Albo nie umiem szukać, albo będę pierwszy, który opisze to piwo, co jest dziwne biorąc pod uwagę, że zajechało aż do Gdańska. Zakupione w niezawodnym Smaku za 8,70 zł. Etykieta głosi, że to młodszy brat Quarterbacka (nie znam czeskiego, ale wydaje mi się, że tak napisali ), co pozwala podejrzewać, że będziemy mieli do czynienia z jakimś "Hamerykańcem". Browar podaje, że w stylu IPA. Przejdźmy zatem do rzeczy.
Kolor: bursztynowy, mglisty. Pasuje do IPY, ale moim subiektywnym zdaniem taki "mało szlachetny" jest
Piana: Śnieżnobiała. Niewysoka, raczej drobna. Utrzymuje się do końca, ale nie zachwyca.
Zapach: Początkowo uderza owocowość, cytrusy charakterystyczne dla górnej fermentacji i amerykańskich chmieli. Potem ten zapach trochę słabnie i mam już wątpliwości, czy to nie są jednak brytyjskie chmiele. Aromat staję się bardziej żywiczny i powoli zanika. Do głosu dochodzi delikatna, przyjemna słodowość. Ogólnie rzecz biorąc aromat tego piwa jest ciekawy, ale niezbyt intensywny, co mnie się akurat podoba. Nie wszystkie IPY muszą być od razu tak zdecydowane w aromacie i tak absorbujące nim uwagę.
Smak: Pod znakiem goryczki, która zdecydowanie oddaje charakter tego stylu. Miesza się ona ze smakiem likieru sosnowego (chmiel) i trawiastym, tępym (nie mogę znaleźć pasującego słowa) wrażeniem, który jest typowy dla chmielenia na zimno. Gdy dodamy do tego drapiące uczucie wynikające z dosyć wysokiego wysycenia, piwo nie jest już tak łatwe w odbiorze, jak sugerowałby to zapach. Wciąż jest jednak dosyć przyjemne, ale daleko mu już do piwa sesyjnego.
Wysycenie: trochę za wysokie, w towarzystwie trzeba się powstrzymywać przed wiadomym skutkiem mocnego nagazowania
Opakowanie: Jestem zauroczony surowością etykiet Kocoura. Szkoda, że kot nie znalazł się także na kapslu, bo byłoby już genialnie. Do tego sporo informacji na etykiecie. Jest skład, temperatura serwowania.
Nie wiem, czy to przez męczący weekend, ale te 5,7% zadeklarowanego alkoholu trochę zamieszało w głowie Podsumowując: piwo na 3,5 do 4. Smaczne. Konkurencja jednak mocna, bo do kufla pchają się już kolejne kocury.
Kolor: bursztynowy, mglisty. Pasuje do IPY, ale moim subiektywnym zdaniem taki "mało szlachetny" jest
Piana: Śnieżnobiała. Niewysoka, raczej drobna. Utrzymuje się do końca, ale nie zachwyca.
Zapach: Początkowo uderza owocowość, cytrusy charakterystyczne dla górnej fermentacji i amerykańskich chmieli. Potem ten zapach trochę słabnie i mam już wątpliwości, czy to nie są jednak brytyjskie chmiele. Aromat staję się bardziej żywiczny i powoli zanika. Do głosu dochodzi delikatna, przyjemna słodowość. Ogólnie rzecz biorąc aromat tego piwa jest ciekawy, ale niezbyt intensywny, co mnie się akurat podoba. Nie wszystkie IPY muszą być od razu tak zdecydowane w aromacie i tak absorbujące nim uwagę.
Smak: Pod znakiem goryczki, która zdecydowanie oddaje charakter tego stylu. Miesza się ona ze smakiem likieru sosnowego (chmiel) i trawiastym, tępym (nie mogę znaleźć pasującego słowa) wrażeniem, który jest typowy dla chmielenia na zimno. Gdy dodamy do tego drapiące uczucie wynikające z dosyć wysokiego wysycenia, piwo nie jest już tak łatwe w odbiorze, jak sugerowałby to zapach. Wciąż jest jednak dosyć przyjemne, ale daleko mu już do piwa sesyjnego.
Wysycenie: trochę za wysokie, w towarzystwie trzeba się powstrzymywać przed wiadomym skutkiem mocnego nagazowania
Opakowanie: Jestem zauroczony surowością etykiet Kocoura. Szkoda, że kot nie znalazł się także na kapslu, bo byłoby już genialnie. Do tego sporo informacji na etykiecie. Jest skład, temperatura serwowania.
Nie wiem, czy to przez męczący weekend, ale te 5,7% zadeklarowanego alkoholu trochę zamieszało w głowie Podsumowując: piwo na 3,5 do 4. Smaczne. Konkurencja jednak mocna, bo do kufla pchają się już kolejne kocury.
Comment