Odnoszę wrażenie, że belgijski De Proefbrouwerij z warzenia dla takich Mikkellerów czy To Øli zrobił sobie biznesowe credo. A kontraktowcom w to graj, bowiem wypuszczają miliardy warek czy to jednorazowych, czy powtórzonych 2-3-krotnie, których potem próżno szukać choćby na ich stronach internetowych
!ACDR to jeszcze jedna IPA, tym razem leżakująca ze spiralami z drewna cedrowego, co ma być ekwiwalentem dojrzewania w beczkach. Piwo ma 7% alkoholu. Poza informacją o cedrze szczegółowego składu nie podano na opakowaniu.
Barwa złota w kierunku pomarańczowej. Dość mętna.
Żółtawa piana, o raczej drobnych bąblach, choć zdarzają się również większe pęcherzyki. Osiada zwartą, mięsistą pierzynką, przy okazji krzacząc się na ściankach szkła.
Aromat pełen żywicznych i sosnowych odcieni, choć za chwilę pojawiają się także nuty słodkich owoców tropikalnych, a także drewniane klimaty.
W smaku na początku mamy ciepły, słodki bukiet z owymi drewnianymi niuansami, które są naprawdę bardzo wyraźne. Stopniowo piwo w posmakach nabiera coraz bardziej wyrazistego, cierpkiego, nieco torfowo-drewnianego gorzkiego charakteru zakończonego długą, nieco ściągającą goryczką.
Nagazowanie średnie w kierunku niższego.
Butelka 330ml z okleiną, o której daruję sobie komentarz, bo musiałbym być średnio miły. No ale trudno projektować cokolwiek sensownego gdy w tygodniu powstaje kilka nowych warek. Przecież liczy się to co w środku, a beergeekowa gimbaza kupi i tak wszystko markowane symbolem To Øl, choćby stało to obok octu lub było owinięte w szary papier
Mam mieszane uczucia. Piwo jest na pewno oryginalne. Wykręca gębę w prawidłowy, rewolucyjny sposób. Bezkompromisowe w profilu niczym strzał drewnianym bejsbolowym kijem między oczy, cedrowym czy jakimś tam innym (nie będę udawał, że wyczułem akurat cedr, więc pisałem w recenzji po prostu o drewnie sensu lato). Za niebanalną personifikację kraftowego zblazowania i zuchwały napad na portfele klientów (ok.20zł za małą butelczynę) należy się medal z guana Yeti, oczywiście tej rzadszej, różowej odmiany.
A piwo? Myślę, że jak dam za całokształt (w tym opakowanie) 8 w skali 1-10 to będzie sprawiedliwie. Choć Yeti się może na mnie obrazić...
!ACDR to jeszcze jedna IPA, tym razem leżakująca ze spiralami z drewna cedrowego, co ma być ekwiwalentem dojrzewania w beczkach. Piwo ma 7% alkoholu. Poza informacją o cedrze szczegółowego składu nie podano na opakowaniu.
Barwa złota w kierunku pomarańczowej. Dość mętna.
Żółtawa piana, o raczej drobnych bąblach, choć zdarzają się również większe pęcherzyki. Osiada zwartą, mięsistą pierzynką, przy okazji krzacząc się na ściankach szkła.
Aromat pełen żywicznych i sosnowych odcieni, choć za chwilę pojawiają się także nuty słodkich owoców tropikalnych, a także drewniane klimaty.
W smaku na początku mamy ciepły, słodki bukiet z owymi drewnianymi niuansami, które są naprawdę bardzo wyraźne. Stopniowo piwo w posmakach nabiera coraz bardziej wyrazistego, cierpkiego, nieco torfowo-drewnianego gorzkiego charakteru zakończonego długą, nieco ściągającą goryczką.
Nagazowanie średnie w kierunku niższego.
Butelka 330ml z okleiną, o której daruję sobie komentarz, bo musiałbym być średnio miły. No ale trudno projektować cokolwiek sensownego gdy w tygodniu powstaje kilka nowych warek. Przecież liczy się to co w środku, a beergeekowa gimbaza kupi i tak wszystko markowane symbolem To Øl, choćby stało to obok octu lub było owinięte w szary papier
Mam mieszane uczucia. Piwo jest na pewno oryginalne. Wykręca gębę w prawidłowy, rewolucyjny sposób. Bezkompromisowe w profilu niczym strzał drewnianym bejsbolowym kijem między oczy, cedrowym czy jakimś tam innym (nie będę udawał, że wyczułem akurat cedr, więc pisałem w recenzji po prostu o drewnie sensu lato). Za niebanalną personifikację kraftowego zblazowania i zuchwały napad na portfele klientów (ok.20zł za małą butelczynę) należy się medal z guana Yeti, oczywiście tej rzadszej, różowej odmiany.
A piwo? Myślę, że jak dam za całokształt (w tym opakowanie) 8 w skali 1-10 to będzie sprawiedliwie. Choć Yeti się może na mnie obrazić...
Comment