Tweet
Węgry, kraj kukurydzianych koncernówek, opuszczaliśmy w mieście Sátoraljaújhely gdzie niestety już nie funkcjonuje minibrowar. Zastanawialiśmy się czy po przejściu granicznego mostu na rzece Roňava, po stronie słowackiej napijemy się czegoś lepszego, bo i w tym kraju działania koncernów dają się niestety mocno we znaki.
Zaraz za rzeką kierujemy się w lewo do pobliskiej stacji kolejowej. 100 m przed nią, przy torach, wśród wysokich, starych drzew znajduje się przyjemny pensjonat Tulipán. Na zewnątrz duża drewniana altana i dodatkowo obok rozstawione drewniane ławki z firmowym parasolem browaru... Rebel z miasta Havlíčkův Brod w Czechach! Pomyśleliśmy że ktoś go sobie po prostu przywiózł z wycieczki do Czech i rozstawił dla ozdoby ale po chwili gdy spojrzeliśmy na szklanki z jakich raczyli się piwosze już nie było wątpliwości. Tu leją [B]Rebela[B]! Zdziwienie było duże gdyż obie miejscowości dzieli około 800 km ale radość duża gdyż Rebele to bardzo dobre piwka z małego browaru. Dostępne z kija było světlé 12 Blg - 18 sk (1,90 zł) i černé 11 Blg - 20 sk (2,10 zł). W butelkach dostępny był Haškův c.k. výčepní a ze słowackich Zlatý Bažant, Velkopopovický Kozel (warzony w browarze Topoľčany na licencji) i Šariš. Przy nalewakach widniały już ceny w euro które Słowacja ma wprowadzić od 1 stycznia. Pani barmanka zagadnięta skąd tu, w Słowacji, nagle piwo z małego niezależnego czeskiego browaru powiedziała że szef sprowadził (widocznie prawdziwy piwosz, miał pewnie dosyć koncernowych słowackich popłuczyn
). Nie omieszkała też wyrazić swojej dezaprobaty co do działań rządu w kwestii wprowadzenia euro, co w Słowacji jest powszechne (podobno 3/4 społeczeństwa jest przeciw).
Oprócz baru, w budynku znajduje się restauracja z pełnym zestawem dań oraz oczywiście miejsca noclegowe.
Tak więc Słowacja powitała nas bardzo miło aczkolwiek zupełną niespodzianką. Pokrzepieni pysznymi piwkami, zabierając jeszcze na drogę butelkowe Rebele udaliśmy się do pociągu w kierunku Košic i dalej do Polski.
Zaraz za rzeką kierujemy się w lewo do pobliskiej stacji kolejowej. 100 m przed nią, przy torach, wśród wysokich, starych drzew znajduje się przyjemny pensjonat Tulipán. Na zewnątrz duża drewniana altana i dodatkowo obok rozstawione drewniane ławki z firmowym parasolem browaru... Rebel z miasta Havlíčkův Brod w Czechach! Pomyśleliśmy że ktoś go sobie po prostu przywiózł z wycieczki do Czech i rozstawił dla ozdoby ale po chwili gdy spojrzeliśmy na szklanki z jakich raczyli się piwosze już nie było wątpliwości. Tu leją [B]Rebela[B]! Zdziwienie było duże gdyż obie miejscowości dzieli około 800 km ale radość duża gdyż Rebele to bardzo dobre piwka z małego browaru. Dostępne z kija było světlé 12 Blg - 18 sk (1,90 zł) i černé 11 Blg - 20 sk (2,10 zł). W butelkach dostępny był Haškův c.k. výčepní a ze słowackich Zlatý Bažant, Velkopopovický Kozel (warzony w browarze Topoľčany na licencji) i Šariš. Przy nalewakach widniały już ceny w euro które Słowacja ma wprowadzić od 1 stycznia. Pani barmanka zagadnięta skąd tu, w Słowacji, nagle piwo z małego niezależnego czeskiego browaru powiedziała że szef sprowadził (widocznie prawdziwy piwosz, miał pewnie dosyć koncernowych słowackich popłuczyn
). Nie omieszkała też wyrazić swojej dezaprobaty co do działań rządu w kwestii wprowadzenia euro, co w Słowacji jest powszechne (podobno 3/4 społeczeństwa jest przeciw). Oprócz baru, w budynku znajduje się restauracja z pełnym zestawem dań oraz oczywiście miejsca noclegowe.
Tak więc Słowacja powitała nas bardzo miło aczkolwiek zupełną niespodzianką. Pokrzepieni pysznymi piwkami, zabierając jeszcze na drogę butelkowe Rebele udaliśmy się do pociągu w kierunku Košic i dalej do Polski.