Browar Van Steenberge znajduje sie w Ertvelde, ok. 20 km na północ od Gent.
Butelka 0,25l, alc. 5,5%, import własny.
Flamandzkie, kwaśne, czerwone ale.
Kolor: czerwono - wiśniowy, piwo jest mętne.
Piana: niska, biała, do końca cieniutka powłoczka.
Zapach: niesamowity, tuż po nalaniu "rozpłynął" sie po całym pomieszczeniu. Intensywnie owocowy (wiśnie i inne nierozpoznane) z tym charakterystycznym kwaśnym jak ocet balsamiczny akcentem i przyprawiony wanilią.
Pierwszy łyk i zalewają mnie owoce, czuć delikatną goryczkę i ściągającą cierpkość. Następne łyki - trudno jest to wszystko rozpoznać i opisać. Różne owoce (kwaśne, słodkie, gorzkie, soczyste.....mniam ), przyprawy i słód. Wszytko to pojawia się i znika. Już wydawało mi się, że to koniec, a tu przyjemny, delikatny, gorzko - cierpki finisz.
Gaz: bardzo dużo, mocno szczypie.
Pijąc to piwo odniosi się wrażenie, że pije się dobre wino i chyba nie bez powodu i pychy piwa te nazywane są Burgundami Flandrii.
Butelka 0,25l, alc. 5,5%, import własny.
Flamandzkie, kwaśne, czerwone ale.
Kolor: czerwono - wiśniowy, piwo jest mętne.
Piana: niska, biała, do końca cieniutka powłoczka.
Zapach: niesamowity, tuż po nalaniu "rozpłynął" sie po całym pomieszczeniu. Intensywnie owocowy (wiśnie i inne nierozpoznane) z tym charakterystycznym kwaśnym jak ocet balsamiczny akcentem i przyprawiony wanilią.
Pierwszy łyk i zalewają mnie owoce, czuć delikatną goryczkę i ściągającą cierpkość. Następne łyki - trudno jest to wszystko rozpoznać i opisać. Różne owoce (kwaśne, słodkie, gorzkie, soczyste.....mniam ), przyprawy i słód. Wszytko to pojawia się i znika. Już wydawało mi się, że to koniec, a tu przyjemny, delikatny, gorzko - cierpki finisz.
Gaz: bardzo dużo, mocno szczypie.
Pijąc to piwo odniosi się wrażenie, że pije się dobre wino i chyba nie bez powodu i pychy piwa te nazywane są Burgundami Flandrii.