W nazwie długi opis, bo piwa Avant-Garde to nie tylko barley wine, ale też w każdym roku coś się zmienia.
Ten BW leżakowany dwa lata w beczce po brandy.
Alk. 12%
Aromat – toffi, karmel w kierunku naszej krówki, wanilia, z tyłu trochę beczkowego drewna i destylatu, fajny
Barwa – ciemny brąz, trochę rubinowe pod światło
Piana – umiarkowana, niezbyt trwała, ale pozostawia koronkę
Wysycenie – średnie, ale musuje i podszczypuje wyraźnie, na to odczucie wpływa też rozgrzewający alkohol
Smak – początkowo toffi dość słodkie, ale bardzo szybko słodycz znika pod tonami beczkowego drewna, z dość wyraźnym, trochę ostrym alkoholem. Są też rodzynki, suszone śliwki, praliny. Alkohol wyraźnie rozgrzewa
Treściwość – spora, jak na barley wine to taka w normie,
Taki brytyjski odpowiednik stylu. Chmiel nie odgrywa roli.
Początkowo wydało się wręcz świetne. Potem beczkowe drewno z alkoholem przechyliło balans na swoją stronę. Ja nie przepadam, kiedy beczkowe posmaki dominują, choć w tym wypadku nie jest to aż tak bardzo wyczuwalne. Kwestia gustu, a miłośnicy tego kierunku pewnie dominują. Jednak alkohol jest nieco zbyt wyczuwalny w smaku – to w zasadzie moje jedyna uwaga wobec tego mimo wszystko bardzo dobrego piwa. Po raz kolejny przekonuję się, że takim alkoholowym optimum dla BW jest woltaż do ok. 10%. Potem często jest już sztuka dla sztuki. Choć to piwo się akurat broni. Wybitnie degustacyjne, rozgrzewające. Taki winter warmer, ale bez żadnych dodatków, co dobrze świadczy o umiejętnościach piwowara. Warto szczególnie po spacerze/nartach/sankach w mroźny dzień
Ten BW leżakowany dwa lata w beczce po brandy.
Alk. 12%
Aromat – toffi, karmel w kierunku naszej krówki, wanilia, z tyłu trochę beczkowego drewna i destylatu, fajny
Barwa – ciemny brąz, trochę rubinowe pod światło
Piana – umiarkowana, niezbyt trwała, ale pozostawia koronkę
Wysycenie – średnie, ale musuje i podszczypuje wyraźnie, na to odczucie wpływa też rozgrzewający alkohol
Smak – początkowo toffi dość słodkie, ale bardzo szybko słodycz znika pod tonami beczkowego drewna, z dość wyraźnym, trochę ostrym alkoholem. Są też rodzynki, suszone śliwki, praliny. Alkohol wyraźnie rozgrzewa
Treściwość – spora, jak na barley wine to taka w normie,
Taki brytyjski odpowiednik stylu. Chmiel nie odgrywa roli.
Początkowo wydało się wręcz świetne. Potem beczkowe drewno z alkoholem przechyliło balans na swoją stronę. Ja nie przepadam, kiedy beczkowe posmaki dominują, choć w tym wypadku nie jest to aż tak bardzo wyczuwalne. Kwestia gustu, a miłośnicy tego kierunku pewnie dominują. Jednak alkohol jest nieco zbyt wyczuwalny w smaku – to w zasadzie moje jedyna uwaga wobec tego mimo wszystko bardzo dobrego piwa. Po raz kolejny przekonuję się, że takim alkoholowym optimum dla BW jest woltaż do ok. 10%. Potem często jest już sztuka dla sztuki. Choć to piwo się akurat broni. Wybitnie degustacyjne, rozgrzewające. Taki winter warmer, ale bez żadnych dodatków, co dobrze świadczy o umiejętnościach piwowara. Warto szczególnie po spacerze/nartach/sankach w mroźny dzień