Dawno, dano temu, kiedy byłem jeszcze młodym kocurkiem,
przydarzyła mi się zabawna historia z ciepłym belgijskim piwem.
Otóż pewna niewiasta, w towarzystwie której zażywałem
przechadzki po jednej z europejskich metropolii, mocno czymś
zdenerwowana ( przeze mnie, nota bene ) poczuła gwałtowną potrzebę napicia się.
Jak raz pod ręką był tylko "Zakazany Owoc" z Hoegaarden,
dopiero co nabyty w sklepie.
Ponieważ temperatura powietrza mocno przekraczała 30 St,
a samo piwo było niewiele chlodniejsze, poradziłem rzeczonej,
by powstrzmała się od spożycia.
Ta jednak była uparta, w związku z czym otworzyłem butelkę,
zapodałem i rozpocząłem obserwację.
Przeczucie mnie nie myliło - po pierwszym i zarazem ostatnim
łyku tego diabelnego trunku niewiasta nabrała kolorków
po czym zaczęła się dosłownie gotować.
Wkrótce była kompletnie gotowa ( na wszystko, zresztą ).
Nie jej stan jednak stał się przedmiotem mojej głębokiej troski,
jeno ledwo napoczęta butelka ciepłego piwa, znakomitego
w normalnych warunkach.
Przez chwilę zastananawiałem się gorączkowo, co robić,
aż w końcu zastosowałem starożytną zasadę: JAK SIĘ MA
ZMARNOWAĆ, TO LEPIEJ, ŻEBY MI ZASZKODZIŁO.
SK
przydarzyła mi się zabawna historia z ciepłym belgijskim piwem.
Otóż pewna niewiasta, w towarzystwie której zażywałem
przechadzki po jednej z europejskich metropolii, mocno czymś
zdenerwowana ( przeze mnie, nota bene ) poczuła gwałtowną potrzebę napicia się.
Jak raz pod ręką był tylko "Zakazany Owoc" z Hoegaarden,
dopiero co nabyty w sklepie.
Ponieważ temperatura powietrza mocno przekraczała 30 St,
a samo piwo było niewiele chlodniejsze, poradziłem rzeczonej,
by powstrzmała się od spożycia.
Ta jednak była uparta, w związku z czym otworzyłem butelkę,
zapodałem i rozpocząłem obserwację.
Przeczucie mnie nie myliło - po pierwszym i zarazem ostatnim
łyku tego diabelnego trunku niewiasta nabrała kolorków
po czym zaczęła się dosłownie gotować.
Wkrótce była kompletnie gotowa ( na wszystko, zresztą ).
Nie jej stan jednak stał się przedmiotem mojej głębokiej troski,
jeno ledwo napoczęta butelka ciepłego piwa, znakomitego
w normalnych warunkach.
Przez chwilę zastananawiałem się gorączkowo, co robić,
aż w końcu zastosowałem starożytną zasadę: JAK SIĘ MA
ZMARNOWAĆ, TO LEPIEJ, ŻEBY MI ZASZKODZIŁO.
SK
Comment