smaczne. 4,70 €.
- Hip 4 Hops, 5,4%. Barwa nieco ciemniejsza od poprzedniego piwa, mętność podobna. Spodziewałem się, że to będzie górniak ale kelner twierdził, że to mocno chmielony lager na czterech chmielach. No i trochę większą chmielowość było czuć już w aromacie, choć nie brakowało również słodowości. I właśnie tu smakowo od razu mogło by uchodzić mi za czeską 12,9°, bo jest wyraźnie chlebowe, a bardzo przyjemna chmielowa goryczka pojawia się na języku i pieści podniebienie po przełknięciu. Jak dla nas to norma ale jak na Niemcy duża dawka. Bardzo mi smakowało. 4,80 €.
Trzecim piwem miał być Weizen ale kelner powiedział, że nie ma bo to piwo sezonowe. Z tym się musiałem zgodzić, tak też było napisane przy nim w karcie -"nur im Sommer!" - "Lipiec to przecież lato więc gdzie to piwo"? - powiedziałem do kelnera. - "No nie ma, ale jest Radler" - odpowiedział. Takich specyfików akurat nie pijam więc druga kolejka była powtórkami opisanych wyżej piw.
Z innych sezonowych w karcie można było znaleźć Pils(!), IPA, Alt, Bock, Rauchbier, Starkbier (alk.9,5%). Eh, spróbowało by się tego i owego, no ale cóż taki system...
Piwa są podawane w kuflach firmowych z fajnym logo, podkładki dostępne na stołach. Całoroczne czyli Wiesenmühlenbier i Radler są w cenach 3,60/ 4,70/ 9,40 € za 0,3/ 0,5/ 1 l, sezonowe 3,70/ 4,80/ 9,60 €, czyli różnica prawie żadna. Jedynie Starkbier kosztuje 14 € za 1 litr i jest podawany w butelce z krachlą wraz ze szkłem degustacyjnym.
W butelkach na wynos piwa są połowę tańsze: stałe 4,40 € za 1 litr (+ 4 € kaucja), sezonowe 4,50 €. Oczywiście można sobie zamówić również w kegach o pojemności 10-15-20-30-50 l i wypożyczyć osprzęt do nalewania. Im więcej tym taniej, w przypadku kega 50 l jedno piwo 0,5 l kosztuje nas już tylko 1,83 lub 1,88 €.
Z gadżetów można było kupić koszulki (22 €), breloki, otwieracze i szkło firmowe (3,50-4,50).
Jedzenie oczywiście jest, chociaż typowo niemieckich dań tylko kilka w cenach 13-18 € + zakąski w postaci kiełbasek, precli i sałatki kartoflanej (7-8 €). Dominuje pizza w kilkunastu rodzajach (8-14 €), choć pasuje w tym miejscu jak wół do karety, to jest robiona w piecu opalanym drewnem i podobno smaczna.
Miejsce bardzo fajne, rustykalne, niby w mieście ale jakby na wsi. Pełno dzikiej zieleni, wijąca się rzeka, niesamowite koło młyńskie nie od parady ale pracujące jako elektrownia wodna, do którego można dojść z sal restauracji wewnątrz starych budynków pokonując wąskie przejścia, schodki, niskie drzwi jak sprzed wieków.
Piwa bardzo dobre, szkoda tylko że trzeba by przyjeżdżać co 1-2 miesiące by spróbować wszystkiego co tu warzą.
Czynne: pon-czw. 11-23, pt,so 11-24, nd. 10-22
Na fotkach: 1. Podjazd od strony ulicy, browar i restauracja jest w części po lewej, hotel po prawej a za nim wejście na mostek do młyńskiego koła 2. Warzelnia 3. Kadzie fermentacyjne, za nimi leżaki 4. Zbiornik wody gorącej 5. Myjka do kegów
Comment