Taybeh Amber, czyli alt z Palestyny. Alkohol 5,5%, informacji o ekstrakcie nie podano.
Butelka 0,33 otrzymana w prezencie od kolegi.
W szkle piwo wygląda całkiem nieźle - ładny, bursztynowy kolor (lekkie zmętnienie 3 tygodnie przed terminem przydatności), do tego niezła piana, która wytrwała do końca w postaci dywanika.
Zapach to przede wszystkim kwasowość (lekkie skojarzenie z geuze, ale piwo się nie zepsuło), do tego trochę owoców, brązowego cukru, i nuta metaliczna.
W ustach niestety słabiutko. Piwu brakuje ciała, jest strasznie wodniste. Coś jakby do przeciętnego alta dolać wodę w proporcji 1:1. Jest odrobina słodu, trochę goryczki, ale ogólne wrażenie niestety kiepskie.
Jedyny plus to nowy kraj na mojej piwnej mapie.
Butelka 0,33 otrzymana w prezencie od kolegi.
W szkle piwo wygląda całkiem nieźle - ładny, bursztynowy kolor (lekkie zmętnienie 3 tygodnie przed terminem przydatności), do tego niezła piana, która wytrwała do końca w postaci dywanika.
Zapach to przede wszystkim kwasowość (lekkie skojarzenie z geuze, ale piwo się nie zepsuło), do tego trochę owoców, brązowego cukru, i nuta metaliczna.
W ustach niestety słabiutko. Piwu brakuje ciała, jest strasznie wodniste. Coś jakby do przeciętnego alta dolać wodę w proporcji 1:1. Jest odrobina słodu, trochę goryczki, ale ogólne wrażenie niestety kiepskie.
Jedyny plus to nowy kraj na mojej piwnej mapie.
Comment