zaw. alk. 9,5%, but. 0,33 l
odnalezione w lodówce Peronu 6 (Łódź)
Caracole (w lokalnym dialekcie caracole to ślimak, który stał się symbolem browaru i umieszczany jest na etykietach) to mały, rzemieślniczy browar z Walonii. Działa w sumie od niedawna, od 1990 r., a jego założyciel – Charles Debras – ukończył znaną szkołę browarniczą w Louvain-la-Neuve. Co ciekawe, swoją robotę wciąż traktuje bardziej jak hobby i raczej weekendowe zajęcie niż dochodowy biznes. Takie okoliczności w wielu przypadkach mogą wyjść warzonemu piwu tylko na dobre... i tak właśnie sprawy się mają w Caracole. Wszystkie piwa wychodzące spod ręki Debrasa są niefiltrowane, a butelkowanie i etykietowanie odbywa się ręcznie. Nostradamus jest nowym wcieleniem dawniejszego piwa warzonego z okazji świąt (nazywało się wówczas Cuvée de l’An Neuf). Jest to typ „brown ale”, a z tymi piwami w Belgii bywa różnie. Niektóre z nich jakiś czas temu przemianowano na „klasztorne” duble, bo modniejsze i lepiej się sprzedawały. Inne, zwłaszcza te słabsze to z kolei nic innego, jak jasne piwa typu „blonde” z dodatkiem ciemnego, skarmelizowanego cukru. Krótko mówiąc, o autentycznego walońskiego „brown ale’a” trudno jak o dobrą polską pszenicę .
I dlatego warto sięgnąć po Nostradamusa – ponoć oryginalnie warzonego wg starych walońskich receptur.
Kolor – miedziano-brązowy, lekko czerwonawy; o zmętnieniu trudno mówić, raczej lekka opalizacja;
piana – miękka, puszysta czapa, długo tworząca grubą, kremową powłoczkę;
nasycenie - tradycyjnie belgijsko-mocne;
zapach – mało charakterystyczny, powszechnie spotykana mieszanka słodu i chmielu, znana nawet z dobrych lagerów;
smak – mocna, esencjonalna wręcz kompozycja oparta na palonym, wyraźnie kwaskowatym słodzie; piwo o lepkiej, kleistej konsystencji oblepia przełyk już po pierwszym łyku, choć nie jest to wrażenie nieprzyjemne; po pierwsze dlatego, że doskonale wyczuwalna staje się szlachetność smaczków słodowych, po drugie – kwaskowość po krótkim czasie staje się bardzo wytrawna, winna i przypomina dobrego burgunda. Nawet alkohol, początkowo niewyczuwalny, pod koniec dociera delikatnym winnym akcentem. Dobre piwo i rzeczywiście nie znajduję w nim podobieństwa do wielu wcześniej testowanych klasztornych (a także "klasztornych") dubli.
odnalezione w lodówce Peronu 6 (Łódź)
Caracole (w lokalnym dialekcie caracole to ślimak, który stał się symbolem browaru i umieszczany jest na etykietach) to mały, rzemieślniczy browar z Walonii. Działa w sumie od niedawna, od 1990 r., a jego założyciel – Charles Debras – ukończył znaną szkołę browarniczą w Louvain-la-Neuve. Co ciekawe, swoją robotę wciąż traktuje bardziej jak hobby i raczej weekendowe zajęcie niż dochodowy biznes. Takie okoliczności w wielu przypadkach mogą wyjść warzonemu piwu tylko na dobre... i tak właśnie sprawy się mają w Caracole. Wszystkie piwa wychodzące spod ręki Debrasa są niefiltrowane, a butelkowanie i etykietowanie odbywa się ręcznie. Nostradamus jest nowym wcieleniem dawniejszego piwa warzonego z okazji świąt (nazywało się wówczas Cuvée de l’An Neuf). Jest to typ „brown ale”, a z tymi piwami w Belgii bywa różnie. Niektóre z nich jakiś czas temu przemianowano na „klasztorne” duble, bo modniejsze i lepiej się sprzedawały. Inne, zwłaszcza te słabsze to z kolei nic innego, jak jasne piwa typu „blonde” z dodatkiem ciemnego, skarmelizowanego cukru. Krótko mówiąc, o autentycznego walońskiego „brown ale’a” trudno jak o dobrą polską pszenicę .
I dlatego warto sięgnąć po Nostradamusa – ponoć oryginalnie warzonego wg starych walońskich receptur.
Kolor – miedziano-brązowy, lekko czerwonawy; o zmętnieniu trudno mówić, raczej lekka opalizacja;
piana – miękka, puszysta czapa, długo tworząca grubą, kremową powłoczkę;
nasycenie - tradycyjnie belgijsko-mocne;
zapach – mało charakterystyczny, powszechnie spotykana mieszanka słodu i chmielu, znana nawet z dobrych lagerów;
smak – mocna, esencjonalna wręcz kompozycja oparta na palonym, wyraźnie kwaskowatym słodzie; piwo o lepkiej, kleistej konsystencji oblepia przełyk już po pierwszym łyku, choć nie jest to wrażenie nieprzyjemne; po pierwsze dlatego, że doskonale wyczuwalna staje się szlachetność smaczków słodowych, po drugie – kwaskowość po krótkim czasie staje się bardzo wytrawna, winna i przypomina dobrego burgunda. Nawet alkohol, początkowo niewyczuwalny, pod koniec dociera delikatnym winnym akcentem. Dobre piwo i rzeczywiście nie znajduję w nim podobieństwa do wielu wcześniej testowanych klasztornych (a także "klasztornych") dubli.
Comment