Węgry, Ozd, Bolyki Tamasi utca 38, Bolyki Serhaz

Collapse
X
 
  • Filtruj
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • bastion
    Major Piwnych Rewolucji
    🥛🥛🥛🥛🥛
    • 2006.10
    • 1144

    Węgry, Ozd, Bolyki Tamasi utca 38, Bolyki Serhaz

    Nie wiem komu przyszła taka myśl, żeby w ładnej górskiej okolicy na pograniczu węgiersko-słowackim, stworzyć miasto które wręcz otoczone było zakładami z ciężkim przemysłem, ale nie był to chyba dobry pomysł.
    Huta, elektrownia, itp. atrakcje.
    W dodatku zabudowę miejską tworzą prawie wyłącznie blokowiska, i nic innego tam nie ma...
    Rzekę Sajo, obetonowano i zamieniono w ściek pozbawiony życia biologicznego.
    Minęło troche czasu , gospodarka socjalistyczna posypała się całkowicie, i teraz straszą jeszcze ruiny zakładów, chociaż kilka z nich przetrwało do dzisiaj.
    Na terenie dawnych zakładów pobudowano supermarkety, i trochę biurowców.
    Niestety miasto dalej ma ciężki wyraz i nie zachwyca a wręcz odwrotnie.
    Sajo jakby teraz trochę czystsza, ale nie wiem czy to z powodu zadbania o nią, czy też roztopów śniegu które nieco rozrzedziły w niej wodę.
    Czy jednak dla piwosza jest coś ciekawego w tym wyjątkowo nieciekawym mieście?
    Tak, minibrowar Bolyki.
    Na zachodnim krańcu miasta, tam gdzie kończą się blokowiska, a zaczyna dzielnica willowa, w rzędzie starszych domków widać z daleka napis -Bolyki Serhaz.
    Przed wejściem stoi pan, który trzyma tam porządek i popijając sobie to winko, to palinke, sprząta i dogląda wszystkiego.
    Widać w domu nudzi mu się bardzo.
    Wchodzimy do małej salki z ladą, gdzie przy czterech stolikach siedzą sobie miejscowi emeryci, którzy przy piwie czy też winku, rozpracowują świeżą prasę, dyskutując przy tym, o sprawach małych i wielkich..
    Od razu wejście obcokrajowców zostaje skomentowane, chociaż moge się domyśleć że nie w negatywnym kontekście, a wręcz odwrotnie..
    Jest jeszcze druga sala w której leci TV, i jest w niej zdecydowanie więcej osób, ale co widać zza drzwi, są tam kłęby dymu, więc to nie dla nas..
    Osoby które tam siedzą to niezłe aparaty.
    W kapeluszach i ubraniach żywcem z westernów, rżną w karty.
    Wiem jak wyglądają węgierscy csikos, ale ci to coś specjalnego.
    Piwo miejscowe oczywiście jest.
    Dwa rodzaje, jasne i ciemne.
    Jasne, nie waidomo jakie ma dane techniczne, bo nic nie piszą, ale jet całkiem niezłe, dosyć mocno nagazowane, i z dużą goryczką, więc można go zaklasyfikować jako pilsa.
    Ciemne jak piszą ma 14* i piekną czarną barwę, jednakże w smaku wyjątkowo lekkie, o bardzo delikatnym posmaku palonego słodu, i ledwo zazznaczonej goryczce.
    Jest to bardzo oryginalny smak, i warto chociażby dla niego tam zaglądnąć.
    Urządzenia browarku są na zapleczu, ale ponieważ nie było właściciela, pani obsługująca barek nie chciała nas tam zaprowadzić, ani też nie miała dostępu do magazynku, gdzie coś dla zbieraczy birofiliów zapewne by się znalazło.
    Szkła firmowego nie widziałem, a na zapleczu stoją całe zastępy używanych petów, w które jak mniemam, nalewa się dla chętnych piwo na wynos.
    Klientela lokalu wyłącznie miejscowa, każdy każdego zna.
    Najczęściej są to szybkie wizyty na''jednego''.
    Klimat bezpretensjonalny, z leniwie ciągnącym się czasem, przerywanym wizytą jakiegoś pana na rowerze.
    Takie Węgry lubię.
    Piwo nosi nazwe Rauschberg i kosztuje:
    Jasne 90 HUF- 0.2l, 100HUF -0.3l, 160 HUF- 0,5l.
    Ciemne, odpowiednio - 110, 160 i 250 HUF.
    Do jedzenia nic nie ma,a oprócz piw miejscowych jest oczywiście szeroki wybór innych napitków, bardziej lub mniej alkoholowych.
    Lokal czynny 7 dni w tygodniu, 6.00- 21.00.
    Piękne dla tych, co to nie lubią siedzieć w domu.
    Zdjęcie w galerii: http://www.browar.biz/galeria.php?id=10910
Przetwarzanie...
X