Twisted Verbena została wyprodukowana w barcelońskim minibrowarze Edge we współpracy z innym mikrusem, angielskim Magic Rock z Huddersfield. A jako styl postanowiono wybrać nieczęsto warzony berliner weisse. Taka to więc paneuropejska mieszanka.
Wykorzystano trawę cytrynową, liście limonki kaffir, skórkę z cytryny, skórkę pomarańczową, i kolendrę indyjską. Piwo, jak na swój styl ma wybitnie wysoką zawartość alkoholu, bo aż 5,9%, przy aż 13° Plato początkowego ekstraktu. Trochę dziwnie...
Barwa bursztynowo-brązowa. Nieklarowna.
Żółtawa piana. Drobna. Nietrwała. Lacing, czy też obrączka wokół szkła utrzymuje się za to długo.
Aromat słodko-kwaśny. Wyczuwalne nuty skórek cytrusowych, kolendry, sporo słodkich owoców, przyprawy.
W smaku tylko trochę kwasku i cierpkości, znacznie więcej zaś słodowych, ziarnistych, pszenicznych odcieni. Odrobina cytrusów i słodkich owoców. Umiarkowany syrop i drożdże kojarzące się z belgijskimi piwami. Bukiet podkreślają nuty pikantnych przypraw i kolendry. Odbiera się również lekkie grzanie w przełyku od alkoholu.
Nagazowanie średnie, w kierunku wyższego, delikatnie podszczypuje.
Butelka 330ml z podobnym układem graficznym co w innych produkcjach z Edge. Tym razem jakieś gęby-potworki, z których dwa z czterech zmieściły się na zdjęciu. Kapsel firmowy.
To piwo ma się do berliner weisse jak ochotnicza hiszpańska Błękitna Dywizja do elitarnych jednostek SS na Froncie Wschodnim. Po prostu nie pasuje do stylu. Z drugiej strony jest na swój sposób ciekawe. Taka mieszanka wita, belgijskiego stronga, sour ale... Miszmaszowi temu ze swej strony jestem w stanie zaproponować 7,5 w skali 1-10. Nie trzeba było oszukiwać na etykiecie
Wykorzystano trawę cytrynową, liście limonki kaffir, skórkę z cytryny, skórkę pomarańczową, i kolendrę indyjską. Piwo, jak na swój styl ma wybitnie wysoką zawartość alkoholu, bo aż 5,9%, przy aż 13° Plato początkowego ekstraktu. Trochę dziwnie...
Barwa bursztynowo-brązowa. Nieklarowna.
Żółtawa piana. Drobna. Nietrwała. Lacing, czy też obrączka wokół szkła utrzymuje się za to długo.
Aromat słodko-kwaśny. Wyczuwalne nuty skórek cytrusowych, kolendry, sporo słodkich owoców, przyprawy.
W smaku tylko trochę kwasku i cierpkości, znacznie więcej zaś słodowych, ziarnistych, pszenicznych odcieni. Odrobina cytrusów i słodkich owoców. Umiarkowany syrop i drożdże kojarzące się z belgijskimi piwami. Bukiet podkreślają nuty pikantnych przypraw i kolendry. Odbiera się również lekkie grzanie w przełyku od alkoholu.
Nagazowanie średnie, w kierunku wyższego, delikatnie podszczypuje.
Butelka 330ml z podobnym układem graficznym co w innych produkcjach z Edge. Tym razem jakieś gęby-potworki, z których dwa z czterech zmieściły się na zdjęciu. Kapsel firmowy.
To piwo ma się do berliner weisse jak ochotnicza hiszpańska Błękitna Dywizja do elitarnych jednostek SS na Froncie Wschodnim. Po prostu nie pasuje do stylu. Z drugiej strony jest na swój sposób ciekawe. Taka mieszanka wita, belgijskiego stronga, sour ale... Miszmaszowi temu ze swej strony jestem w stanie zaproponować 7,5 w skali 1-10. Nie trzeba było oszukiwać na etykiecie