Jedno z trzech piw warzonych obecnie przez powstały w 2016 roku minibrowar z greckiej wyspy Naksos. Stout ten zawdzięcza swoją nazwę sfinksowi z miejscowego marmuru, pochodzącemu z roku 560 przed naszą erą. Ponad 2-metrowa statua została wykonana jako dar dla słynnej wyroczni delfickiej. Obecnie znajduje się w muzeum archeologicznym w Delfach.
Piwo zostało wyprodukowane z aż dziewięciu słodów jęczmiennych oraz sześciu odmian chmieli. Niestety nie pochwalono się o jakie rodzaje chodzi. Ma 7% alkoholu.
Czarnobrązowa barwa, nieprzenikniona. Przy nalewaniu przypomina w odcieniu mętne toffi.
Jasnobeżowa piana o zróżnicowanych bąblach. Niebyt trwała. Po dwóch minutach pierścień wokół szkła i archipelag Cykladów na powierzchni. Nie pozostawia krzaczków na szkle.
Aromat to połączenie ciemnych nut palonego słodu, ziarna kawy a także karmelu. Bardzo wysoki jest udział nut suszonych owoców, śliwek, winogron. Wyczuwalna nieznaczna alkoholowa smuga.
Smak z zaskakująco dużą kwaśnością, którą odczuwa się na pierwszym planie. Po chwili pojawiają się nieco spalone odcienie słodowe oraz nieznaczna owocowa słodycz, a także wytrawność suszu owocowego. Piwo sprawia jednak wrażenie nieprzegryzionego oraz mało treściwego. Alkohol grzeje w przełyku.
Nagazowanie niewysokie.
Butelka 330ml z elegancką etykietą, na której wspomniany sfinks o ciele lwa, skrzydłach ptaka, głowie kobiety i łapami z olbrzymimi szponami. Pod owijką czarny kapsel.
Taki sobie stout. Jest mocno kwaśny a jednocześnie wydaje się zbyt wodnisty przy swojej mocy. Brakuje mu ciała a treść jest jakaś niepoukładana. Piwo jednak ładnie podane i jako, powiedzmy, prezent z wycieczki dla mniej wymagającego piwosza (a zwłaszcza dla kolekcjonera etykiet ) pasuje całkiem dobrze. 7 w skali 1-10.
Piwo zostało wyprodukowane z aż dziewięciu słodów jęczmiennych oraz sześciu odmian chmieli. Niestety nie pochwalono się o jakie rodzaje chodzi. Ma 7% alkoholu.
Czarnobrązowa barwa, nieprzenikniona. Przy nalewaniu przypomina w odcieniu mętne toffi.
Jasnobeżowa piana o zróżnicowanych bąblach. Niebyt trwała. Po dwóch minutach pierścień wokół szkła i archipelag Cykladów na powierzchni. Nie pozostawia krzaczków na szkle.
Aromat to połączenie ciemnych nut palonego słodu, ziarna kawy a także karmelu. Bardzo wysoki jest udział nut suszonych owoców, śliwek, winogron. Wyczuwalna nieznaczna alkoholowa smuga.
Smak z zaskakująco dużą kwaśnością, którą odczuwa się na pierwszym planie. Po chwili pojawiają się nieco spalone odcienie słodowe oraz nieznaczna owocowa słodycz, a także wytrawność suszu owocowego. Piwo sprawia jednak wrażenie nieprzegryzionego oraz mało treściwego. Alkohol grzeje w przełyku.
Nagazowanie niewysokie.
Butelka 330ml z elegancką etykietą, na której wspomniany sfinks o ciele lwa, skrzydłach ptaka, głowie kobiety i łapami z olbrzymimi szponami. Pod owijką czarny kapsel.
Taki sobie stout. Jest mocno kwaśny a jednocześnie wydaje się zbyt wodnisty przy swojej mocy. Brakuje mu ciała a treść jest jakaś niepoukładana. Piwo jednak ładnie podane i jako, powiedzmy, prezent z wycieczki dla mniej wymagającego piwosza (a zwłaszcza dla kolekcjonera etykiet ) pasuje całkiem dobrze. 7 w skali 1-10.