zaw. alk. 6,3%, but. 0,33 l
kupione w hurtowni Belgium's Best (Września)
Piwa typu klasztornego produkowane przez Du Bocq noszą nazwę St. Benoit (św. Benedykt). Trochę nietypowo nie jest to klasyczny ciemny mocny dubbel i jasny jeszcze mocniejszy tripel, ale dwa piwa o zbliżonej zawartości alkoholu: jasne piwo blonde i ciemne piwo brune (co prawda, kiedyś browar robił jeszcze jasnego tripla – od tamtego czasu piwo brune traktuje się jako ciemnego dubla).
kolor – miodowo-złoty, zmętnienie spore, ale słabsze niż w innych klasztorniakach;
piana – tradycyjnie wysoka i trwała, mimo że częściowo pęka sycząc ile wlezie;
nasycenie – przeciętne;
zapach – drożdżowo-owocowy (cytrusy), bardzo intensywny;
smak – lekki kwaskowy smaczek, sporo drożdży i niezbyt wysokie nagazowanie... jak w dobrym niemieckim pszeniczniaku; jedynie smak drożdżowy skręca nie w tę stronę, bo czuć w nim typowo belgijskie wtrącenia aromatyczne: wanilię, kolendrę i inne przyprawy (zresztą drożdżom piwo zawdzięcza ową „pszeniczniakowatość”); po rozgrzaniu ujawniają się dodatkowo różne owocowe smaczki, kończące się delikatną, ale szlachetną goryczką; podsumowując: dość niespodziewanie odkrywamy tu gładki „pszeniczny” bukiet, nie zmącony ani cukrem, ani alkoholem.
kupione w hurtowni Belgium's Best (Września)
Piwa typu klasztornego produkowane przez Du Bocq noszą nazwę St. Benoit (św. Benedykt). Trochę nietypowo nie jest to klasyczny ciemny mocny dubbel i jasny jeszcze mocniejszy tripel, ale dwa piwa o zbliżonej zawartości alkoholu: jasne piwo blonde i ciemne piwo brune (co prawda, kiedyś browar robił jeszcze jasnego tripla – od tamtego czasu piwo brune traktuje się jako ciemnego dubla).
kolor – miodowo-złoty, zmętnienie spore, ale słabsze niż w innych klasztorniakach;
piana – tradycyjnie wysoka i trwała, mimo że częściowo pęka sycząc ile wlezie;
nasycenie – przeciętne;
zapach – drożdżowo-owocowy (cytrusy), bardzo intensywny;
smak – lekki kwaskowy smaczek, sporo drożdży i niezbyt wysokie nagazowanie... jak w dobrym niemieckim pszeniczniaku; jedynie smak drożdżowy skręca nie w tę stronę, bo czuć w nim typowo belgijskie wtrącenia aromatyczne: wanilię, kolendrę i inne przyprawy (zresztą drożdżom piwo zawdzięcza ową „pszeniczniakowatość”); po rozgrzaniu ujawniają się dodatkowo różne owocowe smaczki, kończące się delikatną, ale szlachetną goryczką; podsumowując: dość niespodziewanie odkrywamy tu gładki „pszeniczny” bukiet, nie zmącony ani cukrem, ani alkoholem.
Comment