zaw. alk. 8,2%, but. 0,33 l
dostępne w pubie Peron 6, Łódź
Instytucja sprzedawania przez klasztory licencji na produkcję klasztorengo piwa przez cywilne browary jest dziś w Belgii często stosowana, a zaczęło się wszystko w 1952 r. właśnie za sprawą opactwa Notre Dame de Leffe, które odsprzedało prawa do swojej marki browarowi wchodzącemu w skład grupy Interbrew (dzis. InBev). Chcąc nie chcąc powstają dziś w ten sposób "koncernowe klasztorniaki" - które, jak choćby niektóre Grimbergeny czy Affligemy - potrafią być całkiem niezłe. Radieuse (o ile się nie mylę - aureola) to chyba najbardziej znane piwo z rodziny Leffe. Dziś rzadko spotykane w kraju, kiedyś było łatwo dostępne i bardzo dobre. Czas sprawdzić, czy po latach wrażenia są te same:
kolor - bursztynowy, lekko rdzawo-czerwony, bardzo sympatyczny, pełna klarowność (filtrowane);
piana - początkowo tworzy dość zwartą pierzynkę, ale nie okazuje się zbyt trwała, mimo to i tak do końca okrywa piwo apetycznym, mięsistym wianuszkiem;
nasycenie - wysokie;
zapach - niezwykle aromatyczna kompozycja z pysznymi, belgijskimi drożdżami na pierwszym planie oraz bogatym bukietem owocowym (wiśnie i porzeczki) w tle; wielki plus tego piwa;
smak - spod mocnego, rozgrzewającego smaku pszeniczniakowatych drożdży (wyśmienity sam w sobie) wyłaniają się pomału dalsze nutki owocowo-korzenne; wyraźnie drożdżowy smak na początku z czasem ustępuje miejsca całemu natarciu rozmaitych cynamonów, gałek muszkatołowych, kolendry i innych pyszności lekko zanurzonych w słodkiej karmelowo-alkoholowej otoczce; a później jeszcze pojawiają się owoce (wiśnie, porzeczki - te wyczuwalne w zapachu piwa), których obecność zaznaczona jest nie cierpkością (często spotykaną u Belgów), ale lekką świeżością; wyraźnie goryczkowa końcówka fantastycznie podkreśla smak.
Pyszne piwo daleko wykraczające poza standardy koncernowe, złożonością i głębią smaku dorównuje niemal Pauwel Kwakowi (mój osobisty nr 1 wśród Belgów). Jedyna uwaga, to nieco zbyt mocna karmelowa słodycz, pod koniec trochę mdląca.
dostępne w pubie Peron 6, Łódź
Instytucja sprzedawania przez klasztory licencji na produkcję klasztorengo piwa przez cywilne browary jest dziś w Belgii często stosowana, a zaczęło się wszystko w 1952 r. właśnie za sprawą opactwa Notre Dame de Leffe, które odsprzedało prawa do swojej marki browarowi wchodzącemu w skład grupy Interbrew (dzis. InBev). Chcąc nie chcąc powstają dziś w ten sposób "koncernowe klasztorniaki" - które, jak choćby niektóre Grimbergeny czy Affligemy - potrafią być całkiem niezłe. Radieuse (o ile się nie mylę - aureola) to chyba najbardziej znane piwo z rodziny Leffe. Dziś rzadko spotykane w kraju, kiedyś było łatwo dostępne i bardzo dobre. Czas sprawdzić, czy po latach wrażenia są te same:
kolor - bursztynowy, lekko rdzawo-czerwony, bardzo sympatyczny, pełna klarowność (filtrowane);
piana - początkowo tworzy dość zwartą pierzynkę, ale nie okazuje się zbyt trwała, mimo to i tak do końca okrywa piwo apetycznym, mięsistym wianuszkiem;
nasycenie - wysokie;
zapach - niezwykle aromatyczna kompozycja z pysznymi, belgijskimi drożdżami na pierwszym planie oraz bogatym bukietem owocowym (wiśnie i porzeczki) w tle; wielki plus tego piwa;
smak - spod mocnego, rozgrzewającego smaku pszeniczniakowatych drożdży (wyśmienity sam w sobie) wyłaniają się pomału dalsze nutki owocowo-korzenne; wyraźnie drożdżowy smak na początku z czasem ustępuje miejsca całemu natarciu rozmaitych cynamonów, gałek muszkatołowych, kolendry i innych pyszności lekko zanurzonych w słodkiej karmelowo-alkoholowej otoczce; a później jeszcze pojawiają się owoce (wiśnie, porzeczki - te wyczuwalne w zapachu piwa), których obecność zaznaczona jest nie cierpkością (często spotykaną u Belgów), ale lekką świeżością; wyraźnie goryczkowa końcówka fantastycznie podkreśla smak.
Pyszne piwo daleko wykraczające poza standardy koncernowe, złożonością i głębią smaku dorównuje niemal Pauwel Kwakowi (mój osobisty nr 1 wśród Belgów). Jedyna uwaga, to nieco zbyt mocna karmelowa słodycz, pod koniec trochę mdląca.
Comment