Trzeci, i jak na razie ostatni minibrowar w Miszkolcu, położony jest w porównaniu z dwoma poprzednimi najbliżej centrum.
W Miszkolcu funkcjonują dwie linie tramwajowe 1V i 2V, i właśnie w miejscu gdzie się rozchodzą, na gwarnym placu- Újgyőri főtér trzeba wysiąść, by idąc zaledwie ok. 150 m. znaleźć się przed browarową knajpką, na której widnieje szyld- Eszem Uszom Eszpresszo. (albo Iszom, gdyż pisane to jakimiś dziwnymi literami)
Z bliska nic nie wskazuje na to, że z tyłu budynku znajduje się minibrowar.
Knajpka dosyć gwarna. Kawałek dalej, zaczyna się teren dawnego ogromnego kombinatu hutniczego Diosgyor, więc klientela lokalu to typowi przedstawiciele klasy robotniczej, byłej czy też obecnej.
Zwyczajne wnętrze w drewnie, z kilkoma ławami i stolikami, niestety dosyć zadymione. To ktoś wpadnie na lufę, to poczyta gazete przy piwie.
Dłuższych posiedzień, gdzie celem było picie piwa samego w sobie nie zauważyłem.
Jest jeszcze jedna sala, ale zamknięta na kłódkę.
Sam browarek znajduje się na zapleczu.
Tutaj próba oglądnięcia również spełzła na niczym, ale nie za sprawą niechęci pani przy ladzie, tylko z powodu braku jakiegokolwiek pracownika minibrowaru. Miał przyjść później, ale my nie mogliśmy zostać dłużej.
Z kija mamy dwa rodzaje piwa, czyli jasne-vilagos, i ciemne-barna.
Jasne dobrze wysycone, z małym kożuszkiem piany, ale nic ponadto..
Jak dla mnie okrutnie wodniste, a zapachu nie mogłem się doszukać żadnego. Taka ''wodzianka''.
Z drugiej strony cóż oczekiwać po piwie które kosztuje 100Ft. za pół litra! (ok.1.50zł)
Właśnie na ścianach dominowała reklama-''Akcio! Tylko 100Ft, za pół litra piwa..''
Piwo dobre na gorące dni, ale smakowego szału to nie miało w ogóle.
Było jeszcze ciemne.
Kolega zdążył wypić szklankę, a mnie dosłownie się wykapało ostatnie 0.3 l.
Niestety nie miał kto przynieść nowej beczki.
A szkoda, bo to piwo było całkiem fajne, bardzo treściwe, kolor piany jak w porterze i miało delikatny czekoladowy posmak..
Myślę że była to jakaś 13-tka, ale kto wie, bo pani przy ladzie nic nie wiedziała.
Jasne o nazwie Rauchsberg Premium miało zawartość alk.4.5%,i było rozlewane do oryginalnych petów litrowych, z etykietkami.
Na prośbę, dostałem kilka etykiet luzem.
Szkła własnego, ani podstawek nie stwierdziliśmy.
Ceny:
Jasne- 100, 60, 40 Ft. za tradycyjny węgierski podział na miarki, czyli: 0.5,0.3 i 0.2l.
Ciemne- 150,90,60.
Za oryginalnie nalanego litrowego peta Rauchsberg Premium, płacimy 185 Ft.
Godziny otwarcia: codziennie 8.00-20.00.
Jest jeszcze napis, że taras piwny otwarty: pon-sob 5.00 (sic!)-21.00, a w niedziele 5.00-20.00.
Tylko pytanie gdzie on jest, bo takowego nie stwierdziłem, chociaż na bramie obok jest napis ''ogródek piwny''.
Może w lecie tam też się pije piwo.
Ale startować o 5 rano.no,no...
Czas spędzony przy piwie przyjemnie zleciał na obserwowaniu bywalców lokalu i przejeżdżających przed budynkiem tramwajów, tylko tablica która stała przy torach, z dosyć specyficzną reklamą, wprawiła mnie w małe zakłopotanie.
Czyżby ktoś mnie obrażał?
Tuż obok jest też sklepik z winami ,(trudno przegapić dyndający znak beczki) którego właściciel jak mówił, miał korzenie słowackie i w tym języku, można było dostać informacje o winach, których wybór z wszystkich regionów winnych na Węgrzech był do dyspozycji.
W Miszkolcu funkcjonują dwie linie tramwajowe 1V i 2V, i właśnie w miejscu gdzie się rozchodzą, na gwarnym placu- Újgyőri főtér trzeba wysiąść, by idąc zaledwie ok. 150 m. znaleźć się przed browarową knajpką, na której widnieje szyld- Eszem Uszom Eszpresszo. (albo Iszom, gdyż pisane to jakimiś dziwnymi literami)
Z bliska nic nie wskazuje na to, że z tyłu budynku znajduje się minibrowar.
Knajpka dosyć gwarna. Kawałek dalej, zaczyna się teren dawnego ogromnego kombinatu hutniczego Diosgyor, więc klientela lokalu to typowi przedstawiciele klasy robotniczej, byłej czy też obecnej.
Zwyczajne wnętrze w drewnie, z kilkoma ławami i stolikami, niestety dosyć zadymione. To ktoś wpadnie na lufę, to poczyta gazete przy piwie.
Dłuższych posiedzień, gdzie celem było picie piwa samego w sobie nie zauważyłem.
Jest jeszcze jedna sala, ale zamknięta na kłódkę.
Sam browarek znajduje się na zapleczu.
Tutaj próba oglądnięcia również spełzła na niczym, ale nie za sprawą niechęci pani przy ladzie, tylko z powodu braku jakiegokolwiek pracownika minibrowaru. Miał przyjść później, ale my nie mogliśmy zostać dłużej.
Z kija mamy dwa rodzaje piwa, czyli jasne-vilagos, i ciemne-barna.
Jasne dobrze wysycone, z małym kożuszkiem piany, ale nic ponadto..
Jak dla mnie okrutnie wodniste, a zapachu nie mogłem się doszukać żadnego. Taka ''wodzianka''.
Z drugiej strony cóż oczekiwać po piwie które kosztuje 100Ft. za pół litra! (ok.1.50zł)
Właśnie na ścianach dominowała reklama-''Akcio! Tylko 100Ft, za pół litra piwa..''
Piwo dobre na gorące dni, ale smakowego szału to nie miało w ogóle.
Było jeszcze ciemne.
Kolega zdążył wypić szklankę, a mnie dosłownie się wykapało ostatnie 0.3 l.
Niestety nie miał kto przynieść nowej beczki.
A szkoda, bo to piwo było całkiem fajne, bardzo treściwe, kolor piany jak w porterze i miało delikatny czekoladowy posmak..
Myślę że była to jakaś 13-tka, ale kto wie, bo pani przy ladzie nic nie wiedziała.
Jasne o nazwie Rauchsberg Premium miało zawartość alk.4.5%,i było rozlewane do oryginalnych petów litrowych, z etykietkami.
Na prośbę, dostałem kilka etykiet luzem.
Szkła własnego, ani podstawek nie stwierdziliśmy.
Ceny:
Jasne- 100, 60, 40 Ft. za tradycyjny węgierski podział na miarki, czyli: 0.5,0.3 i 0.2l.
Ciemne- 150,90,60.
Za oryginalnie nalanego litrowego peta Rauchsberg Premium, płacimy 185 Ft.
Godziny otwarcia: codziennie 8.00-20.00.
Jest jeszcze napis, że taras piwny otwarty: pon-sob 5.00 (sic!)-21.00, a w niedziele 5.00-20.00.
Tylko pytanie gdzie on jest, bo takowego nie stwierdziłem, chociaż na bramie obok jest napis ''ogródek piwny''.
Może w lecie tam też się pije piwo.
Ale startować o 5 rano.no,no...
Czas spędzony przy piwie przyjemnie zleciał na obserwowaniu bywalców lokalu i przejeżdżających przed budynkiem tramwajów, tylko tablica która stała przy torach, z dosyć specyficzną reklamą, wprawiła mnie w małe zakłopotanie.
Czyżby ktoś mnie obrażał?
Tuż obok jest też sklepik z winami ,(trudno przegapić dyndający znak beczki) którego właściciel jak mówił, miał korzenie słowackie i w tym języku, można było dostać informacje o winach, których wybór z wszystkich regionów winnych na Węgrzech był do dyspozycji.
Comment