Piwo z duńskiego rzemieślniczego, rodzinnego browaru Hornbeer. Blonde to próba zmierzenia się z belgijskim jasnym ale. Piwa z Hornbeer opatrzone są w charakterystyczne etykietki z malarskimi pracami Gunhild Rasmussen, której galerię można obejrzeć tu: http://www.gunhilds-galleri.dk/galleri1.htm
Blonde ma 6,6% alkoholu.
Brązowa barwa, o mocnym zmętnieniu. Bardziej wskazywałaby choćby na dubla.
Jasnobrązowa piana, o dość grubej, niejednorodnej teksturze. W ciągu kilku minut redukuje się do obrączki wokół szkła i wysepek na powierzchni. Do końca tylko obrączka.
Aromat mocno belgijski: miękki, ciepły, słodko owocowy ale i cytrusowy, ze sporym udziałem przyprawowych fenoli. W tle dają się wyczuć drożdże.
W smaku pojawia się mocniejsza goryczkowa nuta a także wyższy udział cierpkich cytrusów. W porównaniu z aromatem jest mniej słodko. Słody w posmakach ziarniste, zbożowe. Wyczuwalna jest wyraźna obecność przyprawowych fenoli, o zwłaszcza pieprzowym charakterze, choć dodałbym tutaj też na przykład liść laurowy. Daleko także pewne alkoholowe grzanie.
Stosunkowo wysokie nagazowanie. Piwo lekko podszczypuje, ale tak ma być.
Tym razem obraz na opakowaniu z blondynką o złocistych, rozwianych włosach na pikniku. Koszyk z pieczywem i innymi wiktuałami, coś też wylewa się z wysokiego szkła. Bardzo ładnie. Na etykiecie dodatkowo trochę tłumaczenia się i podstawowy skład po duńsku, angielsku, francusku i włosku. Kapsel golas.
Smaczne piwo. O charakterystycznych przyprawowych aromatach. Tylko piana coś wyszła za wcześnie. Miłośnika belgijskich piw nie powinno rozczarować. 8,5 w skali 1-10. A ja tymczasem lecę na piknik poprawić ramiączko złotowłosej
Blonde ma 6,6% alkoholu.
Brązowa barwa, o mocnym zmętnieniu. Bardziej wskazywałaby choćby na dubla.
Jasnobrązowa piana, o dość grubej, niejednorodnej teksturze. W ciągu kilku minut redukuje się do obrączki wokół szkła i wysepek na powierzchni. Do końca tylko obrączka.
Aromat mocno belgijski: miękki, ciepły, słodko owocowy ale i cytrusowy, ze sporym udziałem przyprawowych fenoli. W tle dają się wyczuć drożdże.
W smaku pojawia się mocniejsza goryczkowa nuta a także wyższy udział cierpkich cytrusów. W porównaniu z aromatem jest mniej słodko. Słody w posmakach ziarniste, zbożowe. Wyczuwalna jest wyraźna obecność przyprawowych fenoli, o zwłaszcza pieprzowym charakterze, choć dodałbym tutaj też na przykład liść laurowy. Daleko także pewne alkoholowe grzanie.
Stosunkowo wysokie nagazowanie. Piwo lekko podszczypuje, ale tak ma być.
Tym razem obraz na opakowaniu z blondynką o złocistych, rozwianych włosach na pikniku. Koszyk z pieczywem i innymi wiktuałami, coś też wylewa się z wysokiego szkła. Bardzo ładnie. Na etykiecie dodatkowo trochę tłumaczenia się i podstawowy skład po duńsku, angielsku, francusku i włosku. Kapsel golas.
Smaczne piwo. O charakterystycznych przyprawowych aromatach. Tylko piana coś wyszła za wcześnie. Miłośnika belgijskich piw nie powinno rozczarować. 8,5 w skali 1-10. A ja tymczasem lecę na piknik poprawić ramiączko złotowłosej