Львов - Гульвіса, ресторан-пивоварня, вул. Петлюри, 30-а.
To już trzeci lwowski brew-pub i co ważne nie na placu Mytna, ani w bliskiej jego okolicy. Już myślałem że to jakieś wydzielone miejsce na powstawanie tego typu obiektów we Lwowie.
Restauracja jest umiejscowiona między blokowiskami, tuż obok budowanej właśnie cerkwi.
Jeśli ktoś ma trochę czasu na przesiadkę lotniczą, to można to wykorzystać, gdyż z lotniska lwowskiego taksówką podróż zajmie niewiele czasu.
Urządzenia browarku pochodzą prawdopodobnie z węgierskiej firmy ZIP, a zaczęły warzyć piwo w 2012 roku.
Sama budowla jest kontrapunktem dla monotonnego ciągu blokowisk, które na całym świecie są takie same.
Niski parterowy budynek został zbudowany jakby z muru pruskiego ale jakby jest tutaj słowem jak najbardziej na miejscu, gdyż do klasyki stylu mu bardzo daleko, ale mimo to, dla mnie efekt wyszedł całkiem sympatyczny.
Jest i oczywiście ogródek piwny na zewnątrz.
Generalnie tworzywem dominującym jest drewno, co czyni wnętrze bardzo przyjemnym w odbiorze.
Gdy w piękny słoneczny dzień wszedłem do wewnątrz, mało co nie rozbiłem się o filar.
I nie spowodowała tego bynajmniej ilość alkoholu we krwi.
Panowała tam totalna ciemność, a zanim oczy przywykły nieco do tamtejszej atmosfery, musiało chwile czasu upłynąć.
W lokalu niewiele osób siedzacych w drewnianych lożach, których twarze były oświecone poświatą z laptopów, na których jak zauważyłem sącząc piwko oglądali jakieś filmy.
Za szybą w ciemności majaczyły urządzenia browarku, niczym się nie różniące od setki a może tysiąca innych instalowanych w ostatnich latach..
Piwowara niet gdyż na urlopie, wiec nie obejrzę nic od środka.
Generalnie na pytania na jakiekolwiek szczegóły związane np. z ekstraktem, etykietkami itp. dziewczęta ubrane w ładne jakby pseudobawarskie stroje, rozdziawiały tylko buzię. (ładne zresztą)
Na początek zaserwowalem sobie Svitłe czyli jasne, 13.3*, 5,5 %.
Ceny piwa w tym przybytku naprawdę sympatyczne, biorąc pod uwagę wcześniejsze wizyty w innych miejscowych browarkach.
10/13.5/25 hrw za 0.3/0.5/1 l
Piwo zostało podane zbyt zimne, i musiałem trochę poczekać aby dało się je wypić.
To co mnie zaskoczyło i w innych piwach które później wypiłem, to ich lekkość, a nawet wodnistość co do podanego ekstraktu.
Powiedziałbym że to w najlepszym przypadku 11-tka.
Piwo dosyć słabo chmielone, ale w zupełności może być.
Siedzenie w tej ciemnicy, ze sprawnie działającą klimatyzacją nieco mnie zdołowało i postanowiłem zaczerpnąć świeżego, aczkolwiek gorącego powetrza w pobliskim ogródku piwnym.
I tutaj wystąpił mały problem który utrzymywał się do końca wizyty.
Obsługa.
W lokalu nie można palić i prawie cała załoga w wolnym czasie korzysta z ławeczki za ogródkiem stojącej a raczej leżącej prawie na terenie osiedla.
Chyba wszyscy z obsługi są palący i jak tylko jest mniej klientów, cała ławeczka jest zajęta przez pracowników.
Doprosić się w tym wypadku piwa, to Boski cud!
Po prostu zamawiając piwo, trzeba było zamówić już następne.
I tak trwało to ze dwadzieścia minut...
Na drugi rzut poszło miodowe.
Skoro wszędzie jest miodowe, to dlaczego nie i tu?
Cena 11/15/28 hrw.
Piwo niezbyt lekkie, 13.4*, 5.5%
Może to już przez to, że piwa miodowe na stałe weszły w mój piwne menu, ten rodzaj nie wzbudza takich oporów jak kilka lat temu i powiem że to akurat takie sobie.
I oczywiście jak wszystkie bardzo lekkie w odbiorze.
Temne czyli ciemne.
Takie raczej rubinowe było, weszło w gardło jak trza. Powiedziałbym solidna 12-tka.
A tu 17.1*, 6.5%
11/15/28 hrw
Nie do uwierzenia, albo to nieprawda.
Wchodzi jak masło, żadnego absmaku alkoholowego nie wykryłem.
Można się nieźle przewieźć...
Piwa ciemne jak i miodowe podane dla odmiany za ciepłe.
Na koniec zostawiłem sobie coś, do czego podchodzę zwykle jak do jeża.
Piwo zielone.
Kolor ''ludwika'', żadnych danych na jego temat nie dało się uzyskać.
Sezonowe ponoć.
11/15/28 hrw
Jak wszystkie piwa jest filtrowane, a kolor wręcz mnie odrzuca.
Ale okazuje się niesłusznie.
Jedyne piwo podane w dobrej temperaturze, jak dla mnie staje się najlepszym.
Jest jakaś dziwna, ale fajna w nim goryczka, i o żadnym słodkawo lemoniadowym smaku jaki mógłbym się spodziewać nie ma mowy.
Hmm... naprawdę nie śmiałbym tego powiedzieć, że gdybym ponownie wdepnął do tego przybytku, to zacząłbym od zielonego, o ile będzie jeszcze.
Dziwne rzeczy na tym świecie się zdarzają.
W lokalu spora lista dań, ale ich cena nie odbiega od lwowskiej normy, czyli drogo.
Sam lokal sympatyczny, klientela miejscowa.
Gdyby obsługa jeszcze się trochę starała.
PONOĆ są jakieś naklejki na pety, ponoć bo rozmowa z obsługą to czarna magia..
Podstawek nie było, szkło miejscowe stwierdzono w jednym wzorze. (takie kufelki)
Dobrze że nie tylko w ścisłym centrum Lwowa powstają takie przybytki.
Niby mają własną strone, ale to tylko widok na wnętrze, bez jakichś szczegółowych informacji.
Lokal czynny codziennie w godz. 11.00 - 23.00
Fotki:
To już trzeci lwowski brew-pub i co ważne nie na placu Mytna, ani w bliskiej jego okolicy. Już myślałem że to jakieś wydzielone miejsce na powstawanie tego typu obiektów we Lwowie.
Restauracja jest umiejscowiona między blokowiskami, tuż obok budowanej właśnie cerkwi.
Jeśli ktoś ma trochę czasu na przesiadkę lotniczą, to można to wykorzystać, gdyż z lotniska lwowskiego taksówką podróż zajmie niewiele czasu.
Urządzenia browarku pochodzą prawdopodobnie z węgierskiej firmy ZIP, a zaczęły warzyć piwo w 2012 roku.
Sama budowla jest kontrapunktem dla monotonnego ciągu blokowisk, które na całym świecie są takie same.
Niski parterowy budynek został zbudowany jakby z muru pruskiego ale jakby jest tutaj słowem jak najbardziej na miejscu, gdyż do klasyki stylu mu bardzo daleko, ale mimo to, dla mnie efekt wyszedł całkiem sympatyczny.
Jest i oczywiście ogródek piwny na zewnątrz.
Generalnie tworzywem dominującym jest drewno, co czyni wnętrze bardzo przyjemnym w odbiorze.
Gdy w piękny słoneczny dzień wszedłem do wewnątrz, mało co nie rozbiłem się o filar.
I nie spowodowała tego bynajmniej ilość alkoholu we krwi.
Panowała tam totalna ciemność, a zanim oczy przywykły nieco do tamtejszej atmosfery, musiało chwile czasu upłynąć.
W lokalu niewiele osób siedzacych w drewnianych lożach, których twarze były oświecone poświatą z laptopów, na których jak zauważyłem sącząc piwko oglądali jakieś filmy.
Za szybą w ciemności majaczyły urządzenia browarku, niczym się nie różniące od setki a może tysiąca innych instalowanych w ostatnich latach..
Piwowara niet gdyż na urlopie, wiec nie obejrzę nic od środka.
Generalnie na pytania na jakiekolwiek szczegóły związane np. z ekstraktem, etykietkami itp. dziewczęta ubrane w ładne jakby pseudobawarskie stroje, rozdziawiały tylko buzię. (ładne zresztą)
Na początek zaserwowalem sobie Svitłe czyli jasne, 13.3*, 5,5 %.
Ceny piwa w tym przybytku naprawdę sympatyczne, biorąc pod uwagę wcześniejsze wizyty w innych miejscowych browarkach.
10/13.5/25 hrw za 0.3/0.5/1 l
Piwo zostało podane zbyt zimne, i musiałem trochę poczekać aby dało się je wypić.
To co mnie zaskoczyło i w innych piwach które później wypiłem, to ich lekkość, a nawet wodnistość co do podanego ekstraktu.
Powiedziałbym że to w najlepszym przypadku 11-tka.
Piwo dosyć słabo chmielone, ale w zupełności może być.
Siedzenie w tej ciemnicy, ze sprawnie działającą klimatyzacją nieco mnie zdołowało i postanowiłem zaczerpnąć świeżego, aczkolwiek gorącego powetrza w pobliskim ogródku piwnym.
I tutaj wystąpił mały problem który utrzymywał się do końca wizyty.
Obsługa.
W lokalu nie można palić i prawie cała załoga w wolnym czasie korzysta z ławeczki za ogródkiem stojącej a raczej leżącej prawie na terenie osiedla.
Chyba wszyscy z obsługi są palący i jak tylko jest mniej klientów, cała ławeczka jest zajęta przez pracowników.
Doprosić się w tym wypadku piwa, to Boski cud!
Po prostu zamawiając piwo, trzeba było zamówić już następne.
I tak trwało to ze dwadzieścia minut...
Na drugi rzut poszło miodowe.
Skoro wszędzie jest miodowe, to dlaczego nie i tu?
Cena 11/15/28 hrw.
Piwo niezbyt lekkie, 13.4*, 5.5%
Może to już przez to, że piwa miodowe na stałe weszły w mój piwne menu, ten rodzaj nie wzbudza takich oporów jak kilka lat temu i powiem że to akurat takie sobie.
I oczywiście jak wszystkie bardzo lekkie w odbiorze.
Temne czyli ciemne.
Takie raczej rubinowe było, weszło w gardło jak trza. Powiedziałbym solidna 12-tka.
A tu 17.1*, 6.5%
11/15/28 hrw
Nie do uwierzenia, albo to nieprawda.
Wchodzi jak masło, żadnego absmaku alkoholowego nie wykryłem.
Można się nieźle przewieźć...
Piwa ciemne jak i miodowe podane dla odmiany za ciepłe.
Na koniec zostawiłem sobie coś, do czego podchodzę zwykle jak do jeża.
Piwo zielone.
Kolor ''ludwika'', żadnych danych na jego temat nie dało się uzyskać.
Sezonowe ponoć.
11/15/28 hrw
Jak wszystkie piwa jest filtrowane, a kolor wręcz mnie odrzuca.
Ale okazuje się niesłusznie.
Jedyne piwo podane w dobrej temperaturze, jak dla mnie staje się najlepszym.
Jest jakaś dziwna, ale fajna w nim goryczka, i o żadnym słodkawo lemoniadowym smaku jaki mógłbym się spodziewać nie ma mowy.
Hmm... naprawdę nie śmiałbym tego powiedzieć, że gdybym ponownie wdepnął do tego przybytku, to zacząłbym od zielonego, o ile będzie jeszcze.
Dziwne rzeczy na tym świecie się zdarzają.
W lokalu spora lista dań, ale ich cena nie odbiega od lwowskiej normy, czyli drogo.
Sam lokal sympatyczny, klientela miejscowa.
Gdyby obsługa jeszcze się trochę starała.
PONOĆ są jakieś naklejki na pety, ponoć bo rozmowa z obsługą to czarna magia..
Podstawek nie było, szkło miejscowe stwierdzono w jednym wzorze. (takie kufelki)
Dobrze że nie tylko w ścisłym centrum Lwowa powstają takie przybytki.
Niby mają własną strone, ale to tylko widok na wnętrze, bez jakichś szczegółowych informacji.
Lokal czynny codziennie w godz. 11.00 - 23.00
Fotki: