Dłuuuugo polowałem i wreszcie ustrzeliłem koziołka. Pierwsze, co się rzuca w oczy, czyli buteleczka. Świetna. Ciemna, tajemnicza, niespotykana. No i ten test o piwowarach, z których każdy zna część tajemnicy, spotykają się tylko raz do roku, by złączyć recepturę w całość... głowa kozła... Toż to brzmi jak relacja z sabatu. Szatański pomysł. Magia zaczyna wypełniać pokój. Kumuluje się w kufelku, przybiera ciemno rubinową barwę i eksploduje gęstą, wysoką pianą. Potem trochę przygasa, ipada, ale nie całkiem. Piana nie jest biała ma bury odcień, jakby coś ukrywała. Moc jest w aromacie, który jest wszędzie. Intensywny, tajemniczy, pełen słodyczy. Kusi, oj jak kusi. Bombelki malutkie, nie nazbyt gęste leniwie unoszą się w górę. Już nie mogę sie opierać. Piję. W smaku mniej goryczki niż się spodziewałem, choć na pewno nie za mało. Słodkawe, ale nie aż tak, jak to sugeruje woń. Tysiące posmaków pełza po podniebieniu, karmel, chmiel, lekkie szczypanie. Doskonale sharmonizowane. Oczarowało mnie.
Moja ocena: [4.75]
Moja ocena: [4.75]
Comment