Noctua to pierwszy i chyba do tej pory jedyny mikrobrowar w stołecznych Atenach. Założony przez czterech pasjonatów Iasonasa Panagiotopoulosa, Christosa Vasileiadisa, Orpheasa Dimopoulosa i Dimitrisa Giannopoulosa swoją pierwszą warkę uwarzył w sierpniu 2016 roku. W swojej ofercie ma póki co dwa piwa (American Pale Ale i Black IPA), aczkolwiek użycza mocy produkcyjnych również zaprzyjaźnionym inicjatywom. Swą nazwę browar zawdzięcza najmniejszej żyjącej w Grecji przedstawicielce puszczykowatych - po łacinie Athenea noctua a po naszemu pójdźka zwyczajna. Taka sobie sówka.
Night Vision, czyli Black IPA zostało uwarzone przy udziale słodów Carafa, Carapils, Pale Ale oraz monachijskiego, a do chmielenia wykorzystano amerykańskie odmiany Citra, Chinook, Columbus. Piwo ma 7,2% alkoholu oraz 75 IBU goryczki.
Barwa czarnobrązowa, nieprzejrzysta.
Beżowa piana, o drobnych bąbelkach. Mięsista, kleista. Średnio trwała, po kilku minutach strzępiasty, dziurawy kożuszek.
W aromacie ciemne nuty dzielą się miejscem z kwiatowymi, owocowymi, a nawet sosnowymi odcieniami. Jest oczywiście sporo kawy i palonego ziarna, a także lukrecji. W sumie bardzo fajny melanż.
Smak jest już pewnym wyzwaniem dla kubków smakowych. Pojawia się mocna, ciemna, palona goryczka, która w pierwszej chwili dominuje. Jeśli ją oswoimy to za moment jesteśmy w stanie jednak odnaleźć również część klimatów, które obiecywał zapach. Obecny jest także wyraźny kwasek. Mimo wszystko piwo jest smakowo zdecydowanie przesunięte w kierunku takiego na przykład dry stouta, czy wytrawnego portera bałtyckiego. Z tym ostatnim kojarzyć się może rozgrzewający w przełyku alkohol.
Nagazowanie stosunkowo niskie.
Butelka 330ml z ciekawą, samoprzylepną etykietą, na której sowa w miłej oku kolorystyce i stylistyce. Tylko o firmowe kapsle się panowie nie postarali póki co.
Solidne piwo o zdecydowanym charakterze, choć jak na styl to chmiele tańczą aromatami jedynie w przypadku powonienia. W smaku przeważa już za to bezkompromisowa czerń. Co nie musi być oczywiście minusem. W moim odczuciu piwo na 8 w skali 1-10.
Night Vision, czyli Black IPA zostało uwarzone przy udziale słodów Carafa, Carapils, Pale Ale oraz monachijskiego, a do chmielenia wykorzystano amerykańskie odmiany Citra, Chinook, Columbus. Piwo ma 7,2% alkoholu oraz 75 IBU goryczki.
Barwa czarnobrązowa, nieprzejrzysta.
Beżowa piana, o drobnych bąbelkach. Mięsista, kleista. Średnio trwała, po kilku minutach strzępiasty, dziurawy kożuszek.
W aromacie ciemne nuty dzielą się miejscem z kwiatowymi, owocowymi, a nawet sosnowymi odcieniami. Jest oczywiście sporo kawy i palonego ziarna, a także lukrecji. W sumie bardzo fajny melanż.
Smak jest już pewnym wyzwaniem dla kubków smakowych. Pojawia się mocna, ciemna, palona goryczka, która w pierwszej chwili dominuje. Jeśli ją oswoimy to za moment jesteśmy w stanie jednak odnaleźć również część klimatów, które obiecywał zapach. Obecny jest także wyraźny kwasek. Mimo wszystko piwo jest smakowo zdecydowanie przesunięte w kierunku takiego na przykład dry stouta, czy wytrawnego portera bałtyckiego. Z tym ostatnim kojarzyć się może rozgrzewający w przełyku alkohol.
Nagazowanie stosunkowo niskie.
Butelka 330ml z ciekawą, samoprzylepną etykietą, na której sowa w miłej oku kolorystyce i stylistyce. Tylko o firmowe kapsle się panowie nie postarali póki co.
Solidne piwo o zdecydowanym charakterze, choć jak na styl to chmiele tańczą aromatami jedynie w przypadku powonienia. W smaku przeważa już za to bezkompromisowa czerń. Co nie musi być oczywiście minusem. W moim odczuciu piwo na 8 w skali 1-10.