Spory lokal przy browarze Zemana (założonym w k. XIX w. przez kolonistów czeskich), o którym można przeczytać tu:
Najpierw o lokalu. Duży obiekt z własną kuchnią i bardzo dużym ogródkiem z osobnymi domkami-altankami, które zapewniają intymność. Całość sympatycznie zaprojektowana, miła obsługa.
Wybór piw nie był imponujący i nie obejmował całej produkcji browaru. Na kranie było bodaj jasne (niefiltrowane), pszeniczne i półciemne (na butelce występuje z niemiecka jako Beschneiden czyli rżnięte). Wszystkie piwa pijalne, to ostatnie według mnie najlepsze i smaczne.
W związku z tym, że miałem okazję być częścią wycieczki przyjętej przez właścicieli browaru, zostaliśmy jeszcze poczęstowani innymi piwami z browaru. Były to ciemne i doppelbock. Nie miałem możliwości ich opisać tylko spróbować. Ciemniak był ok. Doppelbock miał gdzieś ok 14% ekstraktu i było to bardziej marcowe. Poza tym niezłe. Dowiedziałem się, że pszenica jest dolnej fermentacji i ta generalnie odbiegała od klasyki gatunku.
Dzięki bardzo sympatycznej dyrekcji mieliśmy okazję zwiedzić browar. Z jego historycznej części niewiele zostało. Do historycznego budynku z cegły z biegiem lat dobudowano kolejne, całość pomalowano dodatkowo niezbyt estetyczną pastelową farbą, dzięki czemu jeszcze bardziej zatracił zabytkowy charakter. Na najstarszej części widnieją litery VJZ (Vaclav Józefowicz Zeman) i data 1908 (wybudowania ceglanego budynku po pożarze drewnianego).
Wewnątrz przeprowadzono częściowo remonty, wymieniono trochę sprzętu, ale jest jeszcze trochę do zrobienia. Z jednej strony opowiadano nam o tradycyjnej produkcji, bez pasteryzacji, z drugiej chwalili się ck tankami. Niektóre piwa (co zauważyłem na kupionych w sklepie piwach) są jednak pasteryzowane i niekiedy z dodatkiem ryżu.
Piwnice browaru były kiedyś piwnicami klasztornymi, z podziemnymi przejściami. W planach browaru jest jego dalsza rekonstrukcja, a także uruchomienie muzeum. Wiem, że właściciele zgłosili się z prośbą do strony polskiej o pomoc w znalezieniu historycznych artefaktów z okresu międzywojennego.
W prywatnej rozmowie dowiedziałem się, że miejscowe piwo nie cieszy się dużą popularnością w Łucku. Nowi inwestorzy pochodzą ze wschodu Ukrainy, gdzie zajmowali się m.in. dystrybucją piwa. Ze względu na wojnę, zostali odcięci od miejscowych browarów i zainwestowali na Wołyniu. Spora część produkcji skierowana jest na wschód, między innymi do górników tamtejszych kopalń i nie do końca chodzi o jakość, bardziej o cenę. Słód sprowadzany głównie z Białorusi, chmiel miejscowy. Ze względu na wojnę i problemy z ogrniczeniami energetycznymi z Rosji jako opału używa się drewna. Bardzo mnie to zdziwiło, ale rzeczywiscie zwały drewna leżały na placu przy browarze.
Ugoszczono nas godnie, chętnie opowiadano o browarze. Mam nadzieję, że browarowi uda się dokończenie zmian, przełamanie problemów oraz uruchomienie muzeum.
Najpierw o lokalu. Duży obiekt z własną kuchnią i bardzo dużym ogródkiem z osobnymi domkami-altankami, które zapewniają intymność. Całość sympatycznie zaprojektowana, miła obsługa.
Wybór piw nie był imponujący i nie obejmował całej produkcji browaru. Na kranie było bodaj jasne (niefiltrowane), pszeniczne i półciemne (na butelce występuje z niemiecka jako Beschneiden czyli rżnięte). Wszystkie piwa pijalne, to ostatnie według mnie najlepsze i smaczne.
W związku z tym, że miałem okazję być częścią wycieczki przyjętej przez właścicieli browaru, zostaliśmy jeszcze poczęstowani innymi piwami z browaru. Były to ciemne i doppelbock. Nie miałem możliwości ich opisać tylko spróbować. Ciemniak był ok. Doppelbock miał gdzieś ok 14% ekstraktu i było to bardziej marcowe. Poza tym niezłe. Dowiedziałem się, że pszenica jest dolnej fermentacji i ta generalnie odbiegała od klasyki gatunku.
Dzięki bardzo sympatycznej dyrekcji mieliśmy okazję zwiedzić browar. Z jego historycznej części niewiele zostało. Do historycznego budynku z cegły z biegiem lat dobudowano kolejne, całość pomalowano dodatkowo niezbyt estetyczną pastelową farbą, dzięki czemu jeszcze bardziej zatracił zabytkowy charakter. Na najstarszej części widnieją litery VJZ (Vaclav Józefowicz Zeman) i data 1908 (wybudowania ceglanego budynku po pożarze drewnianego).
Wewnątrz przeprowadzono częściowo remonty, wymieniono trochę sprzętu, ale jest jeszcze trochę do zrobienia. Z jednej strony opowiadano nam o tradycyjnej produkcji, bez pasteryzacji, z drugiej chwalili się ck tankami. Niektóre piwa (co zauważyłem na kupionych w sklepie piwach) są jednak pasteryzowane i niekiedy z dodatkiem ryżu.
Piwnice browaru były kiedyś piwnicami klasztornymi, z podziemnymi przejściami. W planach browaru jest jego dalsza rekonstrukcja, a także uruchomienie muzeum. Wiem, że właściciele zgłosili się z prośbą do strony polskiej o pomoc w znalezieniu historycznych artefaktów z okresu międzywojennego.
W prywatnej rozmowie dowiedziałem się, że miejscowe piwo nie cieszy się dużą popularnością w Łucku. Nowi inwestorzy pochodzą ze wschodu Ukrainy, gdzie zajmowali się m.in. dystrybucją piwa. Ze względu na wojnę, zostali odcięci od miejscowych browarów i zainwestowali na Wołyniu. Spora część produkcji skierowana jest na wschód, między innymi do górników tamtejszych kopalń i nie do końca chodzi o jakość, bardziej o cenę. Słód sprowadzany głównie z Białorusi, chmiel miejscowy. Ze względu na wojnę i problemy z ogrniczeniami energetycznymi z Rosji jako opału używa się drewna. Bardzo mnie to zdziwiło, ale rzeczywiscie zwały drewna leżały na placu przy browarze.
Ugoszczono nas godnie, chętnie opowiadano o browarze. Mam nadzieję, że browarowi uda się dokończenie zmian, przełamanie problemów oraz uruchomienie muzeum.
Comment