Kolor: Złoty, klarowny, nawet nieźle wypada jak na prawdopodobieństwo że to piwo ma 10° Blg. [4.5] Piana: Przy nalewaniu nawet dość duża, jednak bąble wielkie i niejednorodne jak z mydła. Piana znikła dosłownie po 2 minutach, ledwo zdążyłem zrobić fotkę. Po dalszych 2 min. nie było już nawet żadnego najmniejszego śladu. [2] Zapach: Intensywnie słodowy ze sztucznym miodem, aż cukier nosem wchodzi. Nie jest to zbyt zachęcające doznanie do konsumpcji. [3] Smak: Stęchło szmatowata, trochę kwaskowa wodnista ciecz. Żeby chociaż tak smakowało jak pachnie, a tu nawet słodowość ciężko wyczuć, nie wspominając o goryczce. Ohydne, ciężko dopić. [1] Wysycenie: Za duże. Piany nie ma wcale a po każdym łyku szczypie w język jak woda sodowa. [2.5] Opakowanie: Butelka 0,5 l (nie znam jej nazwy) typowa dla Jędrzejowa. Etykiety różniące się trochę od wersji łomżyńskiej, nawet dość estetyczne ale z typowymi bzdurami o szlachetnej goryczce, najlepszych składnikach i zaspokajaniu gustów piwoszy.... Brak podanego ekstraktu. Kapsel dedykowany. [4] Uwagi: Nie polecam tego "piwa", chyba nic gorszego nie trafiło mi się od pół roku. Wersja z Łomży była dużo lepsza choć dawno nie próbowałem. Kupione w Hali Banacha za 1,69 + 0,35 butelka. Stało niestety na półce piw regionalnych obok Lubuskiego i piw z Konstancina, a powinno przy koncernowych sikaczach.
Comment