Przy okazji krótkiego wypadu w część Alp na pograniczu austriacko-niemieckim, nazwaną słodko Wettersteingebirge, spędziłem kilka godzin w Ga-Pa.
Brauhaus Garmisch był pierwszym piwnym przybytkiem, który odwiedziłem. Browar, wraz ze znajdującą się obok knajpką, mieszczą się przy Brauhausstrasse - pięknie, prosto i klasycznie.
Zaraz obok jest wprawdzie cmentarz, ale wiadomo, sąsiedzi cisi i spokojni . Obiekt trochę na uboczu, od dworca niecałe dwadzieścia minut pieszo.
Na miejscu niezbyt długie menu, ja skorzystałem z kończącego się sezonu na szparagi. Były dwie wersje - z ziemniaczkami i sosem holenderskim, i druga - do tego wszystkiego sznycel. Tym razem sznycel sobie darowałem, choć barmanka/kelnerka dwa razy się upewniała: "ohne Schnitzel???" .
Skorzystałem z niedużego ogródka przed budynkiem, przykrytym trzema anonimowymi parasolami. Asortyment piwny ciekawy, oprócz nieśmiertelnego hellesa i weizena była także IPA, ciemniak, czerwone ale, rauchbier, a nawet podwójny koźlak. Degustowałem trzy ostatnie, a zamówieniem doppelbocka przywróciłem barmance/kelnerce wiarę w ludzi - uśmiechnęła się promiennie i powiedziałą, że jest to jej ulubione piwo. Wszystkie trzy bardzo smaczne, a wprowadzenie do organizmu doppelbocka w upale bardzo poprawiło mi humor .
Brauhaus Garmisch był pierwszym piwnym przybytkiem, który odwiedziłem. Browar, wraz ze znajdującą się obok knajpką, mieszczą się przy Brauhausstrasse - pięknie, prosto i klasycznie.
Zaraz obok jest wprawdzie cmentarz, ale wiadomo, sąsiedzi cisi i spokojni . Obiekt trochę na uboczu, od dworca niecałe dwadzieścia minut pieszo.
Na miejscu niezbyt długie menu, ja skorzystałem z kończącego się sezonu na szparagi. Były dwie wersje - z ziemniaczkami i sosem holenderskim, i druga - do tego wszystkiego sznycel. Tym razem sznycel sobie darowałem, choć barmanka/kelnerka dwa razy się upewniała: "ohne Schnitzel???" .
Skorzystałem z niedużego ogródka przed budynkiem, przykrytym trzema anonimowymi parasolami. Asortyment piwny ciekawy, oprócz nieśmiertelnego hellesa i weizena była także IPA, ciemniak, czerwone ale, rauchbier, a nawet podwójny koźlak. Degustowałem trzy ostatnie, a zamówieniem doppelbocka przywróciłem barmance/kelnerce wiarę w ludzi - uśmiechnęła się promiennie i powiedziałą, że jest to jej ulubione piwo. Wszystkie trzy bardzo smaczne, a wprowadzenie do organizmu doppelbocka w upale bardzo poprawiło mi humor .