Hopus - strong, bitter and blond. Tak stoi na etykiecie. Zawartość alkoholu 8,3%. Skład: woda, słód jęczmienny, cukier, 5 gatunków chmielu, drożdże. Piwo jest refermentowane w butelce.
Nie to jest jednak w tym piwie wyjątkowe. Rewelacyjna jest cała otoczka dotycząca tego piwa, a więc opakowanie, szkło, podstawki.
Moim zdaniem jest to sukces na miarę Kwaka z jego kulawkami, a patent banalny. Jaki? Otóż browar proponuje nam wypicie niejako 2 piw. Po pierwsze do piwa dedykowano kielich, który z zapasem mieści pianę, oraz kieliszek tzw. shot. Do kielicha wlewamy klarowne piwo, ciesząc się jego pięknym kolorem i bujną pianą, zaś do shot'a wlewamy osad drożdżowy z dna butelki. I to jest genialny w swej prostocie pomysł. Ja zwykle robiłem tak, że wlewałem bez drożdży, piłem klarowne do połowy, a następnie wlewałem drożdże i piłem wersję niefiltrowaną. Teraz nie muszę tego robić, a mogę cieszyć się smakiem osadu drożdżowego. Pomysł jest IMO rewelacyjny w przypadku piw domowych. Często nalewamy piwo tak, aby było w miarę klarowne i ten 1cm przy dnie wylewamy, teraz nie trzeba tego robić. Wystarczy posłużyć się kieliszkiem.
Przejdźmy jednak do opisu piwa, najpierw wersja filtrowana, później nie.
Piwo z kielicha:
Piana: obfita, drobna, gęsta, bardzo trwała (co przy tak wysokiej zawartości alkoholu jest wyczynem nie lada), pięknie oblepia szkło.
Kolor: ciemne, głębokie złoto, niemal idealnie klarowne.
Wysycenie: wysokie.
Zapach: jak to w jasnym, mocnym Belgu. Trochę brzoskwiń, trochę cytrusów. Chmielu nie czuję.
Smak: dla mnie typowy smak tripla. Z owoców głównie brzoskwinia, goryczka mocna, choć ja bym powiedział, ze głównie o alkoholowym rodowodzie. Chmielu naprawdę nie czuję. Alkohol wyczuwalny głównie poprzez efekt rozgrzewania przełyku.
Piwo z shot'a:
Piana: mała, opadła, ale oblepiła szkło.
Kolor: mocne zmętnienie. Nie jest to gęstwa drożdżowa, ale mocno mętny pszeniczniak.
Wysycenie: niskie.
Zapach: przyjemny, ale stłumiony. A może się ulotnił?
Smak: no inne piwo. Goryczka znacznie mniejsza, mniej wyczuwalne owoce, bardziej aksamitne.
Opakowanie: ładna butelka 0,33L z krachlą (bardzo lubię ten model). "Porcelanka" z nadrukiem, niestety z plastiku. Etykieta w 5 językach, z czego jednym chyba jest łacina. Jednak najlepsze są dodatki - piękny kielich, kieliszek z czerwoną literą "H" oraz prostokątny wafel, z wyrysowanym obrysem na kieliszek i stopkę kielicha.
Piwo, dla mnie smakuje jak tripel, jakiegoś rewelacyjnego nachmielenia, ani w aromacie, ani w goryczce nie wyczuwam. Cała otoczka sprawia jednak, że jest to piwo nietuzinkowe i ma szansę stać się piwem kultowym. Browar Lefevbre wykonał świetną robotę lansując osad drożdżowy nie jako odpad, ale coś wartego uwypuklenia. Lekcja dla małych polskich browarów, jak się tworzy legendarne piwo.
Dziękuję Ericowi De Geyter (właścicielowi Belgium's Best) za podarowanie na Polagrze '09 Hopusa oraz szkła mu dedykowanego.
Nie to jest jednak w tym piwie wyjątkowe. Rewelacyjna jest cała otoczka dotycząca tego piwa, a więc opakowanie, szkło, podstawki.
Moim zdaniem jest to sukces na miarę Kwaka z jego kulawkami, a patent banalny. Jaki? Otóż browar proponuje nam wypicie niejako 2 piw. Po pierwsze do piwa dedykowano kielich, który z zapasem mieści pianę, oraz kieliszek tzw. shot. Do kielicha wlewamy klarowne piwo, ciesząc się jego pięknym kolorem i bujną pianą, zaś do shot'a wlewamy osad drożdżowy z dna butelki. I to jest genialny w swej prostocie pomysł. Ja zwykle robiłem tak, że wlewałem bez drożdży, piłem klarowne do połowy, a następnie wlewałem drożdże i piłem wersję niefiltrowaną. Teraz nie muszę tego robić, a mogę cieszyć się smakiem osadu drożdżowego. Pomysł jest IMO rewelacyjny w przypadku piw domowych. Często nalewamy piwo tak, aby było w miarę klarowne i ten 1cm przy dnie wylewamy, teraz nie trzeba tego robić. Wystarczy posłużyć się kieliszkiem.
Przejdźmy jednak do opisu piwa, najpierw wersja filtrowana, później nie.
Piwo z kielicha:
Piana: obfita, drobna, gęsta, bardzo trwała (co przy tak wysokiej zawartości alkoholu jest wyczynem nie lada), pięknie oblepia szkło.
Kolor: ciemne, głębokie złoto, niemal idealnie klarowne.
Wysycenie: wysokie.
Zapach: jak to w jasnym, mocnym Belgu. Trochę brzoskwiń, trochę cytrusów. Chmielu nie czuję.
Smak: dla mnie typowy smak tripla. Z owoców głównie brzoskwinia, goryczka mocna, choć ja bym powiedział, ze głównie o alkoholowym rodowodzie. Chmielu naprawdę nie czuję. Alkohol wyczuwalny głównie poprzez efekt rozgrzewania przełyku.
Piwo z shot'a:
Piana: mała, opadła, ale oblepiła szkło.
Kolor: mocne zmętnienie. Nie jest to gęstwa drożdżowa, ale mocno mętny pszeniczniak.
Wysycenie: niskie.
Zapach: przyjemny, ale stłumiony. A może się ulotnił?
Smak: no inne piwo. Goryczka znacznie mniejsza, mniej wyczuwalne owoce, bardziej aksamitne.
Opakowanie: ładna butelka 0,33L z krachlą (bardzo lubię ten model). "Porcelanka" z nadrukiem, niestety z plastiku. Etykieta w 5 językach, z czego jednym chyba jest łacina. Jednak najlepsze są dodatki - piękny kielich, kieliszek z czerwoną literą "H" oraz prostokątny wafel, z wyrysowanym obrysem na kieliszek i stopkę kielicha.
Piwo, dla mnie smakuje jak tripel, jakiegoś rewelacyjnego nachmielenia, ani w aromacie, ani w goryczce nie wyczuwam. Cała otoczka sprawia jednak, że jest to piwo nietuzinkowe i ma szansę stać się piwem kultowym. Browar Lefevbre wykonał świetną robotę lansując osad drożdżowy nie jako odpad, ale coś wartego uwypuklenia. Lekcja dla małych polskich browarów, jak się tworzy legendarne piwo.
Dziękuję Ericowi De Geyter (właścicielowi Belgium's Best) za podarowanie na Polagrze '09 Hopusa oraz szkła mu dedykowanego.
Comment