Ostatni Kocour z zapasów. Etykieta twierdzi, że to prawdziwa bestia. Zakupione w Smaku za 9, 50 zł. Ekstrakt 20 Blg, alkohol 7,2%. Zapowiada się rzeczywiście mocno.
Kolor: czerwono-brązowy, pod światło widać, że nie jest idealnie klarowny.
Piana: rachityczna. Przez moment, gdy się pojawiła była kremowa i drobna. Po chwili nie było po niej śladu.
Zapach: Konsternacja. Na opakowaniu napisane, że górna fermentacja, chmielone na zimno, z dodatkiem słodu wędzonego (no chyba że zakpił ze mnie tłumacz google, ale nie sądzę )... a tu prawie nic z tych rzeczy. Owszem, jest delikatna górnofermentacyjna owocowość, być może nawet trochę cytrusów od chmieli, ale to raczej autosugestia. Niestety wędzoności nie ma w tym piwie żadnej. Dominuje natomiast słodowość, rozpuszczalnik, lekka kwaskowatość, winność i rodzynki, a więc cechy, które przypisałbym do koźlaka. Wychodzi więc na to, że zamiarem piwowara było uwarzenie jakiegoś koźlaka w wersji amerykańskiej.
Smak: Jest trochę goryczki i niestety spore drapanie w gardło od alkoholu. Piwo ma cechy doppelbocka w smaku. Nie jest to lubiany przeze mnie styl, więc nie chcę oceniać, bo byłbym mocno nieobiektywny. No nie smakuje mi po prostu. Piwo jest jednak przede wszystkim nieułożone, jakby za krótko leżakowane. Każdy łyk jest dosyć męczący. Może ktoś odnajdzie w tym piwie coś dla siebie. Ja jestem zawiedziony. Zwłaszcza, że w ogóle nie odnajduje w smaku owocowych elementów, chmielu ani tym bardziej wędzoności.
Wysycenie: umknęło mi ale chyba w porządku
Opakowanie: Nie wiem, skąd nagle tak drastyczna zmiana w porównaniu do innych kotków. Etykieta czarna, z tyranozaurem logo kocoura gdzieś zepchnięte na bok, małe. Wole tradycyjną wersję, chociaż etykieta Saurusa nie jest brzydka. Poza tym są informacje o piwie. Nie podane jednak tak czytelnie, bo i ilość papieru użyta do stworzenia etykiety mniejsza.
PS. Na razie wśród kocurów przewodzi Catfish aha, jest jeszcze zdjęcie
Kolor: czerwono-brązowy, pod światło widać, że nie jest idealnie klarowny.
Piana: rachityczna. Przez moment, gdy się pojawiła była kremowa i drobna. Po chwili nie było po niej śladu.
Zapach: Konsternacja. Na opakowaniu napisane, że górna fermentacja, chmielone na zimno, z dodatkiem słodu wędzonego (no chyba że zakpił ze mnie tłumacz google, ale nie sądzę )... a tu prawie nic z tych rzeczy. Owszem, jest delikatna górnofermentacyjna owocowość, być może nawet trochę cytrusów od chmieli, ale to raczej autosugestia. Niestety wędzoności nie ma w tym piwie żadnej. Dominuje natomiast słodowość, rozpuszczalnik, lekka kwaskowatość, winność i rodzynki, a więc cechy, które przypisałbym do koźlaka. Wychodzi więc na to, że zamiarem piwowara było uwarzenie jakiegoś koźlaka w wersji amerykańskiej.
Smak: Jest trochę goryczki i niestety spore drapanie w gardło od alkoholu. Piwo ma cechy doppelbocka w smaku. Nie jest to lubiany przeze mnie styl, więc nie chcę oceniać, bo byłbym mocno nieobiektywny. No nie smakuje mi po prostu. Piwo jest jednak przede wszystkim nieułożone, jakby za krótko leżakowane. Każdy łyk jest dosyć męczący. Może ktoś odnajdzie w tym piwie coś dla siebie. Ja jestem zawiedziony. Zwłaszcza, że w ogóle nie odnajduje w smaku owocowych elementów, chmielu ani tym bardziej wędzoności.
Wysycenie: umknęło mi ale chyba w porządku
Opakowanie: Nie wiem, skąd nagle tak drastyczna zmiana w porównaniu do innych kotków. Etykieta czarna, z tyranozaurem logo kocoura gdzieś zepchnięte na bok, małe. Wole tradycyjną wersję, chociaż etykieta Saurusa nie jest brzydka. Poza tym są informacje o piwie. Nie podane jednak tak czytelnie, bo i ilość papieru użyta do stworzenia etykiety mniejsza.
PS. Na razie wśród kocurów przewodzi Catfish aha, jest jeszcze zdjęcie
Comment