"Thiolized West Coast IPA", chmiele to Amarillo i Idaho 7
15% ekstr., 6,3% alk.
Piwo kupiłem, bo chmielone było dodatkowo przy zacieraniu (mash hopping), co ma uwalniać aromatyczne tiole a dodatkowo napisano na ecie, że użyto "drożdży podkreśląjących tiolowy potencjał słodu i chmielu". Chodzi zapewne o drożdże modyfikowane genetycznie (czyli GMO), oczywiście amerykański wynalazek, który nadać ma tropikalny charakter, który ma guawa:
no i o guawie wspomnieli na ecie.
Aromat - słodsze tropikalne owoce, nieco cytrusów i nuta drożdżowo-apteczna
Piana - potężna jakby się miała wylewać ze szkła, trwały kożuszek, zostaje na szkle
Barwa - mętna jasna pomarańcza
Wysycenie - umiarkowane, łagodnie musuje
Smak - słodszy profil owocowy (tropikalne owoce), cytrusowe muśnięcie, goryczka stosunkowa łagodna, dłuższa. Na finiszu przeplata się z tonami w/w owoców.
Treściwość - pełne piwo
Napis z ety: "spodziewaj się tego samego czystego, wytrawnego profilu i klarowności, ale w soczystym wydaniu".
Nie wiem o jaką klarowność chodziło, po piwo mętne prawie jak w woda z kałuży. No i wiadomo, że nasze krafty są niefiltrowane, a to powoduje że w odbiorze takie piwa nie są bardzo wytrawne (bo klarowne to już w ogóle...) a w przypadku west-coasta ta wytawność powinna być i tu jej brakuje. Szczególnie pod koniec piwa, gdzie trochę brakuje wysycenie.
Aromat nie do końca czysty. Piwo raczej nie wytrawne (trochę słodyczy, miękkość), co mi akurat nie przeszkadza. Pijalność dobra, piwo niezłe. Po chmielowych nowinkach "cryo" doszła "tiolizacja" drożdży. I albo Artezanowi niespecjalnie tu poszło z tymi wynalazkami, albo te wynalazki mają głównie marketingowy walor. Domyślam się, że to drugie, A czy to będzie udany marketing się zobaczy. Jeśli będzie to jak nazwa "and the planets are going crazy" to jestem spokojny, że niedługo zapomnimy o tego typu wariujących planetach.
15% ekstr., 6,3% alk.
Piwo kupiłem, bo chmielone było dodatkowo przy zacieraniu (mash hopping), co ma uwalniać aromatyczne tiole a dodatkowo napisano na ecie, że użyto "drożdży podkreśląjących tiolowy potencjał słodu i chmielu". Chodzi zapewne o drożdże modyfikowane genetycznie (czyli GMO), oczywiście amerykański wynalazek, który nadać ma tropikalny charakter, który ma guawa:
no i o guawie wspomnieli na ecie.
Aromat - słodsze tropikalne owoce, nieco cytrusów i nuta drożdżowo-apteczna
Piana - potężna jakby się miała wylewać ze szkła, trwały kożuszek, zostaje na szkle
Barwa - mętna jasna pomarańcza
Wysycenie - umiarkowane, łagodnie musuje
Smak - słodszy profil owocowy (tropikalne owoce), cytrusowe muśnięcie, goryczka stosunkowa łagodna, dłuższa. Na finiszu przeplata się z tonami w/w owoców.
Treściwość - pełne piwo
Napis z ety: "spodziewaj się tego samego czystego, wytrawnego profilu i klarowności, ale w soczystym wydaniu".
Nie wiem o jaką klarowność chodziło, po piwo mętne prawie jak w woda z kałuży. No i wiadomo, że nasze krafty są niefiltrowane, a to powoduje że w odbiorze takie piwa nie są bardzo wytrawne (bo klarowne to już w ogóle...) a w przypadku west-coasta ta wytawność powinna być i tu jej brakuje. Szczególnie pod koniec piwa, gdzie trochę brakuje wysycenie.
Aromat nie do końca czysty. Piwo raczej nie wytrawne (trochę słodyczy, miękkość), co mi akurat nie przeszkadza. Pijalność dobra, piwo niezłe. Po chmielowych nowinkach "cryo" doszła "tiolizacja" drożdży. I albo Artezanowi niespecjalnie tu poszło z tymi wynalazkami, albo te wynalazki mają głównie marketingowy walor. Domyślam się, że to drugie, A czy to będzie udany marketing się zobaczy. Jeśli będzie to jak nazwa "and the planets are going crazy" to jestem spokojny, że niedługo zapomnimy o tego typu wariujących planetach.
Comment