Butelka 375 ml jak do belgijskich lambików. Etykieta czarna, minimalistyczna z japońskimi znakami. Jak we wszystkich wersjach Black Mikkellera. Na etykiecie podany skład. Nie wiem co to jest mørk cassonade, bo reszta to typowy skład na stouta plus drożdże szampańskie(?). Alkohol 18,8 % i potrafi ściąć. Cena 40 zł za butelkę.
Miałem trzymać do Stout Festu, ale... samolubny jestem i wypiłem sam najdroższe piwo jakie kiedykolwiek kupiłem.
Barwa czarna, nieprzejrzysta. Dość żwawe nasycenie powoduje krótkotrwałą pianę, ale po minucie pozostaje już tylko obrączka na powierzchni. I nasycenie też spada. Po ogrzaniu w zapachu palony słód, czekolada, delikatna wanilia, coś drewnianego. Nie czuć alkoholu. W smaku dominuje wytrawna nuta palonego słodu i gorzka czekolada, złamana lekko kwaskowymi owocami. Z każdym łykiem czułem, że jestem bardziej pijany Przypomniał mi się inny imperialny stout - Harvey's Imperial Extra Double Stout, którego piłem kilka lat temu, choć tamten nie był taki mocny. Wyśmienity imperialny stout, którym uświetniłem Światowy Dzień Masturbacji
Miałem trzymać do Stout Festu, ale... samolubny jestem i wypiłem sam najdroższe piwo jakie kiedykolwiek kupiłem.
Barwa czarna, nieprzejrzysta. Dość żwawe nasycenie powoduje krótkotrwałą pianę, ale po minucie pozostaje już tylko obrączka na powierzchni. I nasycenie też spada. Po ogrzaniu w zapachu palony słód, czekolada, delikatna wanilia, coś drewnianego. Nie czuć alkoholu. W smaku dominuje wytrawna nuta palonego słodu i gorzka czekolada, złamana lekko kwaskowymi owocami. Z każdym łykiem czułem, że jestem bardziej pijany Przypomniał mi się inny imperialny stout - Harvey's Imperial Extra Double Stout, którego piłem kilka lat temu, choć tamten nie był taki mocny. Wyśmienity imperialny stout, którym uświetniłem Światowy Dzień Masturbacji