Piwo z greckiej wyspy Paros, należącej do Cykladów. Browar (Μικροζυθοποιία Πάρου) został założony w miejscowości Naoussa w 2014 roku. Tytułowe 56 isles to niby odniesienie do liczby wysp w archipelagu, jak podaje producent na etykiecie, choć przecież jest ich ponad 200. Samo piwo, jedno z dwóch aktualnie warzonych przez browar, to pilsner o niewybujałym woltażu 5,2% alkoholu. Składu szczegółowego nie podano, poza informacją o wykorzystaniu lokalnego jęczmienia.
Barwa słomkowo-złotawa. Przejrzysta.
Biała, dość mięsista piana, o raczej drobnych bąbelkach. Ma wysoką umiejętność klejenia się do szkła, rzec by można, że samoprzylepność. Uczciwie trwała.
W aromacie słodowe, zbożowe, wręcz nawet trochę drzewne nuty przewodnie. Ale szybko ujawnia się mnóstwo wad. Bo i warzywa, skunks, no i przede wszystkim rozpuszczalnik. Oj.
Te wady bardzo już przeszkadzają w smaku. Piwo jest przez to odpowiednikiem polopiryny albo innych medykamentów w płynie. Goryczka ustępuje pierwszeństwa aptecznej kwaśności. Chmiele, słody? Bo ja wiem? Na etykiecie napisano, że są. Jakaś gorzkość pozostaje w posmakach wraz ze słodkawymi, owocowymi niuansami.
Nasycenie gazem wyczuwalne, odpowiednie.
Butelka 330ml o festyniarskiej fioletowo-niebieskiej barwie szkła. Pod światło lśni niemalże ultrafioletem. Jasnoniebieska, prosta etykieta i kapsel z fabryki wieńczą dzieło.
Piwo z bagażem wad. Nie bardzo tłumaczy je bliski termin, bo było przechowywane od zakupu prawidłowo. Chociaż wcześniej nie wiem... Wyważona (apteczna) ocena będzie oscylowała gdzieś w okolicach 5 w skali 1-10. Ale pod warunkiem, że zawartość ma naprawdę właściwości lecznicze A butelka nadaje się na jakąś hipsterską lampkę albo cuś podobnego
Barwa słomkowo-złotawa. Przejrzysta.
Biała, dość mięsista piana, o raczej drobnych bąbelkach. Ma wysoką umiejętność klejenia się do szkła, rzec by można, że samoprzylepność. Uczciwie trwała.
W aromacie słodowe, zbożowe, wręcz nawet trochę drzewne nuty przewodnie. Ale szybko ujawnia się mnóstwo wad. Bo i warzywa, skunks, no i przede wszystkim rozpuszczalnik. Oj.
Te wady bardzo już przeszkadzają w smaku. Piwo jest przez to odpowiednikiem polopiryny albo innych medykamentów w płynie. Goryczka ustępuje pierwszeństwa aptecznej kwaśności. Chmiele, słody? Bo ja wiem? Na etykiecie napisano, że są. Jakaś gorzkość pozostaje w posmakach wraz ze słodkawymi, owocowymi niuansami.
Nasycenie gazem wyczuwalne, odpowiednie.
Butelka 330ml o festyniarskiej fioletowo-niebieskiej barwie szkła. Pod światło lśni niemalże ultrafioletem. Jasnoniebieska, prosta etykieta i kapsel z fabryki wieńczą dzieło.
Piwo z bagażem wad. Nie bardzo tłumaczy je bliski termin, bo było przechowywane od zakupu prawidłowo. Chociaż wcześniej nie wiem... Wyważona (apteczna) ocena będzie oscylowała gdzieś w okolicach 5 w skali 1-10. Ale pod warunkiem, że zawartość ma naprawdę właściwości lecznicze A butelka nadaje się na jakąś hipsterską lampkę albo cuś podobnego