West Coast IPA chmiel: Motueka, Nelson Sauvin
7,5% alk.
16,5 ekstr.
Aromat - przede wszystkim ubogi z lekkimi nutami cebulowo-czosnkowymi i jakimiś łagodnymi cytruskami
Piana - wysoka, umiarkowanie trwała, ale z długim kożuszkiem, zostaje na szkle
Barwa - zamglona słomka
Smak - wyraźny chmiel, ściągający. Trochę owoców (mix cytrusów, takich słodszych). Goryczka jak na West Coast niska, natomiast zalega w ustach wyraźnie. Zostaje posmak płynu do płukania jamy ustnej o smaku chmielowo-cytrusowym
Treściwość - pełne piwo (jak na 12 % ekstr. a nie prawie 17)
Po wypiciu tego piwa oraz:
już wiem na czym polega ta bezkompromisowa seria (jak napisali) - płatki ryżowe na wytrawność. No i wychodzi płasko, żeby tylko chmiel był wyczuwalny.
W tym wypadku jednak aromat to rachityczne owocki i cebulkowa nuta jak spod pachy po krótkiej wycieczce w plener bez dezodorantu. W ustach zalegająca płukanka - no jest wyraźnie, ale topornie. Szkoda tego Nelsona (którego niezaprzeczalnych atutów w tym piwie nie wyczułem)
Nie szkodzi, bo nasz grafik już szykuje kolejny bohomaz na puchę i jedziemy z kolejnym Crazy Lines plastic boiler w/ immersed element do lidelka!
Da się to wypić i może nawet potraktować jako ciekawostkę, ale to już jest ewidentna kraftowa komercha... Nikt do tego piwa nie wróci na czele z producentem...
7,5% alk.
16,5 ekstr.
Aromat - przede wszystkim ubogi z lekkimi nutami cebulowo-czosnkowymi i jakimiś łagodnymi cytruskami
Piana - wysoka, umiarkowanie trwała, ale z długim kożuszkiem, zostaje na szkle
Barwa - zamglona słomka
Smak - wyraźny chmiel, ściągający. Trochę owoców (mix cytrusów, takich słodszych). Goryczka jak na West Coast niska, natomiast zalega w ustach wyraźnie. Zostaje posmak płynu do płukania jamy ustnej o smaku chmielowo-cytrusowym
Treściwość - pełne piwo (jak na 12 % ekstr. a nie prawie 17)
Po wypiciu tego piwa oraz:
już wiem na czym polega ta bezkompromisowa seria (jak napisali) - płatki ryżowe na wytrawność. No i wychodzi płasko, żeby tylko chmiel był wyczuwalny.
W tym wypadku jednak aromat to rachityczne owocki i cebulkowa nuta jak spod pachy po krótkiej wycieczce w plener bez dezodorantu. W ustach zalegająca płukanka - no jest wyraźnie, ale topornie. Szkoda tego Nelsona (którego niezaprzeczalnych atutów w tym piwie nie wyczułem)
Nie szkodzi, bo nasz grafik już szykuje kolejny bohomaz na puchę i jedziemy z kolejnym Crazy Lines plastic boiler w/ immersed element do lidelka!
Da się to wypić i może nawet potraktować jako ciekawostkę, ale to już jest ewidentna kraftowa komercha... Nikt do tego piwa nie wróci na czele z producentem...