Kasteel Hoppy to belgijski ejl, do którego produkcji wykorzystano rodzime chmiele, choć nie przyznano się jakie. Na stronie browaru sugerują, że to ma być taka wariacja na temat typowej blondynki z Belgii, która przespała się z kolegą (koleżanką?) IPĄ. Piwo ma 6,5% alkoholu i 45 EBU goryczki.
Barwa bursztynowo-miodowa. Nieklarowna.
Biała, drobnoziarnista, puszysta piana, o wysokiej trwałości i ze sporą tendencją do oblepiania szkła.
Zapach jest bardzo umiarkowany. W aromacie siano, trawa, lekka słodkawa słodowość, odrobina drożdży.
W smaku mamy mariaż nut typowych dla piw belgijskich (owoce, przyprawy, pieprz, tosty) z wyraźniejszą goryczką chmielową i trawiasto-ziołowymi odcieniami. W posmakach jest trochę landrynkowo.
Nagazowanie na wysokim poziomie, bąbelki czuje się na języku.
Butelka 330ml z sympatyczną etykietą w klimacie innych wypustów z Ingelmunster (swoją drogą nazwa miejscowości zdecydowanie bardziej kojarzy mi się z Austrią niż z Belgią ), na której widnieje miejscowy zamek, należący od 1986 roku do rodziny Van Honsebrouck.
Dobre piwo, ciekawie łączące dwa odległe piwne światy. Jedynym poważnym minusem jest wstydliwie schowany bukiet piwa, który wymaga od degustatora trochę zaangażowania. Dlatego też raczej nie polecam degustować w temperaturze 6 stopni, jak sugeruje na opakowaniu producent.
8 w skali 1-10.
Barwa bursztynowo-miodowa. Nieklarowna.
Biała, drobnoziarnista, puszysta piana, o wysokiej trwałości i ze sporą tendencją do oblepiania szkła.
Zapach jest bardzo umiarkowany. W aromacie siano, trawa, lekka słodkawa słodowość, odrobina drożdży.
W smaku mamy mariaż nut typowych dla piw belgijskich (owoce, przyprawy, pieprz, tosty) z wyraźniejszą goryczką chmielową i trawiasto-ziołowymi odcieniami. W posmakach jest trochę landrynkowo.
Nagazowanie na wysokim poziomie, bąbelki czuje się na języku.
Butelka 330ml z sympatyczną etykietą w klimacie innych wypustów z Ingelmunster (swoją drogą nazwa miejscowości zdecydowanie bardziej kojarzy mi się z Austrią niż z Belgią ), na której widnieje miejscowy zamek, należący od 1986 roku do rodziny Van Honsebrouck.
Dobre piwo, ciekawie łączące dwa odległe piwne światy. Jedynym poważnym minusem jest wstydliwie schowany bukiet piwa, który wymaga od degustatora trochę zaangażowania. Dlatego też raczej nie polecam degustować w temperaturze 6 stopni, jak sugeruje na opakowaniu producent.
8 w skali 1-10.
Comment