To już piąty (z dziewięciu!) bamberski browar na trasie naszego piwnego spaceru po mieście. Zlokalizowany w starym, zabytkowym budynku nieco na południe od centrum, w dzielnicy będącej oazą spokoju w porównaniu z gwarem śródmiejskim centrum Bambergu. Położenie lekko na uboczu ma swoje zalety - browar może być znakomitym miejscem wypoczynku po 15-minutowym spacerze z zatłoczonego centrum miasta, a pełny relaks gwarantuje brak wszechobecnych turystów (tym bardziej, że większość piwoszy wybiera leżący dosłownie na przeciw ogródek piwny Mahr's Bräu, ale o nim później).
Keesmann jest klasycznym przykładem tradycyjnej, frankońskiej piwiarni. Browar został założony w 1867 r. i od samego początku pozostaje w rękach rodziny Keesmann. "Wrota do raju" to potężne drewniane odrzwia wprowadzające na brukowany korytarz (gdzie jest też kilka miejsc, żeby przysiąść na szybkie piwo), skąd na wprost wychodzimy do ogródka piwnego. Ten, otoczony jakimiś drucianymi opłotkami i obstawiony plastikowymi krzesełkami przy metalowych stołach jakoś nie zachęca do dłuższego rozsiadania się. Na szczęście z korytarza w lewo wchodzimy do dużej Gaststuby. Pomieszczenie trochę mniej przytulne niż w innych browarach, duża przestrzeń, sporo wolnego miejsca, wysoki sufit, sala rozdzielona przepierzeniami... nie przypadło mi do gustu. Wewnątrz mało turystów, raczej Niemcy i to w wariancie rodzinno-biznesowym. Najbardziej chyba "oficjalna" piwiarnia na naszej trasie. Tradycyjnie żadnej muzyki, tylko gwar rozmów. A jednak warto nałożyć wiele czasu po to, żeby tu wejść i spróbować przynajmniej tego jednego piwa, pozornie takiego, jak wiele innych...
Keesmann jest klasycznym przykładem tradycyjnej, frankońskiej piwiarni. Browar został założony w 1867 r. i od samego początku pozostaje w rękach rodziny Keesmann. "Wrota do raju" to potężne drewniane odrzwia wprowadzające na brukowany korytarz (gdzie jest też kilka miejsc, żeby przysiąść na szybkie piwo), skąd na wprost wychodzimy do ogródka piwnego. Ten, otoczony jakimiś drucianymi opłotkami i obstawiony plastikowymi krzesełkami przy metalowych stołach jakoś nie zachęca do dłuższego rozsiadania się. Na szczęście z korytarza w lewo wchodzimy do dużej Gaststuby. Pomieszczenie trochę mniej przytulne niż w innych browarach, duża przestrzeń, sporo wolnego miejsca, wysoki sufit, sala rozdzielona przepierzeniami... nie przypadło mi do gustu. Wewnątrz mało turystów, raczej Niemcy i to w wariancie rodzinno-biznesowym. Najbardziej chyba "oficjalna" piwiarnia na naszej trasie. Tradycyjnie żadnej muzyki, tylko gwar rozmów. A jednak warto nałożyć wiele czasu po to, żeby tu wejść i spróbować przynajmniej tego jednego piwa, pozornie takiego, jak wiele innych...
Comment