Węgry, Taborfalva, Szeles ut. 11, HBH Magyar Sörfõzde

Collapse
X
 
  • Filtruj
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • bastion
    Major Piwnych Rewolucji
    🥛🥛🥛🥛🥛
    • 2006.10
    • 1149

    Węgry, Taborfalva, Szeles ut. 11, HBH Magyar Sörfõzde

    Kolejny browarek w okolicy Kecskemetu.
    Dla miłośników piwnych podróży którzy realizują je koleją, wręcz marzenie gdy po wyjściu z pociągu, już z peronu widać po drugiej stronie ulicy neon HBH.
    Żadnego chodzenia w nieznane uliczkami, wśród ujadających psów i panów z czerwonymi nosami, którzy albo jadą albo prowadzą swoje rowery.
    Minibrowar mieści się w budynku obok knajpki, i właśnie na nim umieszczony jest neon.
    Wszystko za zamknięta bramą niestety.
    O dziwo tablica na ścianie knajpy, reklamuje ją jako bufet i lodziarnie..
    Czy aby tu mają piwo?
    Czynne do 21.00, więc nie ma się co spieszyć.
    W powietrzu snuje się późno jesienna mgła, i gdzieś w oddali słychać szczekające psy.
    W takiej scenerii moje wejście musiało wzbudzić jakąś sensacje, wśród ładnej dziewczyny za barem i starszej pani, która topiła swoje smutki w szklance wina.
    Półmrok, kilka stółów i pod ścianą wyłączony automat do gry..
    Uwagę przyciąga mały piecyk, z otwartymi drzwiczkami w którym palący się kawałek drwa, nieco oddaje ciepła do tej zimnej atmosfery.
    Na piecyku w garnku grzeje się jakś przekąska dla barmanki, a zapach kapusty i papryki świadczy o czymś bigosopodobnym na modłę madziarską.
    Z lekką dozą niepewności pytam o piwo.
    Oczywiście jest, piwo jasne HBH w wersji filtrowanej .
    Dobrze więc, nie ma się co zastanawiać tylko brać.
    Piwo nalewane w coś co jest skrzyżowaniem kufla z musztardówką.
    Nawet dobrze się z tego pije. Koszt chmielowego napoju- 220 Ft, za 0,5l.
    Tutaj nie widzę opcji żeby nalewane w pety kosztowało taniej na litrze, po prostu 220, w każdej formie za 0,5l.
    Dziewcze i to całkiem fajne, wyraźnie nudziło się za ladą a i wizyta obcokrajowca chyba niezbyt częsta w tym lokalu, zachęciła ją do rozmowy.
    Ło ! Tak to jest pochwalić się znajomością kilku słówek po węgiersku. Już czekał mnie potok słów o tym i tamtym, (a może i mnie obrażała, kto wie?) a ja widziałem oczyma wyobraźni już ten dialog z ''Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz'', gdy Kowalewski chce dodzwonić się do Warszawy, a dwie panie urządzają sobie słowotok.
    I tym razem tak było, tylko to był monolog w wykonaniu Moniki bo tak miała na imię.
    Zostało mi tylko kiwać głową przez dobrych kilkanaście minut.
    Na tablicy cenowej zawieszonej na ścianie w ofercie tylko jasne filtrowane, ale przy wcześniejszej wizycie w browarze u pana Balinta w Dabas-Sari tego dnia, pan piwowar w rozmowie o tym że Węgrzy bardzo niechętnie piją piwa niefiltrowane, wpomniał że właśnie w Taborfalvie bywa takowe.
    Pytam się i szok.
    Oczywiście że jest.!
    No tak, tajemnica widać.
    Piwo w tej samej cenie, ale jakże inne pełne w smaku, aromatycznie pachnie chmielem, a śmietanowa piana zostawia krążki na ściance. No żeby takie coś ukrywać przed światem ?
    Moje samopoczucie od razu poszło w górę z 10 stopni..
    Jakiś ruch zrobił się przed wejściem, a to ktoś zaparkował dwa kucyki, których właściciel przyszedł na chwilkę zatankować winko z kieliszkiem czegoś mocniejszego.
    Monika bardzo chciała pokazać mi browarek i nawet telefonowała specjalnie do właściciela, ale ten miał zjawić się wieczorem.
    Przez zaplecze udaliśmy się na podwórze, i chociaż przez okna pozaglądaliśmy do środka..
    No cóż..dobre i to.
    Dziewczyna do rany przyłóż jednym słowem. Kiedy pokazałem etykietki od pana Balinta, wpadła w zakłopotanie gdyż ani etykietek, ani innych podstawek czy szkła firmowego nie miała. Myślała, myślała, aż znalazła ...firmowy długopis.
    Lokal z czasem się zaczął zapełniać, i to dosyć konkretnie, a Monika miała już z kim pogadać.
    Uzyskałem jeszcze tylko informacje że browarek działa od 1993 roku, do warzenia piwa używa się słodu ze Słowacji, a chmielu z Niemiec.
    Podelektowałem się kilkoma kuflami niefiltra, a na drogę kazałem nalać sobie 2l. do peta, który ku mojemu zdumieniu dostałem.. gratis.
    Kiedy wychodziłem, był już taki gwar, że moje- Do Zobaczenia!, już dla Moniki nie było słyszalne.
    Głęboki wdech w gęstniejącej mgle i ciszy, uderza wręcz po wyjściu na ulicę.
    Za 5 minut jest pociąg, ale może wrócić i jechać następnym? To tylko godzina czasu.
    Czasu w innym wymiarze.
  • Mihai
    Sierżant Pijalniowy Zaprawiacz
    • 2010.02
    • 186

    #2
    Wizyta w tym browarku była bardzo miłym przeżyciem. Godzina jazdy autobusem z Budapesztu i oto jesteśmy. Na pierwszy rzut oka - kompletne wygwizdowo. Pojedyncze domy przy drodze, po drugiej stronie pola i lasy, za torami kolejowymi w prawo i naprzeciwko zapyziałej kolejowej stacyjki wejście do lokalu oznaczonego logiem HBH. Rzut oka na wiszące na drzwiach menu...piwo jest - jedne jedyne HBH, cena 220 ft (3.30 zł)
    Krótki popis angielskiego w moim wykonaniu pytając czy to warzone przez nich piwo jest tu nalewane i zaraz przeszedłem na polski, gdyż efekt komunikacyjny taki sam - czyli bliski zeru - a przynajmniej bardziej swojsko. Dziewczyna za barem bardzo miła i brak komunikacji słownej nie przeszkadzał w poczuciu nawiązanego kontaktu. Wewnątrz siedziało kilku lokalnych smakoszy piwa, którzy swoim spojrzeniem wyrażali zdziwienie, ale również sympatię dla niecodziennych gości.
    Co zaś się tyczy piwa, bardzo mi smakowało. W smaku zdecydowanie słodowe, goryczka raczej dla równowagi niż nadania konktretnego charakteru, ale na jej brak narzekać nie mogłem. Piło się je niezwykle przyjemnie i biło na głowę pitego dzień wcześniej lanego belgijskiego lagera za 600Ft w Budapeszcie. Niestety ze względu na problemy komunikacyjne nie dowiedziałem się czy piwo było filtrowane czy nie, jego przejrzystośc raczej wskazywałaby na filtrowanie. Na koniec wziąłem jeszcze trzy 1.5 litrowe PETy piwa, pustych spory zapas czekał na chętnych przy barze.
    Wypiłem je tydzień później, smakowało wyśmienicie a nawet jakby lepiej
    Attached Files

    Comment

    Przetwarzanie...
    X