Puszka. Lekki lagerek zakupiony na Kubie i przywieziony wraz innymi produktami browaru Bucanero do Polski.
Alk. 4% i to wszystkie informacje, jakie można znaleźć na opakowaniu.
Jaśniutkie piwo z lichawą pianą, która w ciągu minuty opada do zera.
Jak na piwo z gatunku "na plażę zamiast wody mineralnej", jest dobre.
W ogóle ten kubański browar robi całkiem przyzwoite piwa, jak na tę część globu.
Lepsze jest sztandarowe "Bucanero", ale nie jestem kolekcjonerem wypitych piw i nie przyszło mi do głowy, aby dokonać jego forumowej oceny. Wspomniało mi się dopiero przy Mayabe, a ściślej przy ostatniej puszce (reszta pustych puszek wylądowała w śmietniku i dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że był to błąd, bo mogły one uszczęśliwić nie jednego kolekcjonera).
W każdym razie Mayabe jest typowym koncerniakiem, ze śladowymi posmakami słodowo-chmielowymi.
Powiem tak: piwosz lecący na Kubę, nie będzie skazany na piwną pustynię - tamtejsze piwa da się przyzwoicie konsumować.
Alk. 4% i to wszystkie informacje, jakie można znaleźć na opakowaniu.
Jaśniutkie piwo z lichawą pianą, która w ciągu minuty opada do zera.
Jak na piwo z gatunku "na plażę zamiast wody mineralnej", jest dobre.
W ogóle ten kubański browar robi całkiem przyzwoite piwa, jak na tę część globu.
Lepsze jest sztandarowe "Bucanero", ale nie jestem kolekcjonerem wypitych piw i nie przyszło mi do głowy, aby dokonać jego forumowej oceny. Wspomniało mi się dopiero przy Mayabe, a ściślej przy ostatniej puszce (reszta pustych puszek wylądowała w śmietniku i dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że był to błąd, bo mogły one uszczęśliwić nie jednego kolekcjonera).
W każdym razie Mayabe jest typowym koncerniakiem, ze śladowymi posmakami słodowo-chmielowymi.
Powiem tak: piwosz lecący na Kubę, nie będzie skazany na piwną pustynię - tamtejsze piwa da się przyzwoicie konsumować.
Comment