W czerwcu razem z moją małżonką oraz Borysko i jego małżonką mieliśmy okazję skosztować trzech produkowanych bardzo tradycyjnymi metodami piw z malutkiego brukselskiego browaru Cantillon. Przywiózł je do Łodzi Marek Suliga z Peronu 6 i umożliwił nam degustację.
Najpierw słów kilka o samym browarze. Mieści się w Brukseli na Rue Gheude 56. Strona internetowa tutaj. Jest to mały browar rodzinny produkujący piwa Lambic, Gueuze, Faro i Kriek. Od momentu założenia zakładu w 1900 r. nie zmienił się podobno ani sprzęt, ani receptury. Browar cały czas działa, lecz z racji użytkowania starego sprzętu funkcjonuje także jako muzeum, które oczywiście można odwiedzać. Produkty dostępne są na miejscu, a także w wybranych sklepach w Belgii, Francji, Włoszech, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Niemczech, Finlandii, USA, Japonii, Szwecji, Brazylii i Danii (szczegóły na stronie).
Strona browaru podaje przepis, według którego produkuje się piwa typu Lambic. 35% zasypu stanowi niesłodowana pszenica, a 65% słodowany jęczmień. Wykorzystuje się też zleżały (trzyletni!) chmiel w ilości 5g na litr brzeczki.
W 1999 r. browar postanowił wrócić do korzeni i wykorzystywać jedynie ziarno produkowane metodami ekologicznymi. Jako że do produkcji piwa Gueuze wykorzystuje się Lambiki z trzech kolejnych lat, pierwsze piwa z certyfikatem ekologicznym mogły pojawić się dopiero w 2003 r. Jak dotąd ten certyfikat nie rozciąga się na piwa owocowe, ponieważ browar nie ma dostępu do odpowiednich ilości produkowanych ekologicznie wiśni i malin.
Tyle tytułem przydługiego wstępu. A teraz o samym opisywanym piwie, czyli Gueuze 100% Lambic Bio, stanowiącym 50% produkcji browaru.
Styl Gueuze powstał w XIX w. po tym jak piwowar z Brabancji wymieszał ze sobą Lambiki z róznych lat, wywołując spontaniczną fermentację. Wcześniej mieszkańcy Brukseli i Brabancji pili głównie Lambiki i Faro, tak więc nowy styl doprowadził do lekkich przetasowań na rynku i stał się bardzo charakterystyczny dla Brukseli.
Lambic, będący podstawą dla Gueuze, jest naturalnie kwaśny. Lambiki z browaru Cantillon są leżakowane w dębowych beczkach. Po upływie jednego roku wciąż są uważane za "młode", pełną dojrzałość osiągają po trzech latach. Butelki zamykane są korkiem, a następnie szerokim kapslem. Gueuze z każdego rocznika jest inne, bo jak wspomniałem wyżej powstaje w rezultacie wymieszania trzech róznych roczników lambika. Jak przystało na piwo z osadem drożdżowym, moze jeszcze długo dofermentowywać w butelce. Strona browaru wspomina o 20-letnim okresie przydatności do spożycia. Mój egzemplarz wymieniał datę 2003 r.
Butelka 0,375l (dostępne też 0,75l)
Zaw. alk. 5% obj., ekstraktu nie podano.
Na etykiecie widnieje słynny brukselski siusiający chłopiec Manneken Pis.
Kolor jasny, lekko mętny.
Zapach drożdżowy, ostry.
W smaku piwo przypomina trochę moje zepsute domowe wyroby Jest cierpkie, kwaskowate, bardzo słabo goryczkowe. Głównym komponentem smakowym jest cierpkość.
Bardzo atrakcyjna była możliwość spróbowania piwa produkowanego tak tradycyjnymi metodami i z tak malutkiego browaru, ale zgodnie ze współdegustatorami stwierdziliśmy, że do belgijskich piw fermentacji spontanicznej trzeba przyzwyczajać się latami, żeby naprawdę smakowały i można je było docenić. Wypita przeze mnie ilość niecałych 100ml była tak akurat.
Najpierw słów kilka o samym browarze. Mieści się w Brukseli na Rue Gheude 56. Strona internetowa tutaj. Jest to mały browar rodzinny produkujący piwa Lambic, Gueuze, Faro i Kriek. Od momentu założenia zakładu w 1900 r. nie zmienił się podobno ani sprzęt, ani receptury. Browar cały czas działa, lecz z racji użytkowania starego sprzętu funkcjonuje także jako muzeum, które oczywiście można odwiedzać. Produkty dostępne są na miejscu, a także w wybranych sklepach w Belgii, Francji, Włoszech, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Niemczech, Finlandii, USA, Japonii, Szwecji, Brazylii i Danii (szczegóły na stronie).
Strona browaru podaje przepis, według którego produkuje się piwa typu Lambic. 35% zasypu stanowi niesłodowana pszenica, a 65% słodowany jęczmień. Wykorzystuje się też zleżały (trzyletni!) chmiel w ilości 5g na litr brzeczki.
W 1999 r. browar postanowił wrócić do korzeni i wykorzystywać jedynie ziarno produkowane metodami ekologicznymi. Jako że do produkcji piwa Gueuze wykorzystuje się Lambiki z trzech kolejnych lat, pierwsze piwa z certyfikatem ekologicznym mogły pojawić się dopiero w 2003 r. Jak dotąd ten certyfikat nie rozciąga się na piwa owocowe, ponieważ browar nie ma dostępu do odpowiednich ilości produkowanych ekologicznie wiśni i malin.
Tyle tytułem przydługiego wstępu. A teraz o samym opisywanym piwie, czyli Gueuze 100% Lambic Bio, stanowiącym 50% produkcji browaru.
Styl Gueuze powstał w XIX w. po tym jak piwowar z Brabancji wymieszał ze sobą Lambiki z róznych lat, wywołując spontaniczną fermentację. Wcześniej mieszkańcy Brukseli i Brabancji pili głównie Lambiki i Faro, tak więc nowy styl doprowadził do lekkich przetasowań na rynku i stał się bardzo charakterystyczny dla Brukseli.
Lambic, będący podstawą dla Gueuze, jest naturalnie kwaśny. Lambiki z browaru Cantillon są leżakowane w dębowych beczkach. Po upływie jednego roku wciąż są uważane za "młode", pełną dojrzałość osiągają po trzech latach. Butelki zamykane są korkiem, a następnie szerokim kapslem. Gueuze z każdego rocznika jest inne, bo jak wspomniałem wyżej powstaje w rezultacie wymieszania trzech róznych roczników lambika. Jak przystało na piwo z osadem drożdżowym, moze jeszcze długo dofermentowywać w butelce. Strona browaru wspomina o 20-letnim okresie przydatności do spożycia. Mój egzemplarz wymieniał datę 2003 r.
Butelka 0,375l (dostępne też 0,75l)
Zaw. alk. 5% obj., ekstraktu nie podano.
Na etykiecie widnieje słynny brukselski siusiający chłopiec Manneken Pis.
Kolor jasny, lekko mętny.
Zapach drożdżowy, ostry.
W smaku piwo przypomina trochę moje zepsute domowe wyroby Jest cierpkie, kwaskowate, bardzo słabo goryczkowe. Głównym komponentem smakowym jest cierpkość.
Bardzo atrakcyjna była możliwość spróbowania piwa produkowanego tak tradycyjnymi metodami i z tak malutkiego browaru, ale zgodnie ze współdegustatorami stwierdziliśmy, że do belgijskich piw fermentacji spontanicznej trzeba przyzwyczajać się latami, żeby naprawdę smakowały i można je było docenić. Wypita przeze mnie ilość niecałych 100ml była tak akurat.
Comment